W sobotę o godzinie 10 w Soelden rozpocznie się pierwszy przejazd. Drugi zaplanowano na 13:15. Poza Maryną Gąsienicą-Daniel, szóstą zawodniczką tegorocznych MŚ w gigancie, Polskę reprezentować będzie jeszcze 19. na MŚ w Cortinie D'Ampezzo Magdalena Łuczak. Transmisje w Eurosporcie, relacje na żywo na Sport.pl.
Łuczak to dopiero 19-latka, po niej obiecujemy sobie wiele w kontekście igrzysk olimpijskich w 2026 roku. Natomiat 27-letnia Gąsienica-Daniel w poprzednim sezonie w świetnym stylu wjechała do światowej czołówki i bardzo rozbudziła nasze apetyty. Najlepsze wyniki Maryny z zimy 2020/2021 to:
Na takie rezultaty Polki w narciarstwie alpejskim czekaliśmy od lat 80. XX wieku, gdy reprezentowały nas siostry Małgorzata i Dorota Tlałka. - Maryna jest na krzywej wznoszącej. Mam nadzieję na jej superwyniki. Życzę jej podiów i medali - tak na koniec ubiegłego sezonu mówiła w rozmowie ze Sport.pl Małgorzata Tlałka.
Teraz, na starcie zimy z igrzyskami olimpijskimi w Pekinie, wszyscy życzymy Marynie sukcesów. I mamy duże nadzieje. Co na to Maryna?
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Maryna Gąsienica-Daniel: Wow, to bardzo miłe! Ale nie do końca tak podchodzę do pierwszego startu nowego sezonu. Tuż przed Soelden chorowałam, przez to przygotowania nie były takie, jak planowaliśmy. Dopiero na pięć dni przed gigantem w Soelden wyszłam na śnieg po chorobie. W związku z tym podchodzę do tego startu bardzo spokojnie.
A to jak najbardziej! I do tego podchodzę tak, że nie myślę, że chcę się pokazać przed innymi, tylko sama bardzo chcę mieć jak najlepsze rezultaty i dla samej siebie dążę do tego, żebym była coraz lepsza. Chcę iść do przodu tak mocno, jak się da. I mam nadzieję, że przy okazji będę robiła przyjemność również kibicom.
Szczerze mówiąc, nie czytam prognoz, ale jest mi bardzo miło, że ktoś we mnie wierzy. Prezes jest pozytywnie nastawiony, chce mnie wesprzeć, chce pokazać, że na mnie liczy, ja to doceniam. Ale presji mi to nie dokłada. Do igrzysk jeszcze jest trochę czasu. Sezon dopiero się zaczyna i zobaczę, jak się będę czuła i jak się będę spisywała. Starty, które mamy do igrzysk, pokażą, w jakiej jestem formie i czy mam szanse na medal. Ale oczywiście jest mi bardzo miło i bardzo się cieszę, że jestem wymieniana w takim kontekście.
W tym roku jeszcze zakładu nie było. Czekam, ha, ha!
Oby!
Szczerze mówiąc, już o tym prawie nie pamiętam. Żebra się naprawdę dobrze wygoiły, a ja z Jasnej bardziej niż ból żeber pamiętam taki ból, że uciekła mi szansa na pierwsze podium Pucharu Świata w karierze, bo po pierwszym przejeździe byłam trzecia.
W Jasnej to wydaje mi się, że nawet jakbym dojechała do mety, byłabym czwarta. Analizowałam swój przejazd i przejazdy innych zawodniczek i tak mi wychodziło. Oczywiście i z takiego miejsca byłabym zadowolona, bo nigdy nie byłam wyżej. Ale bliżej podium byłam na mistrzostwach świata.
Tam miałam bardzo dobry drugi przejazd, a na tym błędzie straciłam bardzo dużo czasu. To gdybanie. Nie da się niczego przesądzić. Ale liczyliśmy, że gdyby nie tamten mój błąd, to medal miałabym w zasięgu.
Tam był i uśmiech, i były łzy. Doceniałam szóste miejsce, ale wiedziałam, że popełniłam naprawdę duży błąd i bardzo dużo straciłam. Miałam w sobie skrajne emocje. I to chyba normalne. Osiągnęłam najlepszy w życiu wynik na mistrzostwach świata, ale wiedziałam, że mogło być jeszcze dużo lepiej.
W równoległym zawodnicy nie mieli wpływu na to, co się działo i trzeba było to wziąć na klatę, zapomnieć o tym. W gigancie dałam z siebie wszystko, wtedy skończyło się dużym niedosytem, ale teraz, z perspektywy czasu, jestem zadowolona. I nie rozpamiętuję, nie zadręczam się, że uciekła szansa, tylko patrzę do przodu i myślę, że w nowym sezonie może być lepiej, że w najważniejszym momencie mogę do końca pojechać bardzo dobrze i nie popełnić błędu.
Też tak myślę. Rozpamiętywanie by mnie usztywniało i wtedy trudno byłoby coś osiągnąć.
Zawsze się zmienia na plus, jeżeli wyniki są lepsze. Właśnie tak się stało - mam większy dostęp do sprzętu, mam bardzo dużo nowych nart, bo firma Atomic zapewnia mi możliwość testowania i wybierania tego, co mi najbardziej odpowiada.
Mam całą gamę nart - u nas są inne do każdej z pięciu konkurencji, a nawet są dwie różne długości do danej konkurencji. Ale nie dostałam aż takiej przesyłki, żeby w niej było sto par nart. I nie potrzebuję tego. Jak tylko czegoś mi trzeba, to jestem w kontakcie z firmą i zamawiam, co chcę. Łącznie ze wszystkimi nowościami.
W teamie zmienił się serwismen. Zamiast Germana Sagastume Pinedo jest Włoch Claudio Iagher. Współpracujemy od początku sezonu przygotowawczego.
Bardzo dobrego na bardzo dobrego. Poprzedni serwismen chciał więcej czasu spędzać w domu, miał naciski ze strony rodziny. To Hiszpan, w pandemii miał utrudnione powroty, kilka razy nie mógł pojechać do najbliższych, to jego i jego rodzinę zmęczyło. Rozeszliśmy się w bardzo dobrych relacjach, nadal mamy kontakt. A Claudio nie był pewny swojego kontraktu z Kanadą na następny sezon, więc przyjął ofertę od nas. Ostatnie lata współpracował z Kanadyjką Laurence St. Germain, specjalistką od slalomu, ósmą zawodniczką tej konkurencji w poprzednim sezonie Pucharu Świata. A wcześniej pracował z kadrą Francji i we włoskim teamie. On już ma wieloletnie doświadczenie, to fachowiec.
O żadnym miejscu nie chcę myśleć. Soelden to jest start pierwszy, bardzo wczesny i chyba nikt nigdy nie powiedział, że jest na Soelden gotowy. Ale jeżeli pojadę dobrą linią, dobrą techniką, to będzie dobrze, bo na pewno nie zapomniałam, jak się jeździ na nartach, mimo że dopiero co miałam naprawdę za długą przerwę.
Mieliśmy mieć 10 dni przerwy po ostatnim zgrupowaniu i jak już chcieliśmy wyjeżdżać na kolejne, to dzień przed źle się poczułam. Uznałam, że lepiej poczekać i sprawdzić, czy ze stanu podgorączkowego nie rozwinie się choroba. Tak się stało - przyszła gorączka, miałam problemy z zatokami, musiałam leżeć i z wyjazdu trzeba było zrezygnować. Może to nie było nic strasznie poważnego, ale trenować się naprawdę nie dało, siedzieć w aucie przez 12 godzin drogi do Austrii też nie. Bez sensu było narażać siebie na to, że się rozchoruję jeszcze poważniej i w tych pandemicznych czasach bez sensu było też narażać innych, a siebie być może skazać na zamknięcie w hotelu, bo i tak mogłoby się skończyć. Przesiedziałam dodatkowy tydzień w domu. Z 10 dni przerwy w treningu zrobiło się 17. To wybija z rytmu. Ale to nic, dwa ostatnie dni już mi się udało potrenować na stromej trasie i myślę, że te dwa treningi pozwoliły mi wrócić do dobrego nastawienia przed Soelden. Teraz sobie tej trasy nie odświeżyłam, nie było mnie na ubiegłotygodniowych treningach, ale już ją znam i liczę, że sobie poradzę.
Gdyby nie była pierwsza, to nie byłaby aż taka trudna. Jej największa trudność polega na tym, że jest położona bardzo wysoko, na lodowcu, a dodatkowo przed Soelden zawodnicy nie mają za bardzo możliwości treningu w takich warunkach. To oczywiście też trasa bardzo długa i stroma. To wszystko powoduje, że nierozjeżdżeni zawodnicy mają w Soelden problemy. W środku sezonu wszystkim już by tam było łatwiej. Ale nie narzekam, liczę, że dam radę.