Sezon 1997 - Piotr Protasiewicz po raz pierwszy jest stałym uczestnikiem Grand Prix, w klasyfikacji zajmuje 13. miejsce. W kolejnym roku jest słabiej - 21. lokata, w sezonie 2001 - 20. pozycja, dwa lata później - 11. miejsce, a w sezonach 2004 i 2006 - odpowiednio 15. i 16. Niepowodzenia wyraźnie zniechęciły zawodnika do rywalizacji z najlepszymi na świecie, był czas, że nie chciał o Grand Prix nawet słyszeć. Co więc po pięciu latach zmieniło się w nastawieniu żużlowca do imprezy, w której - poza momentami niezłej jazdy - głównie oglądał plecy rywali?
Cofnijmy się o parę lat. W 2007 r. "Protas" wraca do swojego macierzystego klubu w Zielonej Górze, w jego planach nie ma już miejsca na starty w Grand Prix, choć w kolejnych sezonach próbuje jeszcze ścigać się w eliminacjach. Bardziej jednak skupia się na tym, by dobrze punktować w ekstralidze, a jego reprezentacyjne ambicje sięgają miejsca w reprezentacji Polski na drużynowy Pucharu Świata, rywalizacja indywidualna spada na dalszy plan. - Sam powrót do Grand Prix i zadowolenie z tego nie wchodzą w grę. Wracałem już tyle razy, dlatego jeśli znowu miałbym tam startować, to tylko na takim poziomie, który zadowoliłby i mnie i kibiców - mówił wtedy Protasiewicz. - Nie będzie już tych trzydniowych wyjazdów, z których po niepowodzeniach wracałem rozbity psychicznie. Wiadomo jak w Grand Prix spisywałem się ostatnio. Niech to zostanie gdzieś we mnie.
W kolejnych sezonach "Protas" stara się już nawet nie rozmawiać o swoim powrocie do Grand Prix, wydaje się, że temat faktycznie na stałe zostaje zamknięty. Choć - trzeba zaznaczyć - zielonogórzanin wciąż nie rezygnuje z udziału w eliminacjach. Uważa, że trzeba korzystać z okazji do startów, ale nie stawia przed sobą żadnych konkretnych celów.
Przed dwoma laty w finale eliminacji Protasiewicz ociera się jednak o awans do grona najlepszych na świecie. Wynik uzyskany w Grand Prix Challenge stawia go w roli pierwszego rezerwowego dla stałych uczestników cyklu w sezonie 2010. Traf chce, że w jednym z turniejów rękę łamie Rosjanin Emil Sajfutdinow, to sprawia, że przed wychowankiem Falubazu otwiera się szansa na start w Grand Prix. Korzysta z niej, ale pierwsza próba - w Kopenhadze - kończy się fatalnie, pięć zer, czyli żużlowa olimpiada, to wstydliwe osiągnięcie. - Wszyscy wiemy, jak ja w tych cyklach Grand Prix jeździłem, teraz pojechałem trochę z łapanki, w ogóle nie byłem przygotowany - mówił "Protas". - Żeby przywieźć pięć zer, to trzeba naprawdę bardzo się postarać. Trochę wstydu przyniosłem sobie i kibicom. Trudno, temat Grand Prix trzeba zamknąć.
"Olimpijczyk" decyduje się jednak na start w Toruniu. Jest trochę lepiej niż w Danii, ale też kiepsko, dlatego po zawodach oświadcza: - To był mój ostatni turniej w Grand Prix. Nie potrafię się już chyba odnaleźć w tym cyklu, w tej całej rywalizacji.
Wtedy rezygnuje też z udziału w eliminacjach, a selekcjoner kadry narodowej Marek Cieślak tak to komentuje: - Piotrek wciąż jest bardzo dobrym zawodnikiem, ale jego czas w Grand Prix minął. Dlatego radzę mu, by zszedł na ziemię, niech się raczej realizuje w tym, na co go jeszcze stać.
W kolejnych turniejach kontuzjowanego Emila Sajfutdinowa zastępują inni. Ale niespełna trzy miesiące po turnieju w Toruniu - po kolejnym urazie Rosjanina - Protasiewicz znów otrzymuje zaproszenie startu w GP, w ostatnich zawodach w Bydgoszczy. Zielonogórzanin niespodziewanie mówi: - Nie przypuszczałem, że Emil będzie miał tak ogromnego pecha i przez kolejną kontuzję nie wystartuje do końca sezonu. Zapowiadałem, że występem w Toruniu zakończę swoją karierę w Grand Prix, jeśli jednak otworzyła się szansa na to, by pojechać w Bydgoszczy, na torze, na którym spędziłem wiele pięknych lat swojej kariery, to postanowiłem z niej skorzystać. Fajnie byłoby zamknąć ten rozdział w moim życiu dobrym występem. Bydgoszcz to siedziba firmy Pentel, mojego głównego sponsora, i to właśnie jemu tym występem chcę podziękować za pomoc.
