Zmarzlik wygrał i nie zapomniał o tym co najważniejsze. "Będę musiał"

Bartosz Zmarzlik rozpoczął obronę tytułu mistrza świata od zwycięstwa w Grand Prix Chorwacji. W tych zawodach jednak nie wszystko od początku przebiegało po jego myśli. - Zaczęło mi się dobrze jeździć dopiero od półfinału. Do tego momentu jechałem trochę kwadratowo - przyznawał później sam Zmarzlik w rozmowie z Eurosportem.

W ostatnich dniach Bartosz Zmarzlik rywalizował ze zmiennym szczęściem. Najpierw zaliczył nieudany debiut przed nową publicznością w Lublinie, ale już dzień później zaliczył płatny komplet punktów w wyjazdowym meczu Motoru w Gorzowie, gdzie został wygwizdany przez kibiców. 

Zobacz wideo Ile może zarobić topowy żużlowiec?

W sobotę w Gorican też radził sobie różnie - w rundzie zasadniczej wygrał dwa z pięciu wyścigów, a raz nawet dotknął taśmy, co zdarzyło mu się po raz pierwszy w karierze w cyklu Grand Prix. Zajął w niej piąte miejsce, przez co nie mógł liczyć na najlepsze pola startowe w półfinale. Mimo to, w decydujących biegach trzykrotny mistrz świata pokazał klasę - wygrał i półfinał, i finał, dzięki czemu został pierwszym liderem klasyfikacji generalnej. 

"Jechałem trochę kwadratowo". Bartosz Zmarzlik po triumfie w Gorican

- Zaczęło mi się dobrze jeździć dopiero od półfinału. Do tego momentu jechałem trochę kwadratowo, bo ten tor był trudny, a ja dodatkowo wybierałem złe ścieżki. Ważne, że skończyło się to z dobrym skutkiem - nie ukrywał Zmarzlik w rozmowie z Eurosportem. 

Jaki był klucz do tego, że Polak tak fantastycznie spisał się w ostatnich biegach, mimo nie najlepszego pola startowego? - Muszę to zachować dla siebie - żartował, pytany o przygotowanie mentalne. - Nie było nic specjalnego, ale są pewne przyzwyczajenia, rytuały, myśli, które pomagają w dobrym funkcjonowaniu.

- Zostawili mi pierwsze pole, podjeżdżasz pod start i po prostu chcesz wygrać. Dla mnie miało być najlepsze i próbujesz to wykorzystać, aby wygrać. Cieszę się, że mi się to udało i w półfinale, i w finale - dodawał 28-latek, który przyznaje, że wciąż nie jest w najwyższej dyspozycji.

- Jeszcze do formy, którą bym chciał, jest daleko. Ciężko pracujemy z teamem, mamy kilka wyzwań, które musimy sobie poukładać w motocyklach. Łatwo nie jest, ale ważne, że dobrze było wczoraj i dzisiaj, teraz można wrócić i jutro będzie można pobiegać trochę z Antkiem, który pewnie będzie chciał pobiegać. Będę musiał się rozruszać - wyjaśniał Zmarzlik, który pierwszą wygraną w nowym sezonie Grand Prix zamierza świętować z rodziną, m.in. z synem Antkiem.

- Nie podchodzimy do tego specjalnie, jutro jest normalny, prywatny dzień. Zrobiłem swoje z dobrym skutkiem, jesteśmy szczęśliwi, jutro sobie robię wolne, a od poniedziałku pracujemy dalej - zakończył żużlowiec Platinum Motoru Lublin.

Kolejne zawody Grand Prix odbędą się za dwa tygodnie - 13 maja na Stadionie PGE Narodowym w Warszawie.

Więcej o: