Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Skontaktuj się z nami
Nasi Partnerzy
Inne serwisy
Przed rokiem był wielką rewelacją Grand Prix. W 12 turniejach pięć razy stawał na podium. Raz wygrał w Pradze na Stadionie Marketa. To wystarczyło do tego, by 24-letni dziś Brytyjczyk mógł świętował tytuł mistrza świata. To była chyba największa sensacja w dotychczasowej historii GP. Tym bardziej, że poprzednio niewiele wskazywało na to, że Woffinden może osiągnąć tak wspaniały wynik. To w głównej dzięki niemu Sparta Wrocław utrzymała się w Enea Ekstralidze. Niestety kosztem m.in. bydgoskiej Polonii.
Najbardziej utytułowany żużlowiec w stawce tegorocznego cyklu Grand Prix. Trzykrotny mistrz świata (2003, 2007, 2008) ma wielką ochotę powiększyć swoją kolekcję o kolejne złoto. Szansa jest na to spora, bo fachowcy wskazując faworyta, najczęściej wymieniają właśnie Duńczyka. Pedersen od lat utrzymuje się w światowej czołówce i od lat jego jazda budzi spore kontrowersje. Zdaniem rywali z toru jeździ zbyt brawurowo i na pograniczu faulu. Kilku żużlowców starcie z nim na torze okupiło kontuzjami. Te nie omijają też samego Pedersena. W sumie w turniejach Grand Prix triumfował już 13 razy.
Jak do tej pory odnosił sukcesy w zawodach mniejszej rangi. W swoim dorobku ma złote medale Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów (2005), Indywidualnych Mistrzostw Europy (2003) i aż cztery tytuły Drużynowego Pucharu Świata. W Grand Prix zadebiutował w 2004 roku. Przed kolejne trzy lata ze światową czołówką walczyć mógł tylko dzięki ?dzikiej karcie?. W 2007 r. w Bydgoszczy z dorobkiem 17 pkt zajął drugie miejsce. W ubiegłym roku dwa razy stawał na podium: w Pradze (2) i Cardiff (3). Tegoroczny sezon też rozpoczął nieźle, bo trzecim miejscem w Auckland.
Największa sensacja tegorocznego sezonu. Wielokrotny indywidualny mistrz Niemiec po raz pierwszy w turnieju Grand Prix wystartował przed rokiem. W Toruniu nie zdobył choćby jednego punktu. W tym sezonie jest już jednak stałym uczestnikiem cyklu i zaczął go doskonale. Wygrał GP Nowej Zelandii w Aucklad i do Bydgoszczy przyjeżdża jako lider klasyfikacji generalnej. Ciekawostką jest fakt, że jako jedyny uczestnik Grand Prix nie startuje w żadnej z polskich lig.
26 maja 2012 roku Fredrik Lindgren wygrywa w Grand Prix Szwecji. Triumf na stadionie Ullevii w Goeteborgu był jak to tej pory jedynym turniejowy zwycięstwem Szweda. To niespodzianka, bo od wielu lat uznawany jest za duży, ale ciągle niezrealizowany talent. Obecny sezon jest szóstym, w którym Lindgren jest stałym uczestnikiem cyklu GP. Przez ten czas tylko sześć razu stawał na podium poszczególnych turniejów. To zdecydowanie za mało, by myśleć o sukcesach. Obecny rok zaczął jednak nieźle, od czwartej lokaty w Auckland.
Doskonale rozpoczął swoją przygodę z cyklem Grand Prix. Pojawił się w nim w 2010 roku. I już w szóstym turnieju w Cardiff okazał się najlepszy. Już wtedy fachowcy wskazywali go jako przyszłego mistrza świata. Na potwierdzenie tej tezy Australijczyk nie pozwolił zbyt długo czekać. Dwa lata później zdobywając w sumie 160 punktów, w wieku 25 lat został najlepszym żużlowcem globu. Przed rokiem bardzo chciał obronić tytuł, ale na przeszkodzie stanęła mu poważna kontuzja, która wyeliminowała go z pięciu ostatnich turniejów. W Polsce broni barw toruńskiego Unibaksu.
Zdolny, ale bardzo chimeryczny. Tak najczęściej określa się Duńczyka. Od kilku lat startuje w Grand Prix. Tylko raz udało mu się wygrać turniej (2010, Goeteborg). Po raz ostatni na podium stał w 2011 w Malilli. Był trzeci. Od tego czasu obniżył loty, choć akurat obecny sezon rozpoczął nieźle. W Auckland był piąty i w Bydgoszczy będzie chciał przynajmniej powtórzyć ten wynik. W Polsce zdążył zaliczyć już siedem klubów. W żadnych z nich nie był czołową postacią.
To w nim upatruje się następcy Tomasza Golloba. Doskonale zna smak sukcesu w Grand Prix. Na koncie ma już pięć indywidualnych zwycięstw. Ponadto 20 razy stawał na podium poszczególnych turniejów. Do kolekcji brakuje mu już tylko tytułu mistrza świata. Inne medale już ma. W 2010 i 2013 był wicemistrzem, a w 2011 cieszył się z brązowego medalu IMŚ. Co ciekawe, nigdy nie stanął na podium w podczas zawodów rozgrywanych w Bydgoszczy. Więc może tym razem mu się uda?
Byłemu mistrzowi świata juniorów przepowiadano wielką przyszłość, ale indywidualnie zbyt wielu sukcesów na swoim koncie ma. Jako stały uczestnik Grand Prix zadebiutował w 12 lat temu. Przez ten czas wygrał osiem turniejów, w tym jeden w Bydgoszczy (2010). Najbardziej udany dla niego był rok 2011, w którym został wicemistrzem świata. Później jednak było coraz gorzej. Kolejne sezony kończył 9. i 13 miejscu.
Wystrzelił w poprzednim roku. Przed 2013 uważany był na przeciętnego żużlowca. W turniejach GP z dobrej strony pokazywał się sporadycznie. Ale w ubiegłym sezonie był rewelacją. Zwycięstwa w Grand Prix Włoch i Skandynawii sprawiły, że miał nawet szanse na złoto. Ostatecznie skończyło się na brązowym medalu, co i tak było to sporą niespodzianką. Kibice w Danii mają nadzieję, że ten sezon będzie podobny. Zaczęło się kiepsko. Sześć punktów zdobytych w Auckland dało Iversenowi dopiero 12. miejsce.
Wielka gwiazda żużla. Amerykanin ma już 44 lata i ciągle walczy jak równy z równym z najlepszymi na świecie. Gdy w 1997 roku po raz pierwszy zdobywał tytuł mistrza świata, większość z jego obecnych rywali w GP ścigała się co najwyżej na rowerach z czterema kółkami. Zawsze uśmiechnięty Hancock to chyba najbardziej lubiany przez kibiców i przeciwników żużlowiec. Dlatego też wielu świętowało, gdy w 2011 ponownie świętował tytuł mistrzowski. Ogólnie w swojej karierze wygrał już 17 turniejów GP i aż 51 razy stawał na podium
Kilka lat uważany był za wielki talent, ale nie zrobił takiej kariery, jakiej oczekiwano. Słoweniec najlepszy w GP miał poprzedni sezon. Aż trzy razy stawał na drugim stopniu podium (tak było m.in. podczas rozgrywanego w Bydgoszczy Grand Prix Europy). Niestety w innych turniejach zawodził i ostatecznie zajął najwyższą w karierze 7. lokatę. Dzięki temu utrzymał się w cyklu. Ten obecny zaczął kiepsko. Tylko sześć punktów w Aucklad i dopiero 11. miejsce nie wróżą mu najlepiej.
Dwukrotny indywidualny mistrz świata ma wszelkie dane ku temu, by podobne sukcesy osiągać także wśród seniorów. 27 sierpnia 2011 w swoim debiucie w Grand Prix na torze w Toruniu zdołał wspiąć się na podium (był trzeci). Niespełna rok później był już najlepszy. W sztucznym torze w Kopenhadze wywalczył 19 pkt. Potem jeszcze był drugi w Daugavpils, a cały cykl zakończył na 8. miejscu. Niestety prześladują go kontuzje. Przykład? Pierwsze tegoroczne GP w Auckland. Na szczęście zapowiada, że pomimo urazu w Bydgoszczy stanie na starcie.
Startuje w Grand Prix tylko dlatego, że inni z zrezygnowali z walki o mistrzostwo świata. Bydgoskie zawody będą dopiero trzecimi w cyklu z udziałem Australijczyka. Przed rokiem w Toruniu zdobył 6 oczek, a w Auckland zaledwie cztery. A to oznacza, że na torze Polonii raczej wiele po nim spodziewać się nie będziemy mogli.
Anglik od lat promowany jest przez swoich rodaków z firmy BSI, która organizuje cały cykl. To on najczęściej dostaję stałą ?dziką kartę? przynależną Brytyjczykom. Zbyt wiele jakości do Grand Prix nie wnosi. Chociaż w ciągu 11 lat startów siedem razy stał na podium. Raz stało się to w Bydgoszczy w 2010 roku (był drugi). Jego obecna forma nie rokuje najlepiej. W Aucklad był ostatni. Zawiódł też w meczu ligowym rybnickiego ROW-u z Polonią.
Dostał dziką kartę na bydgoskie zawody. Dość niespodziewanie, bo organizatorzy mieli nadzieję, że otrzyma ją Tomasz Gollob. Ten jednak zrezygnował i na torze Polonii zobaczymy żużlowca Unibaksu. Miedziński największy triumf odniósł jesienią na swoim torze w Toruniu. Zwyciężył w Grand Prix na Motoarenie. Czy w Bydgoszczy powtórzy ten wynik?