Na bydgoskim torze idzie mu całkiem nieźle, m.in. wygrywa dwa wyścigi i awansuje do półfinału. Finał był blisko, ale po prostym błędzie "Protas" jednak odpada z rywalizacji. Zaraz po zawodach mówi: - Nie mam już 20 lat, a 35. Trzeba się na czymś skupić. Mam wieloletni kontrakt w Zielonej Górze i chciałbym poświęcić się występom ligowym. Do Grand Prix droga jest zbyt długa, no chyba że będę w jakiejś megaformie. Zobaczymy, ale na chwilę obecną zakończyłem występem w Grand Prix w Bydgoszczy moje starty w cyklu.
Kilka dni później słyszymy jednak od "Protasa" coś takiego: - Powiem tak: tylko zwierzę nie zmienia zdania. Dlatego, gdybym czuł się świetnie i miał świetny sprzęt, to niewykluczone, że jeszcze bym się szarpnął, ale to odległy temat.
Ten odległy temat wyraźnie staje się bliski po kilku miesiącach. U progu sezonu Protasiewicz zapewnia, że w przerwie zimowej przygotowywał się jak nigdy dotąd, że liczy na wyraźne odrodzenie się w roli żużlowca. I faktycznie sezon jest dla niego kapitalny. Zielonogórzanin oprócz tego, że jest jednym z najlepszych zawodników w ekstralidze, to staje się podporą reprezentacji Polski, a kolejne etapy eliminacji do Grand Prix forsuje z łatwością. Nie mówi wprost o powrocie do cyklu, ale przed turniejem Grand Prix Challenge chyba już nikt nie ma wątpliwości, że "Protas" stawia na awans. - Moje wyniki pokazują, że jestem gotów do rywalizacji z najlepszymi, czuję, że mogę podjąć z nimi walkę - mówił przed wyjazdem na zawody do szwedzkiej Vetlandy. Zajmuje trzecie miejsce, dostaje stały numer w Grand Prix 2012 i od razu zaznacza: - Cieszę się, że wracam, to jest jednak dopiero początek drogi. Statystowanie mnie nie interesuje, a ja czuję się na siłach, by jeszcze kartę Grand Prix w mojej karierze zapisać na nowo.
Co stało się z Piotrem Protasiewiczem w tym sezonie? Jak to możliwe, że w tak krótkim czasie, tak mocno zmienił podejście do żużla? - Oczywiście mogą zdarzać się wzloty i upadki, ale wydaje mi się, że chyba trafiłem na odpowiednio wysoki pułap, jeśli chodzi o moje podejście do żużla. Czuję się po prostu mocny - twierdzi kapitan Falubazu, który po turnieju w Vetlandzie zdradził, że przed tegorocznym sezonem poprosił o pomoc psychologa. - Zimą w Zielonej Górze rozpocząłem pracę z bardzo dobrą panią, która pomaga mi, bym miał silniejszą głowę wtedy, gdy presja staje się bardzo duża - powiedział "Protas". - W Grand Prix to był mój największy problem, mam nadzieję, że teraz zniknie, czuję, że narodziłem się na nowo. Jeśli chcesz jeździć bardzo dobrze na żużlu, to oprócz dobrych silników i kondycji, musisz mieć też pozytywne myśli, a ja z tym miałem największy problem. W rozgrywkach ligowych jeździłem bardzo dobrze, ale słabo w finałach Pucharu Świata i w Grand Prix. Teraz jestem gotowy, silniejszy niż kiedykolwiek.
Zielonogórzanin zaznacza też, że już przed rokiem miał plan, by znów ścigać się w światowej elicie. - Po Grand Prix w Bydgoszczy, kiedy zastępowałem Emila, powiedziałem mojemu teamowi, że chcę wrócić do Grand Prix - stwierdził Protasiewicz. - Po dziesięciu miesiącach udało mi się. Uważam, że jestem gotowy na starty z najlepszymi na świecie. Oczywiście nie obiecuję od razu zwycięstw w turniejach, ale mentalnie czuję się dużo mocniejszy. Nie jestem szczęśliwy z samego faktu awansu, ja w GP chcę się ścigać tak samo dobrze, jak w meczach ligowych i tegorocznym Pucharze Świata. To jest mój plan na kolejny sezon.