Rok temu upadli, ale szybko mieli się podnieść. Żużlowcy Stelemetu Falubaz Zielona Góra w cuglach mieli wrócić do PGE Ekstraligi, ale napotkali na napór drużyn ścigających się w eWinner 1. lidze. Niezadowalające wyniki skłoniły zarząd klubu do zwolnienia w trakcie sezonu trenera.
- Bardzo doceniamy dotychczasowy wkład, pracę i zaangażowanie Piotra Żyto, jednak nie mogliśmy postąpić inaczej. Trener również zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności za wynik zespołu - wyjaśnia prezes ZKŻ SSA Wojciech Domagała, w opublikowanym w piątkowe popołudnie oświadczeniu.
Stelmet Falubaz Zielona Góra w ostatnią niedzielę w fatalnym stylu przegrał w Gdańsku (40:50), co wywołało falę oburzenia. Teraz na własnym torze drużyna zmierzy się z Trans MF Landshut Devils.
- Nie była to łatwa decyzja, ale w tym momencie zmiana na stanowisku trenera stała się koniecznością. Życzymy Piotrowi wielu sukcesów w życiu osobistym i zawodowym i wierzymy, że zawsze będzie dobrze wspominał lata pracy w Zielonej Górze - dodaje prezes.
W sieci pojawiła się natychmiast fala komentarzy. Wśród nich przeważają ci, którzy są zadowoleni z decyzji. "10 miesięcy za późno" - pisze w na Facebooku jeden z fanów Falubazu. Z tymi głosami nie do końca zgadza się jednak były prezes zielonogórskiego klubu - Robert Dowhan.
- To nie jest wina tylko trenera. Jak ktoś chce, to zawsze znajdzie kozła ofiarnego. Mnie się wydaje, że przyczyna niepowodzeń leży dużo wcześniej - mówi Sport.pl Dowhan, przez wielu uznawany za tego prezesa Falubazu, który działał przykładnie i potrafił stworzyć warunki do osiągania największych sukcesów lubuskiego zespołu.
- Po pierwsze nie powinno się dopuścić, aby Falubaz spadł do pierwszej ligi. Powinniśmy walczyć z najlepszymi w ekstralidze. To przecież nie tylko prestiż, ale i zastrzyk finansowy. Wcześniej pozwolono odejść Nickiemu Pedersenowi i Martinowi Vaculikowi, a przed tym sezonom Patrykowi Dudkowi. To był błąd - uważa były prezes Stelmetu.
Po niespodziewanej porażce Falubazu w Gdańsku sporo krytyki spadło na Piotra Żytę. Zdaniem niektórych obserwatorów posłużył się złą taktyką. Przykład? Mateusz Tonder, rezerwowy Falubazu w jednym biegu zastąpił niespisującego się najlepiej Rohana Tungate i przywiózł do mety 2 pkt. Szkoleniowiec nie poszedł jednak za ciosem i w kolejnych biegach stawiał znów na Australijczyka. Po meczu trener przyznał, że popełnił błąd. I za to właśnie został ukarany zwolnieniem, czego kibice domagali się po spotkaniu z Wybrzeżem.
- To był blamaż, który trudno wytłumaczyć. Ciężko, żeby trener odpowiadał za predyspozycję Maxa Fricke'a czy Krzyśka Buczyńskiego. Mógł popełnić jakiś taktyczny błąd, ale ta drużyna powinna od początku kontrolować spotkanie i zdobywać punkty. Naprawdę trudno to zrozumieć. Przy całym szacunku dla żużlowców z Gdańska, drużyna spadająca z ekstraligi przez jakiś czas zawsze nadawała ton. Przecież były szumne zapowiedzi, że Falubaz szybko wróci do elity. Przepraszam, ale jakoś tego nie widzę. W przypadku ostatniego meczu nie znamy szczegółów i ustaleń. Nie wiemy "od kuchni", co działo się w parku maszyn, jak i na treningach. Czy za to wszystko, co dzieje się w klubie, odpowiada tylko trener? Nie sądzę - uważa senator Dowhan.
Stelmet Falubaz Zielona Góra po 11 meczach na zapleczu ekstraligi zajmuje drugie miejsce w tabeli i traci trzy punkty do prowadzącej Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Zielonogórzanie wygrali w tym sezonie 7 razy (w tym raz walkowerem), 2 razy zremisowali i 2 razy przegrali. W play-offach zmierzą się drużyny z czterech pierwszych miejsc tabeli. Najlepszy zespół awansuje bezpośrednio, a drugi jedzie baraż o ekstraligę z jej siódmym zespołem. Do końca rundy zasadniczej zostały tylko trzy rundy.
- Kto wie, być może taki wstrząs, jak w Gdańsku był potrzebny? Być może to przysporzy teraz dużo plusów? Mam nadzieję, że tak będzie i drużyna będzie jeździła już tak, jak zapowiadano przed sezonem - zakończył Robert Dowhan.