Relacja z Grand Prix w Bydgoszczy
Tomasz Gollob: Bo to był dla mnie wyjątkowy wieczór, jestem szczęśliwym człowiekiem. Z tego trzeciego miejsca cieszę się tak mocno, jakbym dzisiaj wygrał. Może moje motocykle nie były na sto procent przygotowane na potrzeby bydgoskiego toru, bo przecież od trzech lat nie jeżdżę tu na co dzień. Dlatego wybaczcie mi, że dzisiaj zająłem tylko trzecie miejsce.
- Jest jedna, najważniejsza refleksja, jaka pozostała po tym sezonie. Widzę, jak młodzież mnie goni, i troszeczkę się przy niej źle czuję. Dziś udowodniłem, że potrafię jeszcze im trochę magii na torze pokazać, ale lat przecież przybywa.
Obojętnie, co teraz jeszcze osiągnę, moje nazwisko w historii Grand Prix już się zapisało. A w sprawie dalszych występów nie mówię teraz "nie". Nie potrafię kategorycznie powiedzieć, czy dalej będę startował. Myślę, że tak, ale mamy jeszcze kilka miesięcy, by się nad tym zastanowić.
Dopiero kiedy koledzy oblali mnie na podium szampanem, poczułem się naprawdę mistrzem świata. Podobnie jak Tomasz Gollob coraz bardziej wyglądam w tym towarzystwie jak stary pies i widzę, jak doganiają mnie młodzi. Obiecuję im jednak, że nie pozwolę im szybko się doścignąć. W kolejnym sezonie czeka mnie rzecz najtrudniejsza - obrona mistrzowskiego tytułu. Nie udało mi się tego zrobić rok temu, ale wtedy Tony Rickardsson był w niesamowitej formie. Marzę jednak o kolejnym, trzecim złotym medalu.
Cieszę się tylko z tego, że utrzymałem się w Grand Prix na kolejny sezon, bo start w bydgoskim turnieju to moja porażka. Chciałem być dzisiaj w finale, żeby zakończyć ten sezon błyskotliwym akcentem. Nie miałem jednak szybkich motocykli, nie ustrzegłem się też błędów. Układam już plan na kolejny sezon, bo mam większe ambicje niż walka o utrzymanie.
Myślę, że dobrze wypadłem. Bydgoski tor zawsze mi odpowiadał, chociaż zawsze jeden wyścig miałem słabszy. Skorzystałem z tego samego silnika, dzięki któremu wygrałem Wielki Finał eliminacji do GP 2007. Przydałoby się jeszcze kilka takich silników. Zdaję sobie sprawę, że w przyszłym roku nie będzie łatwo. Jestem jednak dobrej myśli.
Przyznam się, że trochę mi ulżyło. Skończył się sezon, w którym przez 10 turniejów wlokłem się w ogonie. Pozostały mi jeszcze dwa-trzy mecze. Zimą muszę zrobić rachunek sumienia. Zastanowić się gdzie tkwiła przyczyna niepowodzeń. Na razie nie potrafię tego ocenić. Będę musiał zastanowić się, czy próbować wrócić do Grand Prix.