Niedzielny slalom zaliczany do alpejskiego PŚ rozpoczął się bez zaskoczeń. Po pierwszej rundzie prowadził nierówny tej zimy Henrik Kristoffersen. Norweg miał przewagę 0,11 sek. nad drugim Manuelem Fellerem z Austrii. Trzeci Sebastian Foss-Solevaag tracił już 0,58 sek. Żaden ze wspomnianej trójki nie wygrał jednak zawodów.
W drugim przejeździe jako drugi na trasę ruszył Lucas Braathen. Przed nim startował tylko Armand Marchant. Młody Norweg uzyskał czas o 1,68 sek. lepszy od swojego poprzednika. Mimo wszystko to nie zapowiadało niczego wielkiego, bo Braathen prezentuje wyższy poziom sportowy od Belga. Szybko okazało się jednak, że rezultat 21-latka jest trudny do pobicia dla wielu zawodników.
Do czasu Norwega zbliżył się Fabio Gstrein, który po pierwszym przejeździe był siedemnasty. Z prowadzącym przegrał o 0,32 sek. Ostatecznie Austriak zajął 4. miejsce, które jest dla niego najlepszą pozycją w krótkiej karierze.
Kolejni slalomiści też nie dawali rady uzyskać lepszego czasu. Kiedy na górze została już tylko trójka, wiadomo było, że Lucas Braathen zaliczy spektakularny awans. Jego rodak Sebastian Foss-Solevaag uzyskał dopiero trzynasty czas drugiego przejazdu i spadł na szóste miejsce. Przednim uplasował się Manuel Feller, który z Braathenem przegrał o 0,40 sek.
Przed ostatnim przejazdem zawodów pewne było, że slalom wygra reprezentant Norwegii. Henrik Kristoffersen nie dał jednak rady swojemu koledze i nie dojechał nawet do mety. W efekcie Lucas Braathen wygrał swoje pierwsze zawody w tej konkurencji w spektakularny sposób. 21-latek przesunął się z 29. miejsca po pierwszej turze rywalizacji. Takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko w narciarstwie alpejskim. Pięć lat temu Luca Aerni ze Szwajcarii został mistrzem świata w kombinacji alpejskiej, chociaż po pierwszej turze było dopiero 30.
W Wengen na podium stanęli też Daniel Yule i Giuliano Razzoli. Mistrz olimpijski z Vancouver dość nieoczekiwanie zajął trzecie miejsce. Doświadczony Włoch stanął na podium po raz pierwszy od sześciu lat, od slalomu właśnie w Wengen.