Skandal w Krośnie. Posypią się rekordowe kary. "Niech sędzia lepiej nic nie mówi"

Kolejny skandal w PGE Ekstralidze. Tym razem dotyczy on zawodów w Krośnie, które zostały przerwane po dziewięciu wyścigach ze względu na zły stan toru.

Problemy z torami, na których ścigają się zawodnicy w PGE Ekstralidze, powtarzają się od początku sezonu. W kwietniu głównym problemem była pogoda, która m.in. w Lublinie nie pozwalała na odpowiednie przygotowanie obiektu do zawodów. W ostatnią niedzielę po raz kolejny kłopoty mieli działacze z Krosna, którzy nie byli w stanie doprowadzić owalu do stanu pełnej używalności, przez co przegrali ze Stalą Gorzów 26:28, a sędzia zakończył zawody po dziewięciu wyścigach.

Zobacz wideo W świecie freaków jest za dużo patologii? "Nie będziemy pozwalać na takie treści"

Opóźnienia i dyskusja o torze

Pierwotnie niedzielne zawody w Krośnie były zaplanowane na godzinę 16:30. Sędzia Paweł Słupski, komisarz toru Michał Wojaczek oraz zawodnicy i sztab Stali Gorzów nie byli jednak przekonani, czy tor w Krośnie nadaje się do bezpiecznej rywalizacji. Wszystko przez ogromne koleiny, które mogły wytrącać zawodników z równowagi i powodować upadki.

W związku z tym doszło do długich rozmów w parku maszyn i opóźnienia spotkania. Ostatecznie próba toru rozpoczęła się 50 minut później, niż wstępnie zakładano, podobnie jak samo spotkanie. To z kolei nie wyglądało jak typowy mecz żużlowy. Zawodnicy obu drużyn mieli bowiem bardzo duże problemy z płynną jazdą, nie licząc tych najbardziej doświadczonych i utytułowanych. W szczególności podobać się mogła postawa byłego mistrza świata Jasona Doyle'a oraz byłego mistrza Europy Andrzeja Lebiediewa. Obaj byli niezwykle szybcy, o czym świadczy rekord toru poprawiony przez Łotysza w dziewiątym biegu.

Przerwanie zawodów w najgorszym momencie

Jak się chwilę później okazało, najszybszy wyścig w historii rywalizacji na krośnieńskim torze był ostatnim tego dnia. Po rozegraniu dziewięciu wyścigów sędzia Słupski zgodnie z regulaminem zakończył zawody i zaliczył wynik spotkania, gdy tablica wyników wskazywała rezultat 26:28. 

To nie spodobało się zgromadzonej na stadionie publiczności, która zaczęła skandować: "złodzieje, złodzieje". Miejscowi czuli się oszukani przez arbitra, który przerwał rywalizację w momencie, gdy gości czekał wyścig z juniorem, a gospodarze mogli liczyć na zwycięstwo 5:1 i wyjście na prowadzenie, a ono  później mogłoby dać zwycięstwo w całym meczu i bardzo ważne dwa punkty do ligowej tabeli.

Irytacja fanów osiągnęła apogeum kilkadziesiąt minut później, gdy drużyna z Gorzowa zaczęła się pakować i zbierać do domu. Wówczas z trybun w kierunku działaczy i zawodników poleciały różne przedmioty, w tym kamienie. Aby goście niedzielnego spotkania mogli bezpiecznie wyjechać ze stadionu, potrzebna była eskorta policji, która odprowadziła gorzowian z krośnieńskiego stadionu.

Ekspert nie miał złudzeń. "Niech sędzia nic nie mówi"

Zaraz po przerwaniu spotkania sędzia Paweł Słupski udzielił wywiadu telewizji Canal+. Arbiter przyznał, że z czasem stan toru jeszcze się pogorszył, co nie pozwoliło kontynuować rywalizacji. Słupskiemu odpowiedział trener Marek Cieślak, zasiadający w studiu.

- Niech sędzia lepiej nic nie mówi. Patrząc na to, co działo się teraz, tor jest bezpieczniejszy, niż był na początku zawodów. Nie rozumiem decyzji. Mecz był do odwołania lub przeniesienia przed pierwszym wyścigiem, a nie teraz - powiedział Cieślak.

Były selekcjoner reprezentacji Polski nie jest jedyną osobą, która na władzach polskiego żużla nie pozostawiła suchej nitki. Także wśród kibiców można znaleźć wielu narzekających na pracę sędziego i komisarza toru, który w Krośnie był już od soboty. Według nich zawody powinny zostać odwołane już przed rozpoczęciem rywalizacji, a przerwanie ich po dziewięciu wyścigach to błąd.

Według nieoficjalnych informacji decyzja o odjechaniu co najmniej regulaminowych ośmiu wyścigów w niedzielę mogła mieć związek z umową łączącą Ekstraligę z Canal+. Władze ligi miały brać pod uwagę, że znalezienie wolnego terminu w paśmie telewizyjnym na przełożony mecz w Krośnie może nie być proste, a to doprowadzi do złamania zapisów kontraktu. To jednak tzw. szeptanka, pogłoska, której w weekend w Krośnie nie brakowało.

Rekordowe kary dla klubu z Krosna

Choć na ten moment wynik spotkania w Krośnie został oficjalnie zatwierdzony, niewykluczone, że w najbliższych dniach zmieni się on na walkowera na korzyść zespołu z Gorzowa. Niedzielnym spotkaniem zajęła się Komisja Orzekająca Ligi, która ma możliwość wpływu na końcowy wynik spotkania.

Dodatkowo Wilkom grożą wysokie kary. Ze względu na problemy z nawierzchnią beniaminek Ekstraligi może otrzymać rachunek od ligi w wysokości ponad stu tysięcy złotych. Dodatkowo władze polskiego żużla mogą odebrać ekipie z Krosna licencję toru. Ostateczne decyzje powinny zostać podjęte w ciągu kilku dni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.