Były mistrz świata z uszkodzonym kręgosłupem. Może stracić pół sezonu

Niestety sprawdziły się najgorsze scenariusze. Po upadku w meczu z GKMem Grudziądz dłuższa przerwa w jeździe czeka zawodnika Unii Leszno Chrisa Holdera. Australijczyk może stracić nawet pół sezonu.

Niedzielny mecz trzeciej kolejki PGE Ekstraligi pomiędzy GKMem Grudziądz i Unią Leszno był jednym z kluczowych w walce o utrzymanie w sezonie 2023. Mimo szczerych chęci, gospodarze spotkania nie zdołali pokonać doskonale dysponowanych zawodników Unii, którzy odnieśli zwycięstwo 50:40 i udowodnili, że są groźniejsi, niż się wcześniej wydawało.

Zobacz wideo Polska znów ma mistrza świata! Kapitalna gala! Wasilewski i Szpilka komentują

Kraksa wykluczająca na ponad dwa miesiące

O tym jak ważny był to mecz, świadczą wydarzenia z biegu czternastego, gdy junior gospodarzy Kacper Pludra starał się za wszelką cenę pokonać Bartosza Smektałę i Chrisa Holdera. Gdy notabene wychowanek Unii Leszno starał się atakować tego drugiego, nie udało mu się tego zrobić zgodnie z przepisami, co zakończyło się upadkiem byłego indywidualnego mistrza świata.

Zaraz po przerwaniu wyścigu w mediach społecznościowych nie pozostawiono suchej nitki na Pludrze. Młodzieżowiec został posądzony o zdecydowanie zbyt agresywną i niebezpieczną jazdę. Kibice domagali się nawet pokazania mu przez sędziego czerwonej kartki. Arbiter zdecydował się jednak jedynie na żółty kartonik, którego efektem jest konieczność zapłacenia przez zawodnika kary.

Kontuzja i problemy Unii

Choć początkowo wydawało się, że Holderowi nic się nie stało, po kilkunastu minutach do kibiców dotarły niepokojące informacje. Australijczyk miał mieć problem z chodzeniem i oddychaniem, co zakończyło się jego wizytą w szpitalu, gdzie przeszedł szereg badań.

Niestety, według oficjalnego oświadczenia Unii Leszno, u mistrza świata z 2012 roku zdiagnozowano pęknięcie kręgu szyjnego C5. W związku z tym legenda Apatora Toruń nie pojawi się na żużlowych torach przez co najmniej dwa miesiące, co dla klubu z Wielkopolski jest ogromnym ciosem. Oznacza to bowiem, że "Byki" będą musiały radzić sobie bez jednego z kluczowych zawodników aż do rundy rewanżowej, co zdecydowanie utrudni im walkę o utrzymanie w PGE Ekstralidze.

Jednocześnie jednak może to być doskonała szansa na pokazanie się szerszej publiczności wielkiemu ukraińskiemu talentowi Nazarowi Parnickiemu, który w zawodach młodzieżowych udowadniał już swoją wartość.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.