Filip Łazowy: Drugie podejście do kontraktu w Toruniu było szczęśliwsze niż to z przeszłości.
Emil Sajfutdinow: Prawda. Już w 2011 roku byłem bliski przejścia do Torunia. Ostatecznie zdecydowałem się pozostać w Bydgoszczy i startować dla Polonii.
Teraz sytuacja była już inna.
- Byłem we Włókniarzu i wcale nie czułem się w Częstochowie źle. Czekałem tylko na decyzję działaczy w sprawie przyszłości. Czas był do końca października. Skoro nie otrzymałem propozycji jazdy dla Włókniarza i nie dostałem zaległych pieniędzy, które mi się należały, zdecydowałem się zmienić klub.
Unibax twierdzi, że był pan jego kadrowym priorytetem.
- Ja dopiero od kilku dni zastanawiałem się nad podpisaniem kontraktu w Toruniu. A ostateczną decyzję podjąłem we wtorek wieczorem.
Wspomina pan jeszcze dramatyczną rywalizację Unibaksu i Włókniarza w tegorocznym półfinale ligi?
- Pamiętam, trudno o niej zapomnieć. Ale wracać do tego już nie chcę.
A do wypadku na Motoarenie spowodowanego - jak się mówiło - zbyt ostrą jazdą Adriana Miedzińskiego?
- Dla mnie najważniejsze, że czuję się już dużo lepiej niż wtedy (śmiech). Kiedy to się stało, wcale bym nie przypuszczał, że nowy sezon spędzę właśnie w Toruniu. Takie jest już żużlowe życie. A co do sprawy tamtego wypadku... Cieszę się, że będę startował w Unibaksie i w tym towarzystwie zawodników.
A rozmawiał pan z Miedzińskim?
- Tak. Po tym wypadku przeprosił mnie, a ja nie mam - i nie miałem - do niego żalu. Taki już jest żużel, wypadki się zdarzają. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie kontuzje już będą mnie omijały.
Gdyby nie wypadek w Toruniu, mógłby pan być teraz mistrzem świata, Europy i liderem najlepszego zespołu w Polsce.
- Tak, straciłem tę szansę przez kontuzję. Mogłem rzeczywiście mieć te tytuły, to było możliwe. Tak czasem bywa. Jestem młody. Wierzę, że największe sukcesy dopiero przede mną.
Jesienią to kwestionowano. Pojawiły się opinie, że specjalnie wyjechał pan z Polski na leczenie, by ukryć to, jak poważne są skutki wypadku.
- Nie, to nieprawda. Czuję się naprawdę bardzo dobrze. Przeszedłem wszystkie badania, nie ma czym się niepokoić. Zresztą ja jestem takim człowiekiem, że gdyby coś było nie tak, jak powinno, to sam bym to zgłosił. Mogę bez problemu walczyć na torze.
Ten w Toruniu należy do ulubionych.
- Bardzo. Motoarena to tor, który sprzyja walce na całej długości i szerokości. Bardzo pasuje mi ta nawierzchnia. Zawsze lubiłem się tutaj ścigać. Teraz będę miał jeszcze więcej okazji.
Unibax będzie drużyną gwiazd - pięć pozycji seniorskich to pięciu znakomitych żużlowców. Dwóch mistrzów świata seniorów, dwóch byłych młodzieżowych mistrzów globu i triumfator ostatniego Grand Prix. Dziwnie będzie walczyć w takim towarzystwie?
- Będzie to drużyna wyjątkowa. Tomasz Gollob - legenda. Zawodnik, od którego można się wiele nauczyć. Do tego dochodzą Australijczycy Chris Holder i Darcy Ward. Znakomici żużlowcy. Jeszcze jest Miedziński, który przed kontuzją był w wysokiej formie. Takie rozwiązanie daje komfort. Jak mi coś pójdzie nie tak, wiem, że ktoś nadrobi tę stratę. Do tego wszyscy potrafią jechać parą - to też mi się podoba.
Unibax stworzył najmocniejsze zestawienie w swojej historii nie bez powodu. Jaki wpływ na zespół ma to, że zacznie walkę od ośmiu ujemnych punktów?
- Przede wszystkim chcę powiedzieć, że sprawa kar nie miała żadnego wpływu na moją decyzję. Wiedziałem, że Unibax nie wycofa się z rozgrywek. Inaczej by przecież ze mną nie rozmawiali. Ujemne punkty spowodują, że będzie jeszcze ciekawiej. Trzeba będzie jechać niemal bezbłędnie. Głównym celem będzie miejsce w czołowej czwórce i wtedy w play-off wszystko stanie się możliwe.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!