Ani słowa o żużlu, czyli jak prezesi kuszą zawodników

Kuriozum Ekstraligi żużlowej: prezesi polskich klubów bronią się jak mogą przed przyznaniem, że już rozpoczęli na dobre negocjacje z kandydatami do zespołów. Oficjalnie nazywają je zwykłymi ?zaproszeniami na kawę?, które nie mają nic wspólnego z rozmowami o kontraktach. Boją się kar, których w rzeczywistości nie ma. Ale o tym nie wiedzą.

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

- A to gaduła - mówi ze śmiechem Marta Półtorak, szefowa beniaminka Ekstraligi PGE Marmy Rzeszów o Jasonie Crumpie. Australijczyk, który w tym sezonie stracił tytuł mistrza świata, dotychczas reprezentował Betard Wrocław. Jest już po negocjacjach z PGE Marmą, o czym bez skrupułów informuje. Ale Półtorak zapytana o rozmowy z Crumpem ogranicza się jedynie do komentarza o "gadule". Odmawia wypowiedzi na temat negocjacji.

Takich sytuacji tej jesieni w Ekstralidze jest więcej.

W Gorzowie Wielkopolskim prezes Caelum Stali Władysław Komarnicki zdążył powiedzieć, że "Grzegorz Walasek był w kręgu naszych zainteresowań, ale już nie ma tematu".

Działacz innego klubu Ekstraligi kpi z tych słów: - To kwintesencja całego cyrku. Był kandydatem, ale już nie jest. Bo co? Przecież to naturalne, że strony się spotkały, porozmawiały, okazało się, że różnica w oczekiwaniach i możliwościach klubu jest za duża. Czyli doszło do normalnych negocjacji. Ale nikt tego nie powie wprost, żeby się nie narazić.

Emil Sajfutdinow, w ubiegłym sezonie brązowy medalista Grand Prix i zawodnik Polonii Bydgoszcz, jest w trakcie negocjacji z toruńskim Unibaksem. W ubiegłym tygodniu przyjechał do jego siedziby ze swoim menedżerem Tomaszem Suskiewiczem. Oficjalnie na kawę i tylko po to, by towarzysko spotkać się z prezesem Unibaksu Wojciechem Stępniewskim.

Ten z jednej strony przyznaje, że jest zainteresowany Sajfutdinowem, ale jednocześnie od razu zaznacza, że "rozmowy z zawodnikami będą możliwe dopiero w grudniu".

Takiej wersji trzymają się wszyscy szefowie klubów, którzy zaprzeczają, by jesienią rozmawiali o kontraktach z zawodnikami, choć w praktyce negocjacje toczą się już od późnego lata.

Doświadczony trener polskiego klubu: - Ten przepis Ekstraligi to jakiś żart. Przecież nie można zabrać prezesom i zawodnikom telefonów, nie można im zabronić umawiać się na kawę i towarzyską rozmowę. Lepiej byłoby otwarcie mówić, kto z kim rozmawia. Teraz trzeba uważać na każde słowo, bo grozi to karami.

Problem w tym, że kar nie ma.

- Sam dziwię się temu, co czasami czytam - mówi Ryszard Kowalski, szef Speedway Ekstraligi, spółki organizującej rozgrywki. Czy prezesi klubów nie znają regulaminu? Nie ma żadnych kar za prowadzenie teraz negocjacji. Nie trzeba czekać z upublicznianiem takich rozmów do grudnia. Według regulaminu negocjacje są możliwe po ostatnim meczu danego zawodnika w sezonie.

Finał ligi odbył się kilka tygodni temu, większość żużlowców skończyła sezon jeszcze wcześniej. Od tego czasu żaden z zawodników i prezesów nie przyznał się oficjalnie do prowadzenia rozmów kontraktowych w sprawie zmiany klubu.

Szwedzi walczą o Tomasza Golloba ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.