Liderowi RKM-u Rybnik pospawano złamane kości

Zawodnik RKM-u ROW-u Rybnik Ronnie Jamroży złamany obojczyk wyleczył coraz popularniejszą wśród żużlowców metodą spawania kości.

Z zabiegów naświetlania laserem złamanych kości, w świecie żużlowców nazywanych spawaniem, od kilku lat słynie klinika doktora Briana Simpsona w Ipswich. Z różnym skutkiem korzystało z niej wielu polskich zawodników, m.in. Jarosław Hampel, Sławomir Drabik, Krzysztof Kasprzak i Piotr Świderski. Tę metodę leczenia wybrał też jeden z liderów rybnickich "Rekinów" Ronnie Jamroży.

Jego kariera obfituje w liczne kontuzje. Tylko w tym sezonie zdążył już zaliczyć poważny upadek na torze w Rybniku zakończony wstrząśnieniem mózgu. Potem złamał obojczyk w czasie jazdy na motocrossie. - Zapowiadała się dłuższa przerwa w rozgrywkach ligowych, chciałem podtrzymać kondycję i kontakt z motorem. Na wyjeździe z winkla, przy dużej szybkości niefortunnie upadłem i obojczyk nie wytrzymał - wspomina Jamroży. Żużlowiec postanowił leczyć się w klinice Simpsona. - Chodziło mi o czas. Decydując się na zwykłą operację, przerwa w startach potrwałaby nawet osiem tygodni - wyjaśnia Jamroży.

W klinice żużlowiec w ciągu trzech dni został poddany ośmiu zabiegom napromieniowania laserem złamanych kości. - Każdy trwał dokładnie 14 minut. Przed naświetlaniem przykładany był do ciała magnes, dopiero potem odbywało się spawanie. Towarzyszył mu delikatny ból. Najważniejsze, że po trzech dniach zabiegów kość była jak nowa - mówi Jamroży.

Zawodnikowi pomógł w wyjeździe Robert Miśkowiak, który przez lata jeździł w Ipswich Witches, a na miejscu opiekował się nim Maciej Pietraszek, mechanik Hampela. Zawodnik mieszkał w tym czasie u angielskiej rodziny. Koszty leczenia Jamroży musiał pokryć z własnej kieszeni. Jeden zabieg to wydatek 80 funtów. - Gdyby wypadek zdarzył się na torze żużlowym, mógłbym prosić o pomoc rybnicki klub. W tej sytuacji nie wypadało. Pomogli mi też moi sponsorzy - wyjaśnia zawodnik.

Trzy lata temu klinikę odwiedził też były "Rekin" Świderski, któremu spawano kość łodeczkowatą prawej ręki. Zawodnik Unii Tarnów nie ma jednak dobrych wspomnień. - Nie jestem lekarzem, żeby polemizować, czy pan Simpson czyni cuda, czy nie. Mnie akurat nie pomógł. Zapowiadał, że leczenie potrwa dwa tygodnie, a skończyło się na 2,5 miesiącach. Wiele pewnie zależy od organizmu, poznałem jednak dużo lepsze i skuteczniejsze metody leczenia, na które nie trzeba wydawać fortuny - mówi Świderski.

Podczas nieobecności Jamrożego "Rekiny" przegrały trzy ligowe mecze. W niedzielnym spotkaniu (godz. 18) z łotewskim Lokomotivem Daugavpils dopiero co pospawany zawodnik ma już wystartować.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.