28 lat i koniec. Najbardziej utytułowany polski klub spada z ligi!

Zanosiło się na to przez większość sezonu, a nawet trochę przed nim, ale niełatwo było w to uwierzyć. Teraz wiara nie jest już potrzebna, bo mroczny dla kibiców tego klubu scenariusz się ziścił. Unia Leszno oficjalnie spadła z PGE Ekstraligi! Aż osiemnastokrotni mistrzowie kraju, hegemon z lat 2017-2020 poznał swój marny los po wygranej Falubazu Zielona Góra nad Apatorem Toruń 46:44. Sami w ostatniej kolejce wygrali ze Stalą Gorzów 53:37, ale to nic nie dało.

Unia Leszno ma na koncie 18 tytułów mistrza Polski i jest najbardziej utytułowany klubem w kraje. To, co na przestrzeni ostatnich czterech lat stało się z Unią Leszno, to jeden z brutalniejszych upadków w polskim żużlu. Hegemon polskiej ligi, który swego czasu był krok przed wszystkimi, a mistrzostwa wygrywał seriami. Tytuł najlepszej drużyny w Polsce wędrował do Leszna pięciokrotnie w latach 2015-2020 (tylko w 2016 roku mieli kompletną zapaść i ledwo utrzymali się w lidze). 

Zobacz wideo To koniec reprezentacji Polski jaką znamy? Wstrząs po igrzyskach

Unia Leszno, czyli stopniowy rozpad

Jednak od 2021 roku coś się w Unii skończyło. Klub z Leszna zajął wówczas czwarte miejsce w lidze mimo składu wypełnionego takimi tuzami jak Emil Sajfudtinow, Jason Doyle i Janusz Kołodziej. To właśnie po tym sezonie pierwszy z nich opuścił zespół, a spadek Unii w łańcuchu pokarmowym ligi znacznie przyspieszył. Już w 2022 roku zajęli dopiero szóste miejsce, podobnie zresztą jak w 2023 roku. Przed bieżącym sezonem znaków zapytania tylko przybyło. Słabo jadącego Chrisa Holdera zastąpił co prawda solidny w barwach Wilków Krosno Andrzej Lebiediew, ale każdy poza Januszem Kołodziejem był mniejszą lub większą niewiadomą.

Niestety dla Unii te niewiadome od początku sezonu weryfikowane były negatywnie. Bartosz Smektała pogubił się kompletnie i ma w tym sezonie fatalną średnią 1,341 pkt na bieg. Lebiediew (1,684) oraz Grzegorz Zengota (1,736) są dość solidni, ale nie na tyle dobrzy, by być pierwszą linią wsparcia dla lidera. Benjamin Cook, który wskoczył do składu w trakcie sezonu, jeździ dobrze (prawie 2 pkt na bieg), ale już Keynan Rew czy Nazar Parnicki są słabi. Do tego Unia miała mnóstwo problemów zdrowotnych na przestrzeni sezonu, co kosztowało ją wiele punktów.

Cudu nie było. Ekstraliga żegna Unię Leszno

Zbyt wiele, jak się okazało. Przed ostatnią kolejką sytuacja była jasna. Tylko domowa porażka Falubazu Zielona Góra z Apatorem Toruń dawała Unii nadzieję na utrzymanie (musieliby wygrać co najmniej 54:36 ze Stalą Gorzów u siebie). Długo mogli mieć nadzieję, że zielonogórzanie jednak naprawdę brzydko się wyłożą, bo torunianie osłabieni brakiem Sajfudtinowa jeszcze na bieg przed końcem remisowali z nimi 42:42. Jednak wygrana 4:2 pary Piotr Pawlicki - Jarosław Hampel (dwaj byli gwiazdorzy Unii) dała wygraną Falubazowi i przypieczętowała los zespołu z Leszna.

Unii nic nie dał nawet fakt, iż w ostatnim meczu wygrali 53:37 ze Stalą Gorzów. Jeszcze przed meczem wiedzieli, że jadą o nic. Dla leszczynian sezon 2025 będzie pierwszym od 1996 roku, w którym zabraknie ich w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Idą tym samym w ślady Apatora Toruń (2019) oraz Falubazu Zielona Góra (2022), czyli dwóch innych wielkich klubów, które spadły z Ekstraligi w ostatnich latach. Zarówno torunianie, jak i zielonogórzanie wracali po roku. Czy tak będzie w tym wypadku? Przekonamy się. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.