Sobotnie żużlowe Grand Prix Polski w Gorzowie było wielkim triumfem żużlowców Moje Bermudy Stali Gorzów, którzy obsadzili wszystkie miejsca na podium. Zaskoczeniem może jednak być to, że nie zwyciężył lider klasyfikacji generalnej Bartosz Zmarzlik. Polak zajął trzecie miejsce, ale i tak powiększył przewagę w generalce nad najgroźniejszymi rywalami. Zwyciężył za to Duńczyk Anders Thomsen przed Słowakiem Martinem Vaculikiem.
Dla Andersa Thomsena jest to czwarty sezon rywalizacji w Grand Prix. W 18 dotychczasowych zawodach Duńczyk tylko dwa razy był w finale i raz był na podium, gdy w 2021 roku w rosyjskim Togliatti zajął trzecie miejsce. W sobotni wieczór w Gorzowie wreszcie przyszła dla niego chwila chwały.
Thomsen nie zaczął tego Grand Prix najlepiej, do półfinału awansował tylko z 9 punktami, ale później rozpoczął swój koncert. Zarówno w półfinale, jak i finale okazał się najlepszy i mógł świętować swoje pierwsze zwycięstwo w zawodach Grand Prix w karierze.
Nic więc dziwnego, że radość Andersa Thomsena po finale była ogromna. Do tego stopnia, że na rundę honorową wybrał się bez kevlaru i kasku, lecz w samych bokserkach.
Na tę nietypową celebrację niewzruszony pozostał Piotr Protasiewicz, ekspert Eurosportu. - Widziałem żużlowca, który jechał bez niczego. Także czekamy, aż posunie się jeszcze dalej - stwierdził wciąż aktywny żużlowiec Falubazu Zielona Góra. Komentatorzy wspominali też
Kolejna runda Grand Prix odbędzie się 13 sierpnia w Wielkiej Brytanii, w walijskim Cardiff.