Przerażające sceny podczas starcia w PGE Ekstralidze Stali Gorzów z Unią Leszno oglądali kibice. W piątym biegu na pierwszym łuku trzeciego okrążenia Jaimon Lidsey nie opanował motocykla i stanął w poprzek toru.
Jadący tuż za nim Martin Vaculik nie miał nawet szans, aby ominąć rywala z Leszna i z impetem w niego wjechał. Na trybunach słychać było tylko głośny jęk przerażenia i dało się zauważyć, jak niektórzy fani zakrywają oczy. Trudno było na to patrzeć. - To było straszne - krzyczał komentator Canal+.
Obaj zawodnicy koziołkowali, uderzali w podłoże i bandę. Wyglądało to dramatycznie. Po chwili żużlowiec Unii pozbierał się, ale gorzej było z Vaculikiem. Zawodnik ekipy z Gorzowa też się podniósł, ale poruszanie sprawiało mu ogromny ból. Dlatego właśnie niemal natychmiast udał się do szpitala na badania. Kilka godzin później usłyszał przykrą diagnozę.
Słowak w najbliższym okresie może zapomnieć o ściganiu się. Doznał bowiem złamania łopatki oraz kilku drobniejszych obrażeń. To zła wiadomość dla zawodnika, który wciąż walczy o miejsce w czołowej trójce Grand Prix. Aktualnie zajmuje w klasyfikacji trzecią lokatę.
Niedzielny mecz zakończyło się zwycięstwem Moje Bermudy Stali Gorzów. Gospodarze uzbierali łącznie 47 punktów, a Fogo Unia Leszno o 4 mniej. Bohaterem gorzowian był Bartosz Zmarzlik. Vaculik natomiast jeszcze przed meczem ogłosił, że przedłużył swój kontrakt ze Stalą Gorzów.