Zmarzlik dla Sport.pl: "Obejrzałem serial i te wszystkie wspomnienia nagle wróciły"

- Im więcej myślałem o tym, co pisano, tym więcej mieszało to w głowie - mówi Bartosz Zmarzlik. Trzykrotny żużlowy mistrz świata właśnie obejrzał serial o sobie i zdradza, jaki ma scenariusz na sobotnie Grand Prix Polski na Stadionie Narodowym w Warszawie.

Dwa tygodnie temu w Gorican wygrał i już jest liderem. Wszyscy oczekujemy, że właśnie ruszył po czwarty tytuł mistrza świata. A najlepsze, że on sam tego oczekuje. Nawet jeśli głośno o tym nie mówi i nigdy nie powie.

Zobacz wideo "Sędzia wróg" - miniserial o patologiach w niższych ligach. Premiera 8 maja na Sport.pl

Teraz przed Bartoszem Zmarzlikiem wielkie wyzwanie - wygrać u siebie, przed 50 tysiącami kibiców na Stadionie Narodowym w Warszawie. I akurat o tym aż pięciokrotny półfinalista stołecznego Grand Prix Polski mówi wprost: - Jestem pewien, że doping pozwoli mi pofrunąć prosto do finału.

Drugie z 10 tegorocznych Grand Prix odbędzie się w sobotę. Transmisja od godziny 18.35 w TTV oraz w Eurosporcie Extra w Playerze. Relacja na żywo na Sport.pl.

Łukasz Jachimiak: Czy jest pan przesądny?

Bartosz Zmarzlik: Nie, raczej nie.

Pytam, bo im bliżej do Grand Prix na Stadionie Narodowym, tym częściej czytam i słyszę, że nad panem wisi "klątwa Narodowego" i dlatego w Warszawie jeszcze pan nie wygrał. Tak całkiem serio - na czym polega szczególna trudność jazdy w tym miejscu?

- Nie podchodzę do tego w ten sposób. Na starcie każdej rundy Speedway Grand Prix jest 16 zawodników, z których każdy chce wygrać. W zeszłym roku zabrakło odrobiny szczęścia. Mam nadzieję, że tym razem wszystko ułoży się tak, jakbym chciał.

W tym roku tor na Narodowym ma być szerszy, czyli możliwe będzie się pościgać. To dobra wiadomość?

- Jasne, im więcej miejsca do ścigania, tym lepiej.

Twórcy toru chwalili się, że do jego budowy zużyją "aż o 700 ton nawierzchni więcej". Te 700 ton to faktycznie bardzo dużo? Zna się pan na takich sprawach, jak budowanie torów?

- Tak zupełnie serio, to ja naprawdę nie zwracam na to wszystko uwagi. Przyjeżdżam na stadion i dostosowuję się do warunków, jakie zastaję. Im więcej kiedyś myślałem o tym, co pisano, tym więcej mieszało to w głowie. W piątek będzie trening, zobaczę tor i mam nadzieję na jak najlepszy występ w sobotę.

O Grand Prix w Warszawie dziennikarze i kibice mówią też jak o okazji dla pana do wygrania 20. Grand Prix w karierze i do zrównania się pod względem liczby zwycięstw z Tonym Rickardsonem. Pan w ogóle śledzi statystyki i wie, że na dziś historyczna czołówka wygląda tak?

1. Crump - 23 wygrane Grand Prix.

2. Gollob - 22.

3. Hancock - 21.

4. Rickardson - 20.

5. Zmarzlik - 19.

- Każde Grand Prix to kolejna okazja do jego wygrania i zawsze z taką myślą startuję. Statystyki zostawiam dziennikarzom i kibicom. Nie znaczy to, że tego w jakiś sposób nie śledzę, ale po prostu chcę robić swoje.

Imponujące jest to, że ostatnio w Gorican już 37. raz z rzędu dojechał pan co najmniej do półfinału Grand Prix. Ale w Warszawie półfinał to pewnie byłoby za mało? Miał pan ich już pięć i nie mylę się, myśląc, że celuje pan w coś więcej?

- Zawsze celuję w więcej. Kocham się ścigać i zawsze to robię, aby wygrywać. Jestem pewien, że doping na Stadionie Narodowym pozwoli mi pofrunąć prosto do finału.

Jak długo analizował pan półfinał ubiegłorocznego Grand Prix na Narodowym? Byłem wtedy z sześcioletnim synem na trybunach i on do dziś twierdzi, że miał pan ogromnego pecha, wpadając w dziurę. Zdania nie zmienił, mimo że pan ocenił, że to był pana błąd.

- Ja też zdania w tej kwestii nie zmieniłem. Popełniłem błąd. Z perspektywy czasu, trzeba było pilnować tego drugiego miejsca [Zmarzlik stracił je na przedostatnim okrążeniu, a pierwszy i drugi zawodnik wchodził do finału], ale niestety się nie udało.

