Unia Leszno to żużlowa potęga. Klub z Wielkopolski dziewiętnastokrotnie wygrał w lidze, raz tracąc tytuł przy zielonym stoliku za celowy remis ze Stalą Rzeszów i podejrzenie ustawienia spotkania. Teraz "Byki" będą musiały walczyć o utrzymanie na szczycie, a po mistrzowskiej formie nie ma już śladu.
W ostatnich dziesięciu latach zespół z Leszna był zdecydowanie najlepszym na żużlowej mapie Polski. W latach 2015-2020 aż pięciokrotnie sięgał po mistrzowski tytuł, dokonując tego cztery razy z rzędu w sezonach 2017, 2018, 2019 i 2020. Od tej pory sprawy nieco się skomplikowały, a Unia typowana jest do walki o siódme miejsce w tabeli, dające starty w PGE Ekstralidze w sezonie 2024.
Potęga leszczyńskiej Unii w ostatniej dekadzie opierała się zarówno na wybitnej formie zawodników zagranicznych, jak i doskonałych występach wychowanków, startujących jako młodzieżowcy. Jeszcze w sezonie 2020 ogromną moc pokazywali m.in. Emil Sajfutdinow, Piotr Pawlicki, Bartosz Smektała i Dominik Kubera, którzy prowadzili zespół do kolejnego mistrzostwa.
W 2021 r. rozpoczął się powolny, lecz skuteczny rozbiór potęgi ze środkowej Wielkopolski. Jako pierwsi zespół opuścili Smektała i Kubera, którzy odeszli do Włókniarza Częstochowa i Motoru Lublin. Sajfutdinow i Pawlicki z kolei zaczęli notować coraz słabsze występy, nie dając zespołowi tak wielu punktów, jak w poprzednich latach. Co więcej, nie zważając na zawieszenie rosyjskich zawodników w 2022 roku, Emil Sajfutdinow i tak zdecydował się zmienić barwy, przechodząc do Apatora Toruń.
Przed sezonem 2023 działacze Unii mieli problem ze skompletowaniem konkurencyjnego składu. Choć na liście płac 18-krotnych mistrzów Polski wciąż znajdują się niezastąpiony Janusz Kołodziej czy Jaimon Lidsey, dogadywanie się z pozostałymi zawodnikami nie należało do najłatwiejszych.
Ostatecznie władzom "Byków" udało się porozumieć z wracającym do niezłej formy Chrisem Holderem, namówić do powrotu Bartosza Smektałę, który w Częstochowie prezentował się przeciętnie, oraz w ostatniej chwili pozyskać dawną gwiazdę, Grzegorza Zengotę. W szczególności porozumienie z ostatnim z wymienionych jest ogromnym ryzykiem. Wychowanek Falubazu Zielona Góra ma za sobą dwa średnie sezony na zapleczu PGE Ekstraligi i nadal nie wrócił do formy sprzed kontuzji, która wyeliminowała go z jazdy na dwa lata.
Do tego dochodzą problemy z frekwencją na meczach. W mistrzowskich sezonach kibice bardzo tłumnie przybywali na stadion im. Alfreda Smoczyka. Kiedy jednak zabrakło walki o najwyższe cele, sytuacja zaczęła się zmieniać i przed sezonem 2023 wygląda bardzo przeciętnie.
Choć leszczyński stadion żużlowy może pomieścić prawie 17 tysięcy widzów, w sezonie 2022 na ligowym meczu pojawiło się ich maksymalnie siedem tysięcy. Unia zanotowała też najsłabszą średnią widownię podczas meczów domowych w całej lidze, która wynosiła 5,5 tys. osób i była gorsza nawet od tej w Grudziądzu, gdzie stadion pozwala na wejście niewiele większej liczby kibiców.
Wszystko wskazuje na to, że sezon 2023 będzie dla "Byków" niezwykle trudny. Zważając na fakt, że beniaminek PGE Ekstraligi, Wilki Krosno, skompletował zaskakująco silny skład, walka o byt wcale nie wydaje się niemożliwa. Jak będzie w rzeczywistości? Pierwsze odpowiedzi poznamy już wiosną.