Tragiczna śmierć wstrząsnęła Polską. Miał 18 lat. "Myślałam, że to koszmar"

- Szczerze, gdyby nie rodzice, muzyka czy studia, pewnie by mnie tu nie było. Co oczywiście nie zmienia faktu, że czasem psychicznie jest naprawdę trudno - w rozmowie z Interią powiedziała siostra Krystiana Rempały, Martyna. Od tragicznej śmierci zawodnika minęło równo sześć lat.

Do wypadku doszło na pierwszym łuku drugiego biegu podczas spotkania PGE Ekstraligi pomiędzy ROW-em Rybnik i Unią Tarnów, w której jeździł Krystian Rempała. 18-latek upadł na tor, uderzając o niego głową, wcześniej spadł mu z niej kask. Żużlowiec stracił przytomność i został przewieziony do szpitala w Jastrzębiu Zdroju, gdzie przez kilka dni lekarze walczyli o jego życie.

Zobacz wideo "Zawieszam rękawice (ale tylko na chwilę) na kołku. Nie będzie przeskakiwania z MMA do boksu"

Bydgoszczy ściągnięto nawet prof. Jana Talara, który wcześniej uratował m.in. Piotra Winiarza z podobnego wypadku. Niestety tym razem się nie udało. U Rempały stwierdzono obrzęk i krwiaka mózgu. Krystian Rempała to syn innego żużlowca, Jacka. Na żużlu ścigał się dopiero od kilku lat. Licencję zdał, mając 15 lat i do 2015 roku reprezentował barwy rzeszowskiej Stali. W barwach Unii zdołał wystąpić jedynie w czterech meczach.

- Po takiej tragedii i tych wszystkich przeżyciach z pewnością nie da się już żyć tak jak wcześniej, te blizny pozostaną już do końca. To jest tak, że nawet jeśli na zewnątrz się uśmiechasz i tak nigdy już nie będzie to ten sam szczery uśmiech sprzed tych kilku lat, gdy byliśmy we czwórkę. Myślę, że osoby po podobnych przejściach doskonale wiedzą, o czym teraz mówię - w rozmowie z Interią powiedziała siostra Rempały, Martyna.

I dodała: - Szczerze, gdyby nie rodzice, muzyka czy studia, pewnie by mnie tu nie było. Co oczywiście nie zmienia faktu, że czasem psychicznie jest naprawdę trudno. Jednak gdy masz natłok obowiązków związanych na przykład ze studiami, wówczas zaczynasz skupiać się na działaniu i ten ciągły bieg zdecydowanie pomaga ci w dalszym funkcjonowaniu, bo przecież życie toczy się dalej, a my choćbyśmy bardzo chcieli, nie jesteśmy w stanie cofnąć czasu.

"Myślałam, że to jest jakiś koszmar"

Jak siostra dowiedziała się o tragedii? - Myślałam, że to jest jakiś koszmar, z którego zaraz się wybudzę. Dowiedziałyśmy się o wypadku z relacji tekstowej w Internecie. Mama wpadła w straszną panikę, próbowałam ją uspokoić, powtarzając, że wszystko będzie dobrze. Zaczęłyśmy dzwonić do taty, ale nie odbierał. Później do innych i w końcu tata do nas oddzwonił, ale po tonie jego głosu wiedziałam już, że jest źle - powiedziała.

I dodała: - Tata kazał nas przywieźć do szpitala. Pamiętam, że na miejscu przytulił nas bardzo mocno i powiedział nam, że lekarze mówią, że Krystian prawdopodobnie nie przeżyje tej nocy. Wszyscy byliśmy zrozpaczeni, czuwaliśmy na korytarzu i modliliśmy się, by Krystian ją przeżył. Wiem, że mnóstwo ludzi było cały czas z nami, pisali wiadomości, jednak nie byłam w stanie odpowiadać. Później czytałam je stopniowo miesiącami i bardzo mi pomagały. Miło wiedzieć, że ludzie się o kogoś martwią. Jeszcze raz z całego serca dziękuję tym wszystkim, którzy z nami byli. Gdy spotyka cię taka tragedia, skupiasz się na tym co dzieje się tu i teraz, chcesz być ze swoimi rodzicami.

- Obecnie nie chodzę na żużel, nie oglądam. Wszystko jakby się skończyło z zakończeniem kariery mojego taty i odejściem mojego brata Krystiana. Dawniej razem z mamą jeździłyśmy na niektóre wyjazdy i chodziłyśmy na mecze i treningi, kibicowałyśmy. Nie da się całkowicie odciąć od tego sportu, ponieważ tata jest tunerem i cały czas w domu ogląda mecze żużlowe, śledząc poczynania zawodników, którym przygotowuje sprzęt - zakończyła siostra Rempały.

Więcej o:
Copyright © Agora SA