W minioną niedzielę doszło do wielkiego skandalu w starciu Wilków Krosno ze Stalą Gorzów. Mecz żużlowy rozpoczął się z 50-minutowym opóźnieniem, co było spowodowane złym stanem toru - obawiano się, że ogromne koleiny będą wytrącać zawodników z równowagi i powodować upadki. Ostatecznie sportowcy mieli duże problemy z płynną jazdą, nie licząc tych najbardziej doświadczonych i utytułowanych, jak Andrzej Lebiediew. Łotysz pobił nawet rekord toru w dziewiątym biegu, po czym... sędzia Paweł Słupski przedwcześnie zakończył mecz, przyznając zwycięstwo Stali 28:26. Decyzja arbitra rozwścieczyła kibiców, o czym ci dali znać w kolejnych dniach.
Już po meczu fani skandowali z trybun: "złodzieje, złodzieje". Miejscowi czuli się oszukani przez sędziego, ponieważ ich drużyna miała szanse na odrobienie strat w kolejnych biegach. Wydawało się, że apogeum ich złości nastąpiło, gdy zespół z Gorzowa się pakował - wtedy kibice zaczęli rzucać w zawodników różnymi przedmiotami. Interweniować musiała nawet policja. Teraz okazuje się, że fani dopuścili się jeszcze bardziej skandalicznych czynów.
Choć dali już spokój Stali, to w kolejnych dniach złość skierowali na komisarza toru, Michała Wojaczka. Co gorsza, irytację kibiców odczuła też jego rodzina. - Dostaję groźby. Stałem się ofiarą hejtu. Nie tylko ja, ale też moja rodzina. Nie jest to aż tak skrajne, jak w przypadku Krzysztofa Meyze. Czas pokaże, (czy pójdę na policję - dop. red.). Na razie tego nie planuję. To są dyplomatyczne wyzwiska związane z nieudolnością, brakiem doświadczenia, nieumiejętności. Tak bym to nazwał - powiedział Wojaczek w rozmowie z Interią.
Nie przypadkowo komisarz wspomniał o Meyze. Arbiter popełnił błąd w meczu Fogo Unią Leszno a Apatorem Toruń. Wówczas wykluczył Patryka Dudka za incydent z Piotrem Pawlickim, choć to ten drugi zaatakował rywala. Finalne ekipa z Leszna wygrała 47:43. Sędziemu oraz jego rodzinie grożono nawet śmiercią.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl
Sprawie meczu żużlowego w Krośnie przygląda się Komisja Orzekająca Ligi. Już w poniedziałek poinformowano o pierwszej karze dla Wilków - zawieszono licencję toru. Dodatkowo klubowi grozi też sankcja finansowa - nieoficjalnie mówi się nawet o stu tysiącach złotych. To kara za stworzenie niebezpieczeństwa dla zawodników wynikające ze złej nawierzchni.