Bartosz Zmarzlik w piątkowym Grand Prix w Toruniu mocno skomplikował sobie drogę do zdobycia trzeciego z rzędu mistrzostwa świata. W półfinale zajął dopiero trzecie miejsce, przegrywając z Woffindenem i Maciejem Janowskim i nie awansował do finału.
Na domiar złego dla Zmarzlika, jego jedyny rywal w drodze do tytułu - Artiom Łaguta w imponującym stylu wygrał zawody w Toruniu. W efekcie Rosjanin, który przed przedostatnim turniejem miał zaledwie jeden punkt więcej od Zmarzlika, powiększył przewagę do dziewięciu punktów. Łaguta ma 178 punktów, a Polak 169.
30-letni Rosjanin jest w komfortowej sytuacji do zdobycia pierwszego medalu mistrzostw świata w karierze. W dodatku od razu złotego! Co musi się stać, by to jednak Zmarzlik po raz trzeci z rzędu założył na szyję złoty medal?
Taka droga jest bardzo wyboista. Jedno jest pewne, Polak musi zająć wyższe miejsce w ostatnim, sobotnim Grand Prix w Toruniu, wyższe miejsce od Rosjanina. Mało tego, jeśli Łaguta awansuje do finału lub zajmie piąte miejsce, to cieszyć się będzie ze złotego medalu. A to dlatego, że nawet jeśli w finale Rosjanin zająłby czwarte miejsce, a Zmarzlik wygrał zawody, to i tak miałby przewagę trzech punktów w końcowej klasyfikacji Grand Prix. Za wygraną w Grand Prix jest bowiem 20 punktów, a za czwarte miejsce - czternaście.
Mało tego, odpadnięcie w półfinale Łaguty i wygrana Zmarzlika w turnieju, też nie zagwarantowałaby Polakowi złotego medalu. Wtedy jednak wszystko będzie zależało do tego, które miejsce w półfinale zajmie Rosjanin - trzecie czy czwarte.
Problem jednak w tym, że Łaguta prezentuje wyborną formę, a w tym sezonie tylko raz zabrakło go w finale - na inaugurację w Pradze. Potem aż osiem razy z rzędu jechał w decydującym biegu, a wygrał aż pięć turniejów.
Ostatnie Grand Prix rozpocznie się w sobotę, 2 października o godz. 19.