Historyczny wynik Gąsienicy-Daniel! A to dopiero początek. "Czuć, że tam jest moc"

Mateusz Król
Maryna Gąsienica-Daniel coraz bliżej podium, a Magdalena Łuczak spektakularnie przebija się do światowej czołówki. Polskie alpejki zaskakują kibiców i wciąż celują coraz wyżej. Tak dobrej passy w naszym narciarstwie nie było od wielu lat. A to dopiero początek.

O dwóch punktujących Polkach w gigancie mówiło się jeszcze przed sezonem. Gąsienica-Daniel i Łuczak potencjał pokazywały już poprzedniej zimy, kiedy w mistrzostwach świata obie znalazły się w najlepszej dwudziestce. We wtorek powtórzyły ten wynik, bo Maryna zajęła szóstą lokatę, a Magda była dwudziesta. To pierwsza taka sytuacja od 30 listopada 2008 roku, kiedy w najlepszej trzydziestce były Katarzyna Karasińska (25.) i Agnieszka Gąsienica-Daniel (28.).

Zobacz wideo Jednoznaczne stanowisko ws. Doleżala! "Nie jesteśmy klubem piłkarskim"

Maryna blisko podium. Trasa nie była sprzymierzeńcem

Niewiele brakowało, a Maryna Gąsienica-Daniel stanęłaby dzisiaj na podium. Najlepsza z polskich zawodniczek po pierwszym przejeździe traciła tylko 0,4 s do trzeciej lokaty. W drugim pojechała nieco słabiej, ale i tak awansowała o jedną lokatę względem półmetku rywalizacji. - Nie miała dzisiaj łatwo, bo trasa była nierówna. To nie są warunki dla Maryny. Mikaela Shiffrin po tych dziurach niemal pływa i to ją faworyzuje. Chociaż miło, że możemy naszą zawodniczkę porównywać do takiej gwiazdy - mówi w rozmowie ze Sport.pl Jan Winkiel, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego

Sporym atutem dla Gąsienicy-Daniel miał być fakt, że pierwszy raz w Pucharze Świata finałowy przejazd ustawił jej trener - Marcin Orłowski. To też znak, jak bardzo w świecie narciarstwa liczy się nasza alpejka. Drugie przejazdy zawsze ustawia szkoleniowiec jednej z najlepszych zawodniczek na świecie. A wybierają go wspólnie trenerzy. - Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce chyba jeszcze w czasach sióstr Tlałek, kiedy w roli ustawiającego można było zobaczyć Andrzeja Kozaka - przyznaje Winkiel. I dodaje, że paradoksalnie zamiast atutu dla Maryny mogło to przynieść więcej stresu. - Gdyby wypadła, to Marcin mógłby być bardzo zły - śmieje się sekretarz.

Trener Polki podkreśla jednak, że ustawianie przejazdu wcale nie musi dawać przewagi podopiecznym danego szkoleniowca. - Ciężko jest uzyskać jakąś przewagę ustawieniem. Chyba, że znasz stok i trenowałeś to konkretne ustawienie - tłumaczy w rozmowie z nami Marcin Orłowski. - Myślę, że w supergigancie się tak da, ale w slalomie gigancie o to ciężko - dodaje. 

Rewelacyjna Magdalena Łuczak. Ma "papiery" na świetlaną przyszłość

Na szczególne słowa uznania zasłużyła we wtorek Magdalena Łuczak. Polka, która ostatniego dnia roku skończy 20 lat, dopiero piąty raz startowała w zawodach Pucharu Świata. I pierwszy raz awansowała do drugiego przejazdu. W finale popisała się znakomitym przejazdem i uzyskała czwarty czas w całej stawce. W tyle zostawiła takie gwiazdy jak Elena Curtoni czy Federica Brignone. To pozwoliło jej awansować z dwudziestego ósmego na dwudzieste miejsce. Potwierdziła przy tym, że w przyszłości może sięgać po największe sukcesy.

- Wykorzystała wszystkie możliwości. Gdyby fizycznie była jeszcze mocniejsza, to mogłaby zakręcić się koło Camille Rast, która była szesnasta, a rywalizuje często z Magdą w Pucharach Europy - uważa Jan Winkiel. I podkreśla, że Magda jest mądrze prowadzona przez dawnego szkoleniowca Petry Vlhovej - Ivana Ilanovskiego. - Wszystko mają dopasowane i poukładane, aby nie było żadnych wtop - uzupełnia Winkiel. Atutem Łuczak jest też to, że nieźle startuje w slalomach. Tej zimy może jeszcze tego nie pokazała, ale z pewnością ma w nim spore możliwości. 

Na podium Polki czekamy przynajmniej do jutra

Szansa na poprawę znakomitych wyników dla Polek już w środę. Tu sporo jednak zależy od tego, jak będzie wyglądała trasa. We wtorek nieco się załamała. Prawdopodobnie pod naporem ratraka. Jeśli zostanie poprawiona, to szanse Maryny Gąsienicy-Daniel wzrosną. 27-latka lubi trudne, ale też twarde stoki. - W prognozach jest -7 stopni Celsjusza, więc powinno to złapać. Pytanie tylko, jak organizatorzy podejdą do przygotowania - zastawia się sekretarz generalny PZN. 

Winkiel zdradza też, że po wtorkowych zmaganiach rozmawiał z Gąsienicą-Daniel. - Zapytałem ją, czy ma świadomość, na co teraz liczę. Chodziło mi o miejsce na podium. Odpowiedziała, że zdaje sobie z tego sprawę, ale muszę uzbroić się w cierpliwość przynajmniej do jutra. Po prostu czuć, że jest tam moc - opowiada. A pierwszy przejazd środowego giganta w Courchevel już o 10:00. Finałowe zmagania o 13:00. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.