A propos dzieci: obejrzałem dokumentalny serial, który zrobił o panu Eurosport i widząc materiały z Grand Prix w Gorzowie w 2012 r., miałem wrażenie, że nie wygląda pan na 17 lat, tylko bardziej na te siedem-osiem z pierwszej sceny serialu. Z ciekawości - czy wie pan, że trzecie miejsce z tamtego debiutu to zdecydowany rekord w kategorii najmłodszego żużlowca na podium Grand Prix?

- Dotarło to do mnie. To był jeden z tych milowych kroków pisania własnej historii w żużlu. Jestem pewien, że miło będzie kiedyś do tych wspomnień wrócić.

Bartosz Zmarzlik
Bartosz Zmarzlik Kadry z serialu 'Bartosz Zmarzlik - Ścigając Marzenia' dostępnego na platformie Player.pl

Wraca pan czasami do swoich ważniejszych startów? Ogląda pan archiwalne nagrania? Bo jestem przekonany, że pańscy rodzice wszystko mają - widać, ile pięknych materiałów udostępnili na potrzeby serialu.

- Szczerze mówiąc, to kalendarz mam tak zapchany, że nie za bardzo mam na to czas. Nawet zimą jest tyle obowiązków, że nie mam kiedy do tych nagrań sięgnąć. Obejrzałem serial i te wszystkie wspomnienia nagle wróciły. Przyjemne uczucie.

Serial o panu ma tytuł "Ścigając marzenia". Czy większość marzeń już pan dogonił? Jak zaawansowany jest ten proces? Wiem, że pan konkretów nie lubi zdradzać i nie powie pan wprost, że chce zdobyć jeszcze np. cztery tytuły mistrza świata. Ale może powie pan, że już wiele pan dokonał, ale jeszcze się nie nasycił? A może to jedno - największe - marzenie jednak pan zdradzi?

- Nigdy nie zdradzam swoich marzeń, ale dzielę się tym, jak je dogonię. Mam nadzieję, że zdrowie na tyle dopisze, abym mógł jeszcze kilka pięknych rozdziałów mojej historii napisać. Te trzy tytuły wymagały ogromu pracy i wyrzeczeń, więc kiedy o tym myślę, to jestem najszczęśliwszą chyba osobą na świecie, bo wiem, że zrobiliśmy z teamem coś wielkiego.

Jeszcze jedno pytanie o początki - piękny jest ten kevlar z napisami "Mama, Tata, Babcia, Dziadek" występującymi w roli pana pierwszych sponsorów. A czy liczył pan, ilu sponsorów ma dziś na kevlarze? Czy dobrze sobie wyobrażam, że jest kolejka chętnych, a pana team odrzuca oferty, tłumacząc, że już nie ma miejsca na kolejne logotypy?

- Początki były trudne i rodzice oraz dziadkowie byli największymi sponsorami. To oni zawsze najbardziej we mnie wierzyli. To oni pozwolili mi zacząć spełniać moje najskrytsze marzenia. Prawdę mówiąc, tak jest po dziś dzień. Nie umniejszam tutaj roli moich sponsorów, z którymi zdążyłem się już zaprzyjaźnić. Wielu z nich jest ze mną od wielu, wielu lat. Prawdę mówiąc, współpraca ze sponsorami nie musi ograniczać się do logo na kevlarze. Mamy wiele rozwiązań i propozycji współpracy i tak naprawdę z każdym jesteśmy w stanie wypracować jakiś model promocji marki.

Kevlar Bartosza Zmarzlika z początków kariery
Kevlar Bartosza Zmarzlika z początków kariery Kadr z serialu 'Bartosz Zmarzlik - Ścigając Marzenia' dostępnego na platformie Player.pl

W dokumencie wspomina pan, że miał tętno aż 210, gdy w Toruniu zdobył swoje pierwsze złoto MŚ. Naprawdę ktoś to zmierzył?

- Czasami zakładam czujnik na klatkę piersiową, który zbiera takie dane i stąd to wiedziałem.

Podczas pierwszego tegorocznego Grand Prix, w Gorican, tętno niektórych jeźdźców było wyświetlane, ale pana nie. Będzie można takie dane podejrzeć podczas następnych startów?

- Tak, podczas każdej rundy są takie dane wyświetlane. Można to obserwować. Choć nie powiem, faktycznie nie zawsze to widać z jakiegoś powodu.

Kilka dni temu w meczu z Unią Leszno pobił pan rekord prędkości, jadąc w pewnym momencie 126,3 km/h. Ile najszybciej można pojechać w Warszawie?

- Niestety nie pamiętam już, z jaką prędkością jechałem w zeszłym roku, ale tym razem będzie inny tor, więc będzie możliwość porównania. Aczkolwiek to są inne tory. Tor w Lublinie jest dłuższy, więc jest miejsce, aby się rozpędzić. Niemniej czekam z niecierpliwością, aby się przekonać, jak szybko będzie można teraz pojechać na Narodowym.

Więcej o: