W sobotę 30 kwietnia w chorwackiej wsi Gorican zaczyna się cykl Grand Prix 2022. Dwa tygodnie później odbędzie się największe wydarzenie dla polskich kibiców - turniej na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Faworytem i pierwszych startów, i całego sezonu walki o indywidualne mistrzostwo świata jest Bartosz Zmarzlik. 27-latek to mistrz świata z 2019 i 2020 roku, wicemistrz z lat 2018 i 2021 oraz brązowy medalista z sezonu 2016.
Tegorocznego mistrza poznamy 5 listopada po ostatnich, dwunastych zawodach cyklu. Finał jest planowany w Oceanii.
Artiom Łaguta 192 pkt, Bartosz Zmarzlik 189 pkt, daleko za nimi Emil Sajfutdinow 149 pkt i jeszcze dalej reszta świata, na której czele był Maciej Janowski mający 129 pkt - tak wyglądała czołówka klasyfikacji końcowej ostatniego Grand Prix. Skoro teraz Łaguta i Sajfutdinow mają zakaz startu (wobec agresji Rosji na Ukrainę), to pewnie wielu kibiców myśli, że Zmarzlik nie ma z kim przegrać. Naszego dwukrotnego mistrza świata prosimy o szczerą ocenę sytuacji.
- Z 15 innymi zawodnikami mogę przegrać! Każdy z nich chce wygrać tak samo jak ja. Każdy zawodnik ze Speedway Grand Prix ma olbrzymie ambicje, aby zostać mistrzem świata - nie zgadza się faworyt. - Ja po prostu nie dopuszczam do siebie takich myśli, że nie mam z kim przegrać. Generalnie uważam, że pycha kroczy przed upadkiem. Koncentracja, przygotowanie i oby zdrowo do końca sezonu, takie jest moje nastawienie - dodaje.
O braku rosyjskich rywali Zmarzlik rozmawiać nie chce. Pytany, jak ocenia decyzję o niedopuszczeniu do rywalizacji Rosjan i Białorusinów, ucieka w bezpieczną formułkę: "Jestem przeciwko wojnie, chciałbym, aby pokój panował na całym świecie".
Zmarzlik jest gotowy do ostrej walki z rywalami. - Mam pięć kompletnych motocykli i 10 silników, i to powinno wystarczyć, ale tor zweryfikuje wszystko. W moim teamie jest pięć osób, w tym tata i brat - wylicza swoje atuty przygotowane na 12 startów w ramach GP. Walka o medale potrwa przez najbliższe pół roku.
Od osób ze środowiska słyszymy, że jeśli brać pod uwagę tuning silników, to Zmarzlik zainwestował najpewniej trochę ponad pół miliona złotych w sprzęt, który ma mu pomóc odzyskać mistrzowski tytuł.
- Trzeba zainwestować bardzo dużo, ale konkretne liczby wychodzą po sezonie. W każdym razie jeszcze nie spotkałem się z sytuacją, kiedy wydałem mniej, niż przewidywałem. Jazda na najwyższym poziomie wymaga ciągłych wydatków w każdym obszarze. Kwotę zaplanowaną na ten sezon wolę zostawić dla siebie, ale na pewno nie będzie robienia oszczędności - mówi nam aktualny wicemistrz świata.
Zmarzlik już jest najbardziej utytułowanym polskim żużlowcem w historii. Przed nim najpewniej jeszcze wiele kariery, a już pod względem medalowych osiągnięć w Grand Prix przebił Tomasza Golloba, na którym zresztą wzorował się w dzieciństwie.
Gollob to mistrz świata z 2010 roku, który zdobył też dwa srebrne i cztery brązowe medale.
- Kiedyś sobie powiedziałem, że chcę pisać własną historię, i ją piszę. Nie liczę rekordów, choć one do mnie docierają i to wszystko jest miłym dodatkiem. Dla mnie po prostu każde zawody to nowe trofeum do zdobycia i tak je traktuję. Nie ma nieważnych zawodów. Z każdych wyciągam wnioski, które mogą się przydać przy najbliższej okoliczności - mówi Zmarzlik.
Za takie podejście i za pasmo sukcesów Zmarzlik jest niezwykle ceniony przez kibiców. W styczniu zajął trzecie miejsce w plebiscycie "Przeglądu Sportowego" na 10 najlepszych sportowców Polski w 2021 roku. "W tegorocznej edycji najbardziej niezrozumiałe jest trzecie miejsce Bartka, który z tytułem wicemistrza świata powinien mieć problem z zakwalifikowaniem się do 20! Skoro musiał w poprzednim roku uznać wyższość innego zawodnika, wydaje mi się, że powinien to zrozumieć" - denerwował się Paweł Fajdek, zauważając, że zużlowy wicemistrz świata wyprzedził m.in. mistrzów olimpijskich (czwarty był Dawid Tomala, piąty Wojciech Nowicki, a siódme miejsce zajęli złości medaliści ze sztafety mieszanej 4x400 m).
Mistrz rzutu młotem zauważał, że nawet jak na popularność żużla wysokie miejsce Zmarzlika jest zaskakujące. Zwłaszcza gdy się je zestawi z brakiem w najlepszej dziesiątce Piotra Żyły, który w 2021 roku został mistrzem świata w skokach.
- To niestety jest urok plebiscytów. Rok wcześniej z tytułem mistrza świata byłem niżej i też mógłbym mówić, gdzie tu jest sens - odpowiada Zmarzlik, który za rok 2020 został sklasyfikowany na piątym miejscu. - Głosują na nas kibice i pozostaje im podziękować za każdy oddany głos - dodaje zwycięzca tego plebiscytu za rok 2019. Wówczas Zmarzlik sensacyjnie pokonał Roberta Lewandowskiego.
- Robertowi i Idze Świątek szczególnie kibicuję. Generalnie kibicuję wszystkim polskim sportowcom, a im szczególności, bo są najlepsi na świecie w dwóch bardzo prestiżowych dyscyplinach. Kilka razy byłem nawet na meczu Bayernu Monachium oraz na meczach naszej reprezentacji w piłce nożnej. Ale takie wyjazdy to tylko poza sezonem. Od kwietnia do listopada ciężko u mnie o jakikolwiek wolny termin na takie wypady - słyszymy od Zmarzlika.
Od kwietnia do listopada "F-16" jest znów zaprogramowany tak, by lecieć po sukcesy na żużlowych torach. - Jestem przygotowany do cyklu Grand Prix. Jak już mówiłem, oby zdrowo, to nie zabraknie motywacji, aby walczyć o najwyższe cele - podkreśla Zmarzlik. - Bardzo wyjątkowe będą zbliżające się zawody w Warszawie. Stadion Narodowy jest niesamowity i niesamowita jest atmosfera stworzona przez polskich kibiców. Chciałbym, aby na każdych zawodach było tyle kibiców, bo to dla nich jeździmy - dodaje faworyt GP.
Po zawodach w Warszawie do Polski cykl Grand Prix zawita jeszcze trzy razy - w czerwcu do Gorzowa Wielkopolskiego, w sierpniu do Wrocławia i w październiku do Torunia. Wszystkie polskie rundy mistrzostw świata będzie transmitowała ogólnodostępna telewizja TTV. Natomiast cały sezon pokaże Eurosport Extra w serwisie player.pl