Jeden z najlepszych polskich sędziów żużla Krzysztof Meyze musi zmagać się z falą hejtu po błędzie, który popełnił w czasie meczu pomiędzy Fogo Unią Leszno a Apatorem Toruń w szóstej kolejce PGE Ekstraligi. Arbiter wykluczył Patryka Dudka za incydent z Piotrem Pawlickim, choć to ten drugi zaatakował gracza Apatora. Finalne ekipa z Leszna wygrała 47:43.
Kibice drużyny z Torunia po zakończeniu meczu rozpoczęli zmasowany atak na sędziego. Jak przyznał Meyze w rozmowie z sportwefakty.wp.pl, on i jego rodzina otrzymali tysiąc wiadomości z pogróżkami. Arbiter zmuszony był również zamknąć swoją stronę w mediach społecznościowych, gdzie zamieszczał zdjęcia rzeźbionych przez siebie rzeczy w drewnie.
- Od niedzielnego wieczora na mój profil oraz profile mojej żony i syna w mediach społecznościowych wysłano blisko tysiąc mówiąc bardzo delikatnie - obraźliwych wiadomości. Grożono nam śmiercią, wyzywano całą moją rodzinę, kibice grozili, że zniszczą nam życie. Wiadomości i telefonów było tak dużo, że wykasowanie ich wszystkich zajęło nam kilka godzin. Problem w tym, że choć od meczu minęły już cztery dni, to kolejne wiadomości wciąż spływają - przyznał Meyze.
Sytuację Meyzy dodatkowo komplikował fakt, że sędziowie żużla nie mogą oficjalnie rozmawiać z dziennikarzami. Arbiter nie mógł zatem się bronić w mediach, dopóki nie otrzymał na to stosownej zgody od władz ligi.
- Sędziuje od 13 lat i w tym czasie pracowałem dokładnie podczas 298 zawodów. Popełniłem w tym czasie pewnie kilkanaście błędów i nigdy nie miałem problemu, by później podejść do zawodnika i przeprosić go za swój błąd - zaznaczył.
Na ten moment nie wiadomo, jak będzie przyszłość sędziego. Meyze przyznał, że ma wątpliwości co do tego, czy chce wrócić do tego zajęcia. Według jego najbliższych sprawy zaszły za daleko. - Zastanawiam się, co będzie dalej i chyba po raz pierwszy w życiu mam obawy o swoje bezpieczeństwo, a nawet życie. Wyzwiska to jedno, ale grożenie śmiercią całej mojej rodzinie, to przegięcie. To tragiczne i chore - podsumował.
Więcej tego rodzaju treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Choć w powszechnej opinii, największe problemy z kibicami są w piłce nożnej, to także stadiony i atmosfera wokół żużla nie zawsze są najlepsze. Przekonał się o tym także Gleb Czugunow, który został zwyzywany przez kibiców za swoje rosyjskie pochodzenie, choć sam ma już polskie obywatelstwo. Zawodnik stał się obiektem ataków po inwazji Rosję na Ukrainę i jego sytuacji nie zmienił fakt, że potępił działania swojego rodzimego kraju.