Największe objawienie ostatniego sezonu w polskim żużlu. Zdradził przyczynę transferu

Norbert Krakowiak okazał się z objawień sezonu 2020 w PGE Ekstralidze. 21-latek poprawił swoją średnią biegopunktową i był czwartym najskuteczniejszym juniorem w całych rozgrywkach. W obszernym wywiadzie nowy nabytek MrGarden GKM-u Grudziądz mówi o tym, jak czuje się ponad miesiąc po bardzo groźnym wypadku, którego doznał meczu o brąz, podaje przyczynę przenosin z Zielonej Góry do Grudziądza oraz opowiada o postępach na studiach.

Po tym jak zakończyłeś sezon 2020 trudno nie zacząć tej rozmowy od pytania o Twoje zdrowie. Dochodzisz powoli do siebie po tym upadku z pierwszego meczu o trzecie miejsce?

Rehabilitacja na pewno potrwa jeszcze przez jakiś czas. To było jednak poważne złamanie, więc tak szybko do tej stuprocentowej sprawności nie dojdę. Mimo wszystko, jestem jednak bardzo pozytywnie zaskoczony tym, jak moje ciało się regeneruje. Młody organizm jednak potrafi zdziałać cuda. Nie wiem jeszcze czy od 1 grudnia będę mógł trenować z pełnym obciążeniem, ale wszystko zmierza do tego, żeby tak się stało.

Złamana ręka z przemieszczeniem, złamane żebro, przebite płuco i odma płucna. Tylu urazów spokojnie można by doznać podczas kilku upadków. Na Ciebie to wszystko spadło w jednym momencie. Nie zraziłeś się do czarnego sportu po tym jak usłyszałeś właśnie taką diagnozę?

Raczej nie. Tych upadków mniej lub bardziej poważnych było już trochę w mojej karierze. Bardziej mogłem zrazić się do żużla gdy byłem młodszy. Wtedy nie miałem jeszcze wykształconych aż tylu umiejętności regulujących i to zbieranie się po kontuzjach trwało dłużej. Teraz raczej myślę, że dobrze, że ten upadek skończył się tylko na takich obrażeniach. Rehabilitacja mogłaby trwać przecież jeszcze dłużej.

Niektórzy jednak takich urazów nie odnoszą przez całe kariery. Nie boisz się, że w kolejnym sezonie może ona wpłynąć na to, że podświadomie będziesz się starał jeździć bezpieczniej?

Tu dochodzimy do innej kwestii, czyli tego jak umysł, a więc ten drugi kluczowy mechanizm, będzie po tym wypadku funkcjonował. W tym przypadku nierzadko ciężej jest wrócić do pełnej sprawności niż w kwestii regeneracji organizmu. W dzisiejszych czasach jednak większość sportowców dba o te dwie swoje maszyny. Ja od kilku lat współpracuję z psychologiem, więc na pewno skupimy się na tym obszarze. Myślę więc, że nie pozostanie po tym śladu i w przyszłym sezonie będę w optymalnej dyspozycji.

A jak przeżywałeś rewanżowy mecz o trzecie miejsce? Mimo kontuzji, pewnie ciągnęło Cię na ten Stadion Olimpijski.

Nie ukrywam, że w szpitalu nie miałem zbyt wiele do roboty, więc wyczekiwałem z niecierpliwością na ten mecz. Chciałem włączyć telewizor i zobaczyć jak radzą sobie koledzy z Falubazu. Wyobrażałem sobie oczywiście przez jakiś czas jakby to było, jakbym mógł wystąpić w tym spotkaniu. Z czasem trzeba było jednak pogodzić się z tym, że medalu w tym roku nie będzie.

Przejdźmy zatem do przyjemniejszych tematów. Nim doszło do tej feralnej kontuzji, mogłeś mówić o rewelacyjnym sezonie. Byłeś jednym z najlepszych juniorów w lidze, a do tego przywoziłeś punkty ze znacznie bardziej doświadczonymi rywalami. Jaka była recepta na te Twoje wszystkie sukcesy w tym roku?

Taki jeden czynnik bardzo trudno wskazać. Moim zdaniem moja dobra postawa w tym roku wynikała z nauki, którą zdobyłem w latach poprzednich. W poprzednich sezonach miałem wiele gorszych meczów, bywało też sporo upadków. Z każdego gorszego wydarzenia wyciągałem jednak lekcję. W sezonie 2019 spadło też na nas, juniorów Falubazu, sporo krytyki. Razem z Damianem i Mateuszem dobrze na nią w tym roku odpowiedzieliśmy. Przyszły efekty tego, że byliśmy cierpliwi i pracowaliśmy.

