Żużlowe GP. Polacy tworzą historię

- Myślę, że będę mistrzem świata! Kibice, zrobię to dla was! -wykrzyczał stojąc na najwyższym stopniu podium Tomasz Gollob tuż po tym, jak w Toruniu wraz z innymi Polakami przeszedł do historii cyklu.

GP Polski - tak relacjonowaliśmy na żywo ?

Odkąd w 1995 r. żużlowe mistrzostwa świata mają formułę zbliżoną - nomen omen - do Formuły 1 i zwycięzcę wyłania serią turniejów na różnych torach, jeszcze nigdy na podium nie stanęło jednocześnie trzech reprezentantów tego samego kraju. Zdarzały się zawody, w których w czołówce było w dwóch. Ale nigdy jeszcze podium nie było zajęte przez tercet. Aż do sobotniego wieczora na toruńskim stadionie Motoarena.

- Polacy chyba sami nie wierzą w to, co teraz widzą! - krzyczał w relacji dla radia jeden z duńskich dziennikarzy, kiedy Gollob jako zwycięzca Grand Prix w Toruniu polewał szampanem drugiego w zawodach Rune Holtę. Po chwili obaj zaatakowali butelkami trzeciego Jarosława Hampela, który nawet się nie chował, a z radością rozkładał ramiona, jakby prosząc o jeszcze więcej. To był najbardziej polski wieczór w historii mistrzostw. - Ach, a gdyby jeszcze udało się do finału wprowadzić czwartego naszego człowieka - rozmarzył się później w parku maszyn trener kadry narodowej Marek Cieślak.

Kiedy w finałowym wyścigu turnieju Gollob wygrał swój siódmy z rzędu wyścig tego dnia - i to z łatwością, jakby był to zaledwie niewiele znaczący trening przed Grand Prix - zrzucił swoją maskę chłodnego, niedostępnego profesjonalisty. Jeszcze na dzień przez zawodami nie chciał rozmawiać z dziennikarzami, nie kontaktował się z innymi żużlowcami. Był oficjalny, zamknięty, chłodny, wyłączony. Kiedy już zwyciężył, pokazał swoją drugą twarz. Jeszcze na motocyklu, po zwycięstwie, machał przekazanym mu przez jednego z kibiców biało-czerwonym szalikiem niczym w lassem. Puszczał kierownicę, machał do 17 tys. fanów na trybunach, popisywał się jazdą na jednym kole, kipiał energią i radością. Gdy już wszedł na podium, najpierw łamał mu się głos. Wzruszony, próbował dyplomatycznie - tak, jak zapytani wcześniej Hampel i Holta - odpowiadać po angielsku na pytania w transmisji telewizyjnej, aż w końcu spontanicznie przeszedł, wbrew regułom, na polski. Wtedy złożył deklarację o mistrzowie.

Odważną. Później, na konferencji prasowej Gollob już nieco tonował nastroje tłumacząc, że to tylko jeden wielki dzień, a przed nim jeszcze inne turnieje. Ale w takiej formie jak z soboty, Gollob jest poza zasięgiem wszystkich przeciwników.

Najbardziej było to widać na tle obecnego mistrza świata, Jasona Crumpa. Australijczyk, wspierany z trybuny głównej przez swojego wielkiego przyjaciela, asa Formuły 1 Marka Webbera, był w części zasadniczej najlepszy na torze obok Golloba. Ale w finale mógł jedynie podziwiać, jak główny dziś kandydat do mistrzostwa wygrywa start, pokonuje łuki z niezwykłą lekkością, wręcz bawi się ściganiem. Przewaga Golloba nad konkurencją była przygniatająca.

Również nad Jarosławem Hampelem. Ten był przed turniejem w Toruniu liderem Grand Prix. Na Motoarenie nie zawiódł, ale - choć miał świetnie przygotowany motocykl - do klasy Golloba było mu daleko. - Nie mogłem zrobić nic więcej - mówił.

Nie byłoby polskiego podium w Toruniu, gdyby nie Holta. Norweg, który ma krajowy paszport i od kilku lat oficjalnie reprezentuje nową ojczyznę - mieszka na co dzień w Częstochowie - niezmiennie lepiej się ściga, niż mówi po polsku. W sobotę kilka razy pokazywał, że jest w stanie wcisnąć się w najmniejszą lukę między dwoma zawodnikami, a kiedy się rozpędzał, sprawiał wrażenie, jakby jego silnik był dwa razy szybszy niż należące do rywali. - No, moje motori są szybki (UWAGA: NIE POPRAWIAĆ, TAK TO BRZMIAŁO) - mówił zadowolony po turnieju. Wspominał też, że uczy się słów hymnu. Kiedy po triumfie Golloba ten zabrzmiał na Motoarenie, śpiewali - niczym trzej tenorzy - i Gollob, i Hampel i Holta. Choć ten ostatni nie tak odważnie, jak pierwszy.

Wśród uczestników Grand Prix opinie są podobne: po turnieju w Toruniu Gollob jest głównym kandydatem do mistrzostwa. - Zasługuje na tytuł, to jest zupełnie inny żużlowiec niż wcześniej - z niedowierzaniem oceniał go Crump. Skąd metamorfoza? Gollob: - Po prostu dużo pracuję nad sprzętem. Sporo się zmieniło od ubiegłego roku.

Do końca mistrzostw pozostały turnieje w Cardiff w Wielkie Brytanii, Malili w Szwecji, Gorican w Chorwacji, Vojens w Danii, Terenzano we Włoszech i w Bydgoszczy, gdzie Gollob wygrywał już sześciokrotnie.

Klasyfikacja generalna po czterech eliminacjach:

Wielkie pieniądze w GP to mit - Trzeba dokładać ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.