Czas na kolejny etap cyklu Grand Prix. W sobotę żużlowcy będą ścigać się w trzecim konkursie indywidualnych mistrzostw świata - Grand Prix Czech. Stadion Marketa w Pradze to bardzo szczęśliwe miejsce dla naszych zawodników i to od pierwszej edycji.
Tomasz Gollob, legenda polskiego żużla, zajął w stolicy naszych południowych sąsiadów trzecie miejsce. Rozpoczął tym samym znakomite wyniki polskich żużlowców w Grand Prix Czech. Od tamtej pory Polacy aż 21 razy stawali na podium w Pradze. W dodatku wygrali sześć Grand Prix - w 1999 i 2010 roku Tomasz Gollob, w 2019 roku Janusz Kołodziej, w 2020 roku dwa razy Bartosz Zmarzlik i w ubiegłym roku Maciej Janowski.
Znakomita przeszłość szczególnie zachęca polskich kibiców, którzy w kilkutysięcznej grupie wybierają się do Pragi, aby kibicować swoim żużlowcom. Nie da się jednak ukryć, że z roku na rok liczba osób wybierających się na zagraniczne zmagania do Czech jest coraz mniejsza. I nasi sąsiedzi zdają sobie z tego sprawę.
- No tak, wy jesteście naszym największym paliwem. Tylko że to pytanie powinno być zaadresowane do działaczy praskiej rundy. To normalne, że wysokie ceny za wejściówki odbija się na frekwencji. Puste trybuny kiepsko wypadają w telewizji i nie są najlepszą reklamą. Sama Praga także nie jest tanim miastem - wyznał w rozmowie z Interią Sport Filip Sitera, były zawodnik reprezentacji Czech.
Sitera wskazał też inny problem, przez który zainteresowanie polskich kibiców zawodami w jego ojczyźnie osłabło. - W waszym kraju jest przesyt rund GP. Przynajmniej 3-4 w sezonie, więc do wyboru, do koloru. Tym sposobem Praga straciła trochę urok. Dalej, gdyby w Pradze ważyły się np. losy medali, a nie lokowano jej gdzieś na starcie terminarza, to też byłaby inna bajka. Koronawirus i ograniczenia z nim związane również zrobiły swoje. W sobotę widzimy się pierwszy raz po całkowitym zdjęciu obostrzeń- podkreślił.
Były złoty medalista drużynowych mistrzostw Polski odniósł się też do polskiego faworyta w cyku Grand Prix - Bartosza Zmarzlika. Zdaniem Czecha wpadka naszego żużlowa podczas zawodów w Warszawie niczego nie powinna zmienić.
- Bartek, to gość z innej planety. Obserwując jego jazdę, często zastanawiam się, kto go zesłał na Ziemię. Zacieramy ręce, gdy nie wyjdzie mu start, bo o oznacza fajerwerki na trasie i lecące spod kół iskry. To co rzuca się w oczy, to jego ludzka twarz. Nie wyjdzie bieg? Trudno, po nim takie rzeczy spływają jak po kaczce. Błyskawiczna korekta i rakieta wraca na orbitę. Dla mnie Bartek jest murowanym faworyt do złota - uznał Sitera.
Dotychczas liderem Grand Prix jest właśnie Bartosz Zmarzlik, który zdobył 32 punkty. Tuż za nim plasują się dwaj Duńczycy. Leon Madsen i Mikkel Michelsen mają po 30 punktów. Czwarte miejsce zajmuje Maciej Janowski (29 punkty).