Zmieniłeś sporo w przygotowaniu kondycyjnym i sprzętowym? Poprawa średniej biegopunktowej o 0,6 punktu musi z czegoś wynikać…

Myślę, że w tych kwestiach przygotowałem się podobnie jak w poprzednim sezonie. Istotne jest jednak to, że wzrosły moje umiejętności i wiedza na tematy związane z regulacją sprzętu. W tym była spora różnica. Z roku na rok z tatą i moim mechanikiem coraz więcej się uczymy. Każdy z nas szukał odpowiednich rozwiązań i coraz częściej udawało nam się osiągać zamierzony efekt.

Dobrze radziłeś sobie również na wyjazdach, co w przypadku juniorów jest rzadkością. Przez te dwa lata, które jeździłeś w PGE Ekstralidze udało Ci się tak dobrze z zaznajomić z obcymi torami?

Tak, te wyjazdy w tym roku zdecydowanie lepiej wyglądały. Tutaj też powiem, że to głównie kwestia nauki. W poprzednim sezonie odjechaliśmy naprawdę sporo zawodów młodzieżowych. Dzięki temu poznawałem tory i teraz wiedziałem, jak mam się na nie przekładać i jak pokonywać je technicznie i taktycznie. Były też inne okoliczności. Może nie jest to łatwe do wychwycenia, ale na wyjazdach mieliśmy trochę szczęścia przy losowaniu pól startowych. Często jeździłem z wewnętrznego pola, które bardzo mi odpowiada. Wykorzystywałem to i te wyniki wyglądały dobrze.

Tych Twoich udanych spotkań w sezonie 2020 było wiele. Jakbyś jednak miał wybrać jedno starcie to które by to było?

Chyba wybrałbym Częstochowę. To był bardzo ważny mecz, a my go wygraliśmy w naprawdę dobrym stylu. Teraz często wracam sobie do tego spotkania. W tamtym meczu dwa razy udało mi się wygrać z mistrzem świata, więc to też ma dla mnie szczególne znaczenie. Dobry mecz miałem też na rozpoczęcie sezonu w Rybniku, ale ten jedyny to będzie to ten z Włókniarzem.

Jak wspominałeś, oprócz Ciebie, w formacji juniorskiej Falubazu świetnie jeździli też Damian Pawliczak i Mateusz Tonder. Nie przeszkadzało Ci, że co chwilę zmieniał Ci się kompan do biegów juniorskich?

Dla mnie to nie był problem. Bardziej to mogło doskwierać Mateuszowi czy Damianowi, bo nie mieli pewności czy będą w składzie. Ja nie miałem takiego poczucia, że co chwilę ktoś nowy wchodzi do drużyny, bo zarówno z Mateuszem, jak i Damianem świetnie się znamy. Jeździliśmy razem wielokrotnie w zawodach młodzieżowych i tam się zgrywaliśmy.

Teraz o biegach juniorskich powoli będziesz już zapominał, bo w przyszłym sezonie czeka Cię seniorski debiut. Zdecydowałeś, że pierwszy rok po karierze juniorskiej spędzisz w MrGarden GKM-ie Grudziądz. Co wpłynęło na to, że postanowiłeś opuścić Zieloną Górę?

Przede wszystkim muszę powiedzieć, że ciężko mi było odchodzić z Zielonej Góry, bo spędziłem w Falubazie naprawdę świetne dwa lata. Decyzja była podyktowana tym, że chcę jeździć. W Falubazie ta rywalizacja o miejsce do lat 24 na pewno byłaby większa niż w Grudziądzu. Jest tam więcej zawodników, którzy wpisują się w ten przepis. W pierwszym sezonie seniorskim chciałem mieć jak najbezpieczniejsze warunki do rozwoju. Tym też się kierowałem przy tej decyzji.

Patrząc na wyniki z poprzedniego sezonu można jednak odnieść wrażenie, że świetnie poradziłbyś sobie z Mateuszem Tonderem i Janem Kvechem w walce o to miejsce w składzie Falubazie. Nie chciałeś z nimi porywalizować o to miejsce?

To też nie było tak, że to była jedyna przyczyna mojego odejścia. Faktycznie statystyki są przy tym zestawieniu po mojej stronie, ale jednak jakieś ryzyko zawsze było. Jak już mówiłem, chcę by ten mójpierwszy sezon seniorski był jak najbezpieczniejszy. Czy to była dobra decyzja? To się okaże po sezonie. Wtedy będziemy się z tych ruchów rozliczać.

