Speedway Ekstraliga. Mistrz Polski bez finału?

Skandal na zakończenie sezonu najlepszej żużlowej ligi świata. Władze Speedway Ekstraligi zamknęły na miesiąc tor Unii Leszno za spreparowanie nawierzchni w półfinale z Unibaksem Toruń. - Albo pojedziemy u siebie, albo żadnej walki o medale nie będzie - zapowiada prezes Unii Józef Dworakowski.

Zamknięcie stadionu na miesiąc i 75 tys. zł grzywny za nieregulaminowe przygotowanie toru to najwyższa kara, jaką dotychczas orzekła Speedway Ekstraliga. Półfinałowe spotkanie z Unibaksem odbyło się w poprzednią niedzielę i trwało aż cztery godziny - ponad dwa razy dłużej niż normalny mecz. Zespół z Leszna wygrał wysoko, aż 53:36, i zapewnił sobie świetną zaliczkę przed wczorajszym rewanżem. Według torunian dlatego, że specjalnie spreparował tor. Chodzi o to, że nawierzchnia nie była jednakowo przyczepna na całej długości i szerokości - to daje przewagę gospodarzom, którzy wiedzą, gdzie jedzie się najszybciej, i mogą wybierać takie właśnie ścieżki. Sędzia meczu Leszek Demski najpierw o godzinę opóźnił rozpoczęcie meczu, żeby ekipa z Leszna poprawiła nawierzchnię. Potem po trzecim biegu kazał jeszcze robić to samo kolejne 50 min.

Spotkanie zostało dokończone, ale dwaj żużlowcy z Torunia odnieśli kontuzje, Adrian Miedziński złamał obojczyk, a Emil Pulczyński kostkę.

- Upadki nie miały nic wspólnego ze stanem toru. Piętnaście biegów się odbyło. Mecz został rozegrany do końca a teraz kara. Dlaczego? - pyta szef Unii - Każdy wie, że jeździmy od kilku lat na przyczepnym torze. Tak samo było z Unibaksem - dodaje

- Nikt nie wróci zdrowia Adrianowi Miedzińskiemu i Emilowi Pulczyńskiemu. Nie odzyskamy też punktów straconych w Lesznie. Cieszy mnie w tej sytuacji tylko to, że uznano w stu procentach winę Unii. To przeczy stwierdzeniom niektórych panów o tym, że tor był wspaniały i bezpieczny dla zawodników - mówi szef Unibaksu Wojciech Stępniewski.

Kara dla Unii jest tak surowa, bo jak uzasadnia komisja SE, jest to szóste w ciągu trzech lat tego typu wykroczenie leszczyńskiego klubu. "Obwinionego należy uznać za recydywistę w tym zakresie. Poprzednie kary łagodniejszego rodzaju nie przyniosły żadnego rezultatu" - uzasadnili członkowie komisji.

To oznacza, że w Lesznie nie będzie się mógł odbyć decydujący mecz o medal w lidze. Jest zaplanowany w ciągu dwóch najbliższych tygodni.

- Cyrk sobie zrobili. Na komisji był nasz wiceprezes Marek Ślotała, ale nikt go nie chciał słuchać. Składamy odwołanie, ale nie mamy pojęcia, czy to ma sens. Czy w ciągu tygodnia zdąży się zebrać Trybunał PZMot. Dla mnie to kara wymierzona przeciwko Dworakowskiemu. To niech mnie karzą, ale dadzą jechać tym chłopcom i pozwolą kibicom cieszyć się żużlem - broni się Dworakowski. Szef Unii już zapowiada, że jego zespół nie zamierza rozgrywać pojedynku o medal poza Lesznem. - Albo pojedziemy u siebie, albo żadnej walki o medale nie będzie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA