Alpejczycy na razie tylko na pokaz

Pod koniec sezonu do Zakopanego przyjadą czołowi alpejczycy. Górale nie mają szans na organizację Pucharu Świata, dlatego gwiazdy będą szusować podczas zawodów pokazowych

Impreza odbędzie się w lutym lub marcu 2011 r. - Dotrą zawodnicy z czołowej 30. Pucharu Świata. Musimy tylko dograć konkretny termin oraz wybrać stok - przyznaje Dariusz Jasiczek, jeden z pomysłodawców przedsięwzięcia.

Zakopiańczycy mają doświadczenie w tego typu wydarzeniach. Na początku tygodnia na stoku Harenda próbkę możliwości dali m.in. Kanadyjczycy: Julien Cousineau, Erik Guay i Niemiec Felix Neureuther. - W Zakopanem tak mi się spodobało, że przy następnej okazji nie tylko wystartuję, ale i przyjadę kilka dni wcześniej potrenować - mówi Neureuther.

Impreza pokazowa może być pierwszym krokiem do organizacji Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim, o którym od lat marzą pod Tatrami. - W latach 70. moja mama wygrywała na Nosalu. Gdybym powtórzył jej wyczyn, to byłoby to coś wspaniałego - zapewnia Neureuther, syn Rosi Mittermaier, dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej, która w sezonie 1972/1973 wygrała Memoriał im. Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny w Zakopanem.

Od tego czasu pod Tatrami niewiele się zmieniło, a miasto ma tylko dwie trasy (na Nosalu i w rejonie Kasprowego Wierchu), które posiadają homologację FIS (Międzynarodowej Federacji Narciarskiej). Dlatego droga Zakopanego do organizacji PŚ jest długa.

Kalendarz FIS jest już gotowy na najbliższe dwa lata. Dlatego zakopiańska impreza pokazowa odbędzie się w terminie, który nie będzie kolidował z przygotowaniami narciarzy do mistrzostw świata w Garmisch-Partenkirchen.

Małysz alpejczyk czai się wśród młodych

29-letni Erik Guay w sezonie 2009/10 zdobył małą kryształową kulę w supergigancie. W tej samej konkurencji był czwarty na Igrzyskach Olimpijskich w 2006 roku

Szymon Opryszek: Dlaczego zdecydował się pan odwiedzić Zakopane?

Erik Guay: Jeśli tylko mam okazję obserwować młode talenty, to biorę udział w różnego rodzaju zawodach. To świetny sposób na odreagowanie po profesjonalnych startach. Niestety, nie mogłem zjechać na stoku Harenda, bo wcześniej przygotowałem się pod kątem startu w Bormio.

Jak pan ocenia młode polskie talenty?

- Widzę u nich wielką chęć zwyciężania. To chyba jest najważniejsze, bo bez pasji i ambicji nie ma wyników. Na stokach liczy się każda sekunda, a pozytywne emocje same niosą narty.

W Zakopanem marzą o organizacji Pucharu Świata, ale np. stok Harenda pozostawia wiele do życzenia.

- Nigdy nie mów nigdy. Zakopane to świetne miejsce do tego typu imprez. Przecież zawody PŚ w skokach narciarskich przyciągają na trybuny tłumy kibiców. To była też okazja do pokazania się dla polskich zawodników. Brak bazy? Słyszałem, że kilka stoków posiada homologację FIS, więc czemu miałoby to być wykluczone?

Problem tkwi w tym, że w narciarstwie alpejskim nie mamy Adama Małysza.

- Rzeczywiście, nie znam Polaków, którzy osiągaliby wyniki w tej dyscyplinie. Bachleda? Nie kojarzę tego nazwiska. Gdybym miał porównać Polskę z Kanadą, to w Zakopanem warunki do przygotowań nie są o wiele gorsze. Po prostu w moim kraju narciarstwo to jeden ze sportów narodowych i więcej młodych osób się do tego garnie. A przecież znani narciarze też wyrastali z grupki rówieśników. Małysz narciarstwa alpejskiego pewnie znajduje się wśród młodzieży.

W ubiegłym sezonie zdobył pan małą kryształową kulę w supergigancie. Cel na tej sezon?

- Wszyscy żyjemy przyszłorocznymi mistrzostwami świata w Garmisch-Partenkirchen. Lubię trenować na niemieckich stokach, a poza tym właśnie tam odniosłem pierwsze zwycięstwo w karierze. To miejsce dobrze mi się kojarzy, ale mogłoby być jeszcze lepiej (śmiech).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.