Gdy spytamy polskiego kibica, która z kobiet była pierwszą ścigającą się na żużlu, większość odpowie, że Klaudia Szmaj. Opolanka jako pierwsza zdała licencję i podpisała kontrakt z klubem ekstraligi - Falubazem Zielona Góra. Mało kto wie jednak, że kobiet w żużlu jest więcej, a wiele z nich biło nawet największych.
Gdy żużel raczkował na Wyspach Brytyjskich w dwudziestoleciu międzywojennym, na krótkich i technicznych torach nie brakowało kobiet. Zakłada się, że pierwszą z nich była urodzona w 1904 roku Fay Taylour z miejscowości Birr. Bardzo szybko dokonania koleżanki przebiła jednak rok młodsza Eva Askquith, która uznawana jest za jedną z pionierek speedwaya. Oznacza to, że kobieta nie tylko wcześnie ścigała się z mężczyznami, ale i miała ogromny wpływ na tworzenie się uwielbianej w naszym kraju dyscypliny.
Przez kilkadziesiąt kolejnych lat w zachodniej Europie wielokrotnie pojawiały się zawodniczki, które próbowały sił w zawodowym żużlu. Niestety niewiele z nich osiągało choćby najmniejsze sukcesy. Sytuacja zmieniła się na przełomie wieków, gdy do głosu doszła m.in. Dunka Sabrina Boegh.
Wszystko za sprawą młodzieżowych mistrzostw Danii z 2001 r. Wówczas młoda zawodniczka zaskoczyła świat i zdobyła złoto, pokonując m.in. znanych polskim fanom Ulricha Ostergaarda czy Steena Jensena. Co więcej, Boegh podczas turnieju w Holsted wygrała z kompletem 15 punktów.
Później Boegh była jeszcze raz blisko medalu. Podczas Indywidualnych Mistrzostw Krajów Nordyckich zajęła czwarte miejsce, przegrywając tylko z wielkimi sławami speedwaya. Lepsi od niej byli Kenneth Bjerre i Niels Kristian Iversen, którzy przez lata stanowili o sile reprezentacji Danii i z powodzeniem ścigali się w cyklu Grand Prix.
Boegh nie była sama. Na przełomie 2005 i 2006 roku w Argentynie odbywały się Indywidualne Mistrzostwa Argentyny. Grupa "A" rywalizowała o mistrzowski tytuł. Grupa "B" obsadzona była przez utalentowanych zawodników, którzy w przyszłości chcieli powalczyć o największe laury. Wśród nich znalazło się miejsce dla Micaeli Bazan. Urodzona w 1989 roku utalentowana żużlowczyni zdołała pokonać wszystkich swoich rywali w Grupie B, zdobywając "tytuł drugiej kategorii". Zapowiadało się, że jej kariera może nabrać tempa, lecz Argentyna była jeszcze bardzo egzotycznym krajem dla speedwaya i młoda Bazan nie zrobiła takiej kariery, jak się spodziewano.
Przejdźmy do Polski, która od lat jest światowym centrum żużla. W czasach komunizmu kobiety na żużlu były czymś niespotykanym, choć z jednym wyjątkiem. W zapisach historycznych pojawia się zawodniczka o nazwisku Czyż, urodzona w Cieszynie. Podczas zawodów juniorskich w latach 50. udało jej się pokonać m.in. wielkiego Pawła Waloszka, lecz później ślad po niej zaginął.
Rewolucja w polskim żużlu dokonała się nieco ponad dekadę temu. 12 października 2012 r. na torze w Bydgoszczy egzamin na licencję "Ż" zdała Klaudia Szmaj. Zawodniczka klubu z Opola nie była co prawda najszybsza, ale udało się jej zmieścić w limicie i otrzymać prawo startów we wszystkich zawodach.
Choć jej umiejętności nie powalały na kolana, to jednak nie przeszkodziło czołowym klubom w walce o nastolatkę. Ostatecznie wygrał ją Falubaz Zielona Góra, który - niestety - nie zachował się wobec niej najlepiej.
Działacze z Klaudii Szmaj uczynili coś w rodzaju maskotki klubu. Zielonogórzanie wykorzystywali ją m.in. do akcji marketingowych. Zdarzały się sytuacje, w których sztab Falubazu wystawiał swoją zawodniczkę do składu awizowanego, prezentowanego kilka dni przed meczem, w ten sposób przyciągając uwagę mediów.
Bardzo głośno było też o sytuacji, w której Falubaz próbował wykorzystać zawodniczkę do obejścia przepisów PZM i GKSŻ. Gwiazdą zespołu był wówczas Ukrainiec Aleksandr Łoktajew, który starał się o polskie obywatelstwo. Jednym ze sposobów na jego uzyskanie było małżeństwo z Polką. Dla działaczy Klaudia Szmaj była więc doskonałym "słupem" dla kolegi z zespołu.
Na szczęście, dzięki twardej postawie samej zawodniczki, do zaślubin nie doszło. Ale zawodniczka nie doczekała się też ligowego debiutu. Po skończeniu 22 lat Szmaj musiała pożegnać się z karierą, gdyż w seniorskich latach nie znalazł się chętny na jej zatrudnienie. Obecnie była reprezentantka Falubazu jest szczęśliwą mamą z tytułem magistra inżyniera.
