Dwa tygodnie temu w Jasnej Maryna Gąsienica-Daniel była trzecia po pierwszym przejeździe giganta. W drugim bardzo chciała pojechać jeszcze lepiej i osiągnąć życiowy sukces, czyli stanąć na podium Pucharu Świata. Niestety, wypadła z trasy. Poobijała się bardzo mocno, m.in. pękły jej dwa żebra. Mimo to równo 14 dni później stanęła na starcie giganta w Lenzerheide, czyli w finale sezonu.
- Po zawodach w Jasnej miała tylko 10 dni odpoczynku. Megaobolała jest jeszcze. Najważniejsze, żeby krzywdy sobie nie zrobiła - mówił nam Jan Winkiel, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego i wielki kibic Maryny.
A Maryna nie tylko nie zrobiła sobie krzywdy, ale kolejny raz w ostatnich tygodniach pokazała klasę. Po pierwszym przejeździe była 11. W drugim jeszcze się poprawiła - awansowała na 10. miejsce, kosztem Petry Vlhovej, mistrzyni świata w gigancie z 2019 roku i wicemistrzyni świata z 2021 roku w slalomie i superkombinacji.
Na MŚ 2021 w Cortinie d'Ampezzo Gąsienica-Daniel też błyszczała. Tam osiągnęła najlepszy wynik w karierze. W gigancie była szósta. A w gigancie równoległym dotarła do ćwierćfinału i ostatecznie sklasyfikowano ją na ósmym miejscu. Po tej konkurencji był niedosyt, bo gdyby nie kuriozalny regulamin, Polka mogłaby awansować do półfinału i walczyć o medal.
Ale już bliskość medalowych pozycji mówi wszystko o postępie, jaki właśnie zakończonej zimy zrobiła Maryna.
- To jej najlepszy sezon w historii. Wykraczający poza nasze oczekiwania - mówi Winkiel. - Pierwszy raz za mojego życia mieliśmy realną szansę na medal na mistrzostwach świata - dodaje sekretarz PZN.
Takiej alpejki Polska nie miała od prawie 40 lat, gdy do czołówki światowej należały siostry Tlałkówny. Małgorzata była m.in. szósta na igrzyskach olimpijskich Sarajewo 1984, a Dorota szósta na MŚ 1985 w Bormio.
- Może dobrze, że Maryna tego medalu nie zdobyła, bo nie będzie kombinować przed igrzyskami - mówi Winkiel. Już za niecały rok o olimpijskie medale sportowcy powalczą w Pekinie. Gąsienica-Daniel bezsprzecznie pokazała, że nie bezpodstawnie marzy jej się olimpijskie podium. - Przede wszystkim pokazała równą jazdę. Systematycznie była w Top 10. Cierpliwie czekała na taki sezon i zasłużyła na sukcesy - mówi Winkiel. - A do tego jest superdziewczyną - dodaje.
To ostatnie też się zgadza. Maryna to zawodniczka wspaniała we współpracy z mediami. O swojej drodze do czołówki opowiada bardzo ciekawie, a do tego bardzo w siebie wierzy i nie boi się o tym mówić.
Oczywiście to tylko miły dodatek do najważniejszego, czyli do wyników. A nad nimi na chwilę się pochylmy, bo mówią dużo. W całej swojej karierze 27-latka 14 razy punktowała w Pucharze Świata. Do tej zimy udało jej się to zrobić 6 razy. Była 26., 17., 30., 28., 19. i 18. A w tym sezonie zapunktowała aż osiem razy, zajmując miejsca: 9., 21., 11., 27., 10, 11., 11. i 10.
Piszemy, że punktowała "aż osiem razy", bo zrobiła to w zaledwie 11 startach. Polka specjalizuje się w gigancie, czyli najpopularniejszej konkurencji narciarstwa alpejskiego. I w PŚ startuje prawie tylko w nim, choć poprawia się też w supergigancie i bycie w nim coraz lepszą to jej cel. W tym sezonie już raz zdobyła w nim punkty PŚ - za 27. miejsce.