Tegoroczny finał żużlowej PGE Ekstraligi był niezwykle jednostronny. Oba spotkania wygrał Platinum Motor Lublin, który wygrał u siebie 51:39, a w niedzielę rozbił Betard Spartę Wrocław na jej terenie aż 55:35. Lublinianie łatwo obronili tytuł mistrzowski zdobyty przed rokiem, ale taki wynik nie może nikogo dziwić ze względu na kontuzje w zespole Sparty.
W ogóle niedostępny w niedzielnym spotkaniu był Maciej Janowski, a Brytyjczyk Tai Woffinden i Rosjanin Artiom Łaguta pojechali z kontuzjami. Obaj zdołali przejechać tylko po trzy wyścigi, będąc dalekimi od swojej optymalnej dyspozycji.
Łaguta zdobył w nich pięć punktów na dziewięć możliwych, a Woffinden, który złamał kość śródręczna na GP Wielkiej Brytanii w Cardiff kilka tygodni temu, zdobył cztery punkty, a w swoim trzecim starcie popełnił koszmarny, juniorski błąd, który zakończył się źle wyglądającym upadkiem Brytyjczyka. Na szczęście Woffinden tym razem żadnej nowej kontuzji nie doznał, ale gdy schodził, widać było, że nie czuje się zbyt dobrze. Chwilę pobył w parku maszyn, a następnie z pomocą teamu skierował się do opieki medycznej.
I tu zaczynają się spore kontrowersje. Sam Woffinden w wywiadzie przedmeczowym sugerował, że gdyby nie musiał pojechać w tym spotkaniu, to ze względu na niesprawną rękę by tego nie zrobił.
- Jestem tu dziś tylko dla kibiców i dla nikogo innego. Nie powinno mnie tu być. Jest to dla mnie bardzo niekomfortowa sytuacja, ale jest jak jest - mówił Woffinden w Canal+ Sport. - Gdyby to zależało ode mnie to bym dziś nie jechał. Nie jestem jeszcze gotowy do powrotu na tor. Podczas jazdy używam tylko trzech palców. Nie czuje się bezpiecznie na motocyklu, ale muszę dziś wystąpić. (cytat za speedwaynews.pl)
W trakcie spotkania komentatorzy i eksperci, widząc jazdę Brytyjczyka, dziwili się, że w ogóle został dopuszczony do zawodów. Tymczasem już po zakończeniu spotkania w studiu Canal+Sport prezes Betard Sparty Wrocław Andrzej Rusko zaskoczył wszystkich, mówiąc że Woffinden i Łaguta jechali w tym meczu na własną prośbę, a Woffinden chciał "zrobić z siebie bohatera".
- Wydaje mi się, że Tai niepotrzebnie się tym chwali i chce wyjść na bohatera. Nie potrafię tego zrozumieć. Zawodnik podejmuje decyzję i niech się tym nie chwali. Odnoszę wrażenie jakby Tai na siłę chciał z siebie zrobić bohatera - powiedział Rusko.
Co na to Woffinden? Brytyjczyk zareagował na te słowa wściekłością i ostrym wpisem na portalu X (dawnym Twitterze), który później usunął. Nie umknął on jednak uwadze internautów. - Możecie teraz mówić każde g***o, ale kiedy opowiem o tym, co działo się w ostatnim tygodniu, zobaczycie drugą stronę medalu - napisał żużlowiec.
Jak łatwo się spodziewać, po takiej sytuacji dalsza współpraca Woffindena z prezesem Betard Sparty Wrocław może się okazać niemożliwa.
Tymczasem Betard Sparta Wrocław może mieć jeszcze większe problemy. - W tej chwili to jest jasne, że Łaguta i Woffinden nie byli zupełnie zdrowi, że zmagali się z bólem. Jechali na blokadzie - mówił w pomeczowym studiu Andrzej Rusko.
Te słowa wywołały reakcję polskiej agencji antydopingowej POLADA. Jak poinformowała Interia, agencja poprosiła klub z Wrocławia o wyjaśnienia w tej sprawie, gdyż stosowanie blokad z glikokortykoidów jest niedozwolone wg przepisów antydopingowych!
- Należy zwrócić uwagę, że stosowanie tak zwanych "blokad" z glikokortykoidów jest zabronione podczas zawodów sportowych. Wszystkie glikokortykoidy są zabronione jeżeli są stosowane w postaci między innymi iniekcji. Poprosiliśmy klub WTS Sparta Wrocław o złożenie wyjaśnień w tej sprawie - powiedział Interii Michał Rynkowski z POLADA.
Choć w klubie z Wrocławia atmosfera w tej sprawie jest spokojna, gdyby okazało się, że Tai Woffinden i Artiom Łaguta stosowali zakazane substancje, groziłaby im kara nawet od 2 do 4 lat zawieszenia! Prawdopodobnie kary nie uniknąłby także klub, gdyby potwierdzono jego udział w tej sytuacji.