15-latek wybudził się ze śpiączki po dramatycznym wypadku. "Wydarzył się cud"

Pod koniec sierpnia środowiskiem żużlowym wstrząsnął dramatyczny wypadek młodego zawodnika - Mateusza Jabłońskiego. 15-latek musiał zostać po nim wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Na szczęście w środę jego ojciec Mirosław poinformował, że syn się wybudził. - Wydarzył się cud - stwierdził krótko komentator nSport+ Tomasz Dryła.

Do wypadku doszło pod koniec sierpnia na treningu juniorów Apatora Toruń. Jak często już bywało podczas takich sesji, na Motoarenie pojawili się także zawodnicy innych klubów, a wśród nich Mateusz Jabłoński z Aforti Start Gniezno. W jego trakcie 15-latek ścigał się z Mateuszem Affeltem i Kacprem Łobodzińskim. Nagle przypadkowo zahaczył motocyklem o tylne koło przeciwnika i stracił panowanie nad pojazdem.

Zobacz wideo Największe wyzwanie w karierze Roberta Kubicy? "Budzi duży szacunek"

- To był normalny trening, a Mateusz już wiele razy bywał u nas na zajęciach. Wypadek wyglądał faktycznie koszmarnie - komentował wtedy na gorąco trener Apatora Tomasz Bajerski, cytowany przez "Przegląd Sportowy". Po przewiezieniu do szpitala młody zawodnik musiał zostać wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, a walka o jego życie trwała kilka godzin. - Czekamy... Walczy o życie... Powstrzymajcie się od komentarzy, że nie żyje, bo cierpią na tym nasi najbliżsi...- pisał na Facebooku ojciec Jabłońskiego - Mirosław. 

Na te wieści wszyscy czekali. Młody żużlowiec wybudził się ze śpiączki

Na szczęście w środę po kilku tygodniach walki Mateusz Jabłoński wybudził się ze śpiączki. - Żyje! Obudził się! Mati ma się dobrze! Długa droga przed nami, ale najważniejsze, że możemy ją planować razem" - przekazał jego ojciec. 

Swojego szczęścia z powodu poprawienia stanu zdrowia młodego żużlowca nie ukrywał komentator nSport+ Tomasz Dryła. - Mamy mistrza świata. Pozdrawiamy Mateusza Jabłońskiego. Muszę to powiedzieć. Dokładnie pięć tygodni temu, po tym, co się wydarzyło na toruńskim torze, komentowaliśmy zawody w Togliatti i słychać było, że byłem straszliwie tym poruszony i głos mi drżał. Nie ma co tego ukrywać - powiedział Dryła na antenie swojej stacji. -  - Byliśmy u Mateusza. Poza tym, że z nim rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wspominaliśmy zawody żużlowe, przybyliśmy piątkę i patrzyliśmy na to, jak chłopak chodzi. To jest najważniejsza informacja, wnosząca dużo ciepła do parku maszyn. Jest bardzo dobrze. Wydarzył się cud - dodał. 

Pozytywne wieści skomentował także inny znany ekspert żużlowy - Krzysztof Cegielski. - Zwycięzcę tego sezonu już znamy, bo wszyscy drżeliśmy o jego zdrowie. Cieszymy się niezmiernie, bo wiemy, jak niebezpieczny jest sport żużlowy. Dobre wieści przyszły tak wcześnie, że to znaczy, że musiało to dotyczyć żużlowca. Żużlowca z prawdziwych kości - podkreślił. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.