W Grudziądzu czeka na ciebie mieszkanka wybuchowa. Twoimi kompanami z drużyny będą m.in. Nicki Pedersen, Krzysztof Kasprzak, czy Przemysław Pawlicki. Nie boisz się, że tyle trudnych charakterów może mieć problem z funkcjonowaniem w jednej drużynie?

Słyszałem już, że Nicki Pedersen zamierza się opiekować Przemkiem Pawlickim i Krzyśkiem Kasprzakiem, więc myślę, że jakichś wielkich scysji między nami wszystkimi nie będzie. Niewątpliwie zła atmosfera nie ma dobrego wpływu na funkcjonowanie zespołu, ale nie obawiam się o to. Zresztą miałem już do czynienia z Nickim w Falubazie i nie przypominam sobie spięć. To profesjonalista i zawodnik skupiony na sobie, ale również dlatego trzy razy był on mistrzem świata.

Z jakimi nadziejami zatem będziesz przystępował do sezonu 2021 w GKM-ie? Liczysz na coś więcej niż walkę o utrzymanie?

Tym celem zawsze są play-offy. Niektórym może to się wydawać śmieszne, że mówimy o play-offach, ale my jesteśmy sportowcami. Będziemy o nie walczyć i liczymy, że kibicom sprawimy sporo radości. Z wszystkimi ocenami składów bym się wstrzymał. O sile wszystkich zespołów przekonamy się jak zobaczymy tabelę po sezonie.

Na koniec porozmawiajmy na tematy niezwiązane z żużlem. Wiem, że poza ściganiem się również studiujesz. Jak odnalazłeś się w zdalnym nauczaniu?

Przede wszystkim to musiałem kupić sobie nowego laptopa, bo ten stary do lekcji online się nie nadawał. Po tych kilku miesiącach mogę powiedzieć, że zdecydowanie wolę chodzić na uczelnię niż uczyć się zdalnie. W domu jest jednak wiele rzeczy, które rozpraszają. W sali przed wykładowcą zdecydowanie łatwiej jest się skupić.

Do skończenia studiów jeszcze daleka droga czy niebawem będzie można do Ciebie mówić Pan magister?

Zdecydowanie daleka droga. Jestem na drugim roku studiów licencjackich, a studiuję psychologię biznesu. Psychologiem zostaje się dopiero gdy uzyska się tytuł magistra. Zostały mi więc niecałe dwa lata licencjatu, a potem kolejne 3.5 razem ze specjalizacją. Sporo nauki jeszcze przede mną.

A Norbert Krakowiak jest na uczelni prymusem czy raczej tym studentem zaliczającym przedmioty w ostatnich terminach?

A to już zależy od przedmiotu. Tę część związaną z psychologią bardzo lubię i zazwyczaj zaliczam w tych najwcześniejszych terminach. Nauka tych rzeczy dobrze mi idzie, bo to są tematy, którymi po prostu się interesuję. Z przedmiotami biznesowymi jest trochę gorzej. Tutaj muszę się uśmiechnąć do kolegów i z nimi współpracować (śmiech).

Poza studiowaniem i żużlem, lubisz też czytać, szczególnie biografie sportowców. Przez kontuzje pewnie mogłeś trochę tych zaległości w literaturze nadrobić. Co zatem ostatnio przeczytałeś?

Trochę tych książek ostatnio było, ale autobiografie raczej za bardzo się nie przewijały. Mamy sporo do czytania na studiach, więc na tę ulubione książki czasem nie można sobie pozwolić. Mogę jednak polecić książki „Siły Spokoju” i „Siła Ducha” (książki oparte o życie Dana Millmana, mistrza świata w gimnastyce akrobatycznej – dop.red.). Jest to opowieść o sportowcu, ale z wieloma elementami psychologii czy nawet duchowości.

Co będziesz robił podczas przerwy od żużla? Może jakiś dalszy wyjazd?

Zawsze gdzieś wyjeżdżałem, żeby od tego wszystkiego chociaż trochę odpocząć i zrobić sobie w głowie małą przerwę. Niestety przytrafiła mi się ta kontuzja. Przez to, że miałem odmę płucną nie mogłem nigdzie polecieć, bo wtedy loty są zabronione. Jakiś dalszy wyjazd mi odpadł, więc będę raczej spędzał czas w domowym zaciszu.

Rozmawiał Bartosz Rabenda

Więcej o żużlu przeczytacie na PoBandzie

Więcej o:
Copyright © Agora SA