MŚ w biathlonie. Gerasimuk: Nowakowska-Ziemniak wytrwa do igrzysk w Pjongczang

- Bardzo długo osobiście znam Weronikę i wiem, że jest ogromna szansa, że będzie startowała do kolejnych igrzysk - mówi prezes Polskiego Związku Biathlonu Dagmara Gerasimuk. Na MŚ w Kontiolahti Weronika Nowakowska-Ziemniak zdobyła już srebrny i brązowy medal. Gerasimuk zapowiada emocje w kolejnych startach Polek. W środę bieg indywidualny na 15 km. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 17.15

Łukasz Jachimiak: Dwóch medali na jednych mistrzostwach świata nie zdobył nawet Tomasz Sikora - jest pani zaskoczona aż tak znakomitymi startami Weroniki Nowakowskiej-Ziemniak?

Dagmara Gerasimuk: Jestem przeszczęśliwa, od soboty uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Tak naprawdę jestem w szoku. Chociaż może nie co do tego, że te medale robi nam akurat Weronika. Ona od dawna pokazywała, że stać ją na bardzo dobre wyniki, niestety, często brakowało jej szczęścia, jednego celnego strzału. Teraz się wreszcie udało. Cieszę się, że właśnie na mistrzostwach.

W sobotę, kiedy mocno wiało, nasza wicemistrzyni jako jedyna nie pomyliła się na strzelnicy. Mamy potwierdzenie, że warto inwestować w fachowców od treningu mentalnego?

- Na pewno warto, choć cały czas z finansami związku nie jest tak dobrze, jak chcemy. Wcale nie mamy wygórowanych oczekiwań, mówimy tylko o podstawowym zabezpieczeniu potrzeb najlepszych zawodników. Chodzi o sprzęt, opiekę medyczną, wsparcie od osób w zakresie mentalnym. Bo właśnie to, a nie sam trening strzelecki, jest kluczem do sukcesu. Oczywiście każdy zawodnik ma tu inne potrzeby, dziewczyny są różne i osoba, z którą udało nam się nawiązać współpracę, nie do każdej z nich trafiła. Cieszę się bardzo, że akurat Weronice świetnie się z tą panią pracuje. I nie ukrywam, że jej zaangażowanie nie byłoby możliwe bez dużego wsparcia Eurosportu, który jest naszym partnerem.

Gdyby Ministerstwo Sportu i Turystyki zwiększyło wam finansowanie, to w pierwszej kolejności rozbudowałaby pani sztab szkoleniowy, wydłużyła przedsezonowe zgrupowania kadry na lodowcu czy zrobiła jeszcze coś innego?

- Środków brakuje przede wszystkim na przygotowania, ściśle mówiąc na to, żeby przebiegały na najwyższym, światowym poziomie. W Polsce nie mamy miejsc, w których można trenować przez cały czas. Musimy mieć zgrupowania w najlepszych, zagranicznych centrach. Sztab mamy bardzo dobry, a jeśli mamy problemy, to na bieżąco je rozwiązujemy. Teraz mamy ogromne sukcesy, ale po zakończeniu sezonu na pewno przeanalizujemy wszystko i znajdziemy błędy, które będziemy chcieli naprawić. Dobrze byłoby te analizy robić, wiedząc, że mamy pieniądze. Na dzisiaj nie dysponujemy środkami, które zagwarantowałyby nam przygotowania i szkolenie do końca 2015 roku. Po mistrzostwach zwrócimy się do ministerstwa o zwiększenie dotacji, mam nadzieję, że odpowiedź będzie pozytywna.

Wróćmy do Weroniki - w sobotę i niedzielę przypominał się pani jej ostatni strzał w biegu indywidualnym podczas Igrzysk Olimpijskich w Vancouver?

- Myślałam w trakcie jej startów w Kontiolahti i nadal dużo myślę o Vancouver [tam Nowakowska zajęła piąte miejsce na 15 km, a gdyby nie spudłowała, mogła mieć nawet złoto - red.], ale też o Soczi. Przecież przed rokiem przez jeden zły strzał Weronika straciła medal w otwierającym rywalizację biathlonistek sprincie [była siódma - red.]. Ona ma za sobą dwie wielkie stracone szanse olimpijskie, ileś Pucharów Świata, w których nie stanęła na podium, mimo że była bardzo blisko. Bardzo często wracam do tych biegów, w których już dawno miała szansę osiągnąć wielkie wyniki.

Pytam o igrzyska, bo Weronika powiedziała w sobotę, że Kontiolahti miały być jej ostatnimi mistrzostwami świata, co znaczy, że nie zamierzała wytrwać do igrzysk w Pjongczang w 2018 roku. Teraz zmieni zdanie?

- Bardzo długo osobiście znam Weronikę i wiem, że jest ogromna szansa, że będzie startowała do kolejnych igrzysk.

Czyli medale przyszły w idealnym momencie, pozwoliły zrozumieć, że medale można zdobywać, a nie tylko się o nie ocierać?

- Zdecydowanie. Dzięki nim zniknie zniecierpliwienie, zniechęcenie, poczucie, że zawsze czegoś musi brakować. To jest moment, w którym rośnie motywacja Weroniki, ale też dobrze spisujących się w Kontiolahti Krysi Guzik i Magdy Gwizdoń. Magda ma już za sobą długie lata kariery i wielu ją skreślało, pytało, po co jeszcze trenuje. Teraz widać, że nikogo nie wolno skreślać. Przed mistrzostwami ktoś mnie zapytał, od czego zależy sukces w biathlonie. Jako jedną z ostatnich rzeczy wymieniłam szczęście, a teraz cieszę się, że ono nam dopisuje, że doszło do dobrze przygotowanej formy i do woli walki.

Pani dopiero od poniedziałku będzie z ekipą w Kontiolahti. Jedzie pani zobaczyć kolejne polskie medale?

- W niedzielę byłam w Dusznikach-Zdroju, na finale programu "Celuj w igrzyska" dla młodzieży, a po nim razem z uczestnikami zawodów oglądałam bieg pościgowy. Po drugim medalu rozmawiałam z mamą Weroniki, wszyscy razem tak się cieszyliśmy, że choć jestem skromną osobą i bardzo doceniam to, co już mamy, to gdzieś w duchu liczę, że jeszcze jest coś przed nami.

Co konkretnie?

- No dobrze, powiem to pierwszy raz głośno. Ogromnie liczę na sztafetę. Wielu ludzi od dawna mówi, że powinniśmy mieć w niej medale, od dawna sumowane były wyniki dziewczyn z biegów sprinterskich i na tej podstawie dziewczynom wieszano medale na szyjach, a jednak te medale nie przychodziły. Teraz, na fali szczęścia, będziemy w stanie pięknie podsumować mistrzostwa sztafetą. Tak czuję. A niedosyt mam jeszcze, jeśli chodzi o Monikę Hojnisz [zajęła 75. miejsce w sprincie i nie zakwalifikowała się do biegu pościgowego]. Jej karty rozdała pogoda, tak jak choćby Darji Domraczewej [25. miejsce] i Kaisie Makarainen [35. pozycja]. Ale Monika ma szansę jeszcze w tych mistrzostwach zabłysnąć. Mamy cztery mocne dziewczyny, to jest świetna sytuacja, że nasz biathlon nie opiera się na jednej osobie. Jestem z zawodniczek niesamowicie dumna i z przyjemnością będą im teraz kibicowała na miejscu.

Narty Karabiny Dziewczyny - polskie biathlonistki jak od Tarantina [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o: