Burza po wpisie Włókniarza. Niewiarygodne, do czego się przyznali. W sieci zawrzało

- Takie smaczki czekają na Was w magazynie "W Paszczy Lwa" - napisano na koncie twitterowym Włókniarza Częstochowa. Mało kto spodziewał się, że będzie chodzić o wpływanie na decyzję sędziego w kluczowym momencie sezonu.

Choć sezon żużlowy w Polsce rozpocznie się w sobotnie popołudnie, Włókniarz Częstochowa postanowił podgrzać atmosferę jeszcze w Wielki Piątek. Na oficjalnym koncie Twitterowym klubu pojawił się wpis zapraszający do zakupu magazynu klubowego "W Paszczy Lwa" wraz z dołączonym zdjęciem, na którym zaprezentowano rozmowę menadżera zespołu z arbitrem barażowego meczu z 2011 roku, który uległ presji działacza klubu spod Jasnej Góry.

Zobacz wideo Po wygranej z ZSRR "Przegląd" ukazał się z poślizgiem

"Mecz o wszystko. Błagam"

Sezon 2011 nie był specjalnie udany dla Włókniarza Częstochowa. "Lwy" potwornie męczyły się w rozgrywkach Ekstraligi, kończąc je na siódmym miejscu. Przez to podopieczni Jarosława Dymka musieli walczyć o utrzymanie w meczu barażowym z silnym i niebezpiecznym Startem Gniezno.

Choć w pierwszym spotkaniu w Wielkopolsce lepsi okazali się ekstraligowcy, w rewanżu sytuacja wyglądała inaczej. Przed biegami nominowanymi zespół Startu prowadził 42:36, odrabiając stratę czterech oczek ze spotkania na własnym obiekcie. 

W biegu nr 14 na starcie po stronie Włókniarza stanęli Grigorij Łaguta i Daniel Nermark. W pierwszym podejściu do wyścigu Rosjanin upadł na tor w pierwszym łuku, a sędzia Andrzej Terlecki miał w planach wykluczenie zawodnika, gdyż według niego sytuacja torowa nie kwalifikowała się pod przepis o pierwszym wirażu. 

Wówczas do akcji wszedł menadżer gospodarzy Jarosław Dymek, który starał się za wszelką cenę uprosić arbitra, by ten nie wykluczał Łaguty. Na słowa arbitra o konieczności usunięcia Rosjanina z wyścigu menadżer zareagował mową błagalną - Wiem. Ale to jest baraż. Mecz o wszystko. Błagam - powiedział Dymek.

Próba wpłynięcia na decyzję sędziego ostatecznie okazała się skuteczna. Terlecki postanowił zakwalifikować upadek Łaguty jako wydarzenie spowodowane sytuacją torową w pierwszym łuku i dopuścił do powtórki wszystkich zawodników.

Decyzja, która uratowała Ekstraligę

W efekcie bieg nr 14 zakończył się remisem, gdyż para Włókniarza dojechała do mety na drugiej i trzeciej pozycji. Dzięki temu różnica między obiema drużynami utrzymała się na poziomie sześciu punktów, co dawało klubowi z Częstochowy spore szanse na utrzymanie. W ostatnim wyścigu dnia ta sama dwójka zawodników (Łaguta i Nermark) zdołała wygrać podwójnie i zmniejszyć stratę o cztery oczka, wprowadzając kibiców w ekstazę.

Burza w sieci. "Szokują dwie rzeczy"

"Smaczek" zaprezentowany przez Włókniarza Częstochowa bardzo szybko rozprzestrzenił się wśród kibiców czarnego sportu. Fani i dziennikarze szybko postanowili skomentować całą sytuację, nie mogąc zrozumieć, jak ktoś mógł wpaść na pomysł, by podzielić się tą historią i czekać na pozytywny odzew.

- Szokują w tym przypadku co najmniej dwie rzeczy. Wpływanie na decyzję sędziego i fakt, że ktoś stwierdził, iż dobrym pomysłem będzie pochwalenie się tym "smaczkiem". Zrobili to sami z siebie - napisał na Twitterze dziennikarz Konrad Marzec.

Gdy sytuacja poważnie się zaogniła, admin profilu Włókniarza w mediach społecznościowych postanowił naprawić swój błąd w jeden z najgorszych możliwych sposobów. Wpis na Twitterze zniknął z sieci, lecz w Internecie nic nie ginie. Screeny wpisu ekstraligowego klubu nadal są podawane dalej, a rozgoryczenie fanów tylko rośnie.

W sezon 2023 Włókniarz Częstochowa wejdzie już w Wielką Sobotę. "Lwy" rozpoczną walkę o medale Drużynowych Mistrzostw Polski od wyjazdowego meczu z GKM Grudziądz, który ma rozpocząć się o 20:30.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.