Po Klaudii Szmaj w polskim żużlu pojawiło się jeszcze kilka zawodniczek, które zdały egzamin na licencję "Ż". Mowa o Weronice Burladze, Monice Nietykszy i Wiktorii Garbowskiej. Żadnej z nich nie udało się przed końcem kariery wystartować w meczu ligowym, choć wydawało się, że umiejętnościami prześcigają nieco starszą koleżankę. Ale nie znaczy to, że kobiet w polskim żużlu nie ma. Są choćby zawodniczki z Niemiec.
22-letnia Celina Liebmann, o której obecnie jest najgłośniej, spróbowała swoich sił w meczu ligowym jednej z trzech polskich lig. Rok wcześniej po polskich torach jeździła już Sindy Weber.
Weber pojawiła się w składzie drugoligowej Polonii Piła na finałowe spotkanie sezonu 2019 przeciwko Wandzie Kraków. Warto zauważyć, że zespół z południa był wówczas zdecydowanie najgorszą ekipą w kraju, której zawodnicy potrafili dojeżdżać na zawody bez busów, a z przyczepkami, na których stawiane były motocykle. Dla Pilan mecz ten także był zupełnie o pietruszkę, gdyż nie udało im się do fazy play-off. Stąd też, by zaprosić kibiców na stadion oraz chcąc napisać historię, gospodarze zdecydowali się wystawić do składu Sindy Weber.
Ta w samych zawodach się nie popisała. Niemka pod taśmą pojawiła się dwa razy i dwa razy zanotowała upadek na pierwszym wirażu. To skończyło się kontuzją łokcia i wycofaniem z zawodów. Status pierwszej kobiety w polskiej lidze znalazł się jednak na jej koncie i pozostanie tam już na zawsze.
Sama Celina Liebmann jest obecnie najlepszą z zawodniczek startujących w zawodach w całej Europie. 22-letnia Niemka szerszej publiczności pokazała się już w 2020 roku, gdy wystąpiła w dwóch oficjalnych spotkaniach niemieckiego Wolfe Wittstock, walczącego wówczas w polskiej 2. lidze.
Już sam udział w meczu 19-letniej wówczas Niemki był dużym wydarzeniem. Mało kto spodziewał się jednak, że przyjdzie jej pokonać utalentowanego juniora PSŻ Poznań, wypożyczonego z Ostrovii Ostrów Wielkopolski Jakuba Pocztę. Był to pierwszy znak, że Liebmann, w odróżnieniu od Sindy Weber, Moniki Nietykszy czy Weroniki Burlagi, ma szansę w przyszłości powalczyć o coś więcej niż pojedyncze punkty w zawodach młodzieżowych.
Kolejnym pomniejszym sukcesem Liebmann był start w dwóch finałach Speedway Grand Prix 2, czyli cyklu indywidualnych mistrzostw świata juniorów. W Pradze, gdzie pogoda była fatalna, a tor sprawiał ogromne problemy zawodnikom, Niemka pokazała, że umiejętności jej nie brakuje i potrafi poradzić sobie na wielkich dziurach. W stolicy Czech jej plecy oglądał m.in. jeden z największych, o ile nie największy polski talent ostatnich lat Wiktor Przyjemski.
Dużo gorzej było cztery miesiące później w Toruniu. Wówczas 21-letnia Niemka w swoim pierwszym biegu zanotowała niebezpieczny upadek, który wykluczył ją z dalszej rywalizacji w zawodach. Istotne było jednak, że organizatorzy SGP2 przyznali jej dziką kartę. Oznaczało to, że środowisko żużlowe potrzebuje młodej Niemki w swoim hermetycznym światku.
Przed sezonem 2023 kwestią czasu było podpisanie kontraktu przez Liebmann z jedną z polskich drużyn. Wszystko za sprawą Ekstraligi U-24, która została powołana do życia rok temu. Jej celem jest objeżdżanie polskich i zagranicznych młodych zawodników. Już w zeszłym sezonie w zawodach tej rangi kontrakty wywalczyli sobie Timi Salonen, Jonas i Jesper Knudsenowie czy Fraser Bowes.
Ostatecznie po Niemkę sięgnęła Stal Gorzów, która poszukiwała reprezentanta zagranicznego kraju, do którego mogłaby porównywać swoich młodzieżowców. To miało dodatkowe plusy, gdyż rezerwową kadrą gorzowian zainteresowali się kibice oraz media. Kwestią czasu był więc pierwszy występ Liebmann w zawodach Ekstraligi U-24.
Padło na mecz młodzieżówką Sparty Wrocław. W majowym spotkaniu Liebmann została wystawiona z numerem 12 i pojechała pięć wyścigów, do mety dowożąc dwa punkty - jeden na wykluczeniu Kacpra Andrzejewskiego i drugi na Jakubie Wiatrowskim.
Czy w przyszłości Liebmann może pojechać w PGE Ekstralidze? Kluczowy dla młodej Niemki jest rozwój, który w przyszłości pozwoliłby powalczyć o miejsce w składzie jednej z polskich drużyn. Jeśli w ciągu kilku najbliższych lat Liebmann nie poprawi wyników, pozostanie jej ściganie w półamatorskich zawodach na krajowym podwórku.