Polskie narciarstwo alpejskie od bardzo dawna istniało tylko teoretycznie. O sukcesach już nawet nie marzyliśmy. Jak to się stało, że zaczęliśmy je osiągać, na Sport.pl już w ostatnich dniach opowiadaliśmy.
Teraz pocieszmy się z dwóch naprawdę dużych osiągnięć.
Maryna Gąsienica-Daniel jutro, to jest 19 lutego, skończy 27 lat. Dzień przed urodzinami zakopianka sobie i wszystkim wokół dowiodła jednej rzeczy. Bardzo ważnej. Za rok, na igrzyskach olimpijskich w Pekinie, ona naprawdę może spełnić swoje wielkie marzenie o podium.
Już w Cortinie d'Ampezzo medal był niedaleko. We wtorek w ćwierćfinale równoległego giganta Maryna przegrała nie tyle z późniejszą mistrzynią Kathariną Liensberger, co z fatalnym regulaminem zawodów. Teraz, w klasycznym, znacznie mocniej obsadzonym gigancie, Polka była szósta. Po pierwszym przejeździe w stawce 99 zawodniczek Maryna zajmowała siódme miejsce.
W oczekiwaniu na drugi przejazd dowiedzieliśmy się, że Maryna - zgodnie ze swoim charakterem - nie zamierza myśleć o planie minimum i obronie świetnego miejsca w najlepszej dziesiątce.
Drugi przejazd Polka miała kapitalny prawie do samego końca. Gdy wydawało się, że wpadnie na metę jako liderka i będzie miała szansę na medal, popełniła błąd. Po minięciu jednej z bramek Marynę postawiło w poprzek.
Maryna Gąsienica-Daniel na trasie giganta podczas MŚ w Cortinie d'Ampezzo screen z Eurosportu
- Ja się trzęsę - dzielił się wrażeniami obecny w Cortinie sekretarz generalny PZN-u Jan Winkiel. - Maryna to niesamowicie uratowała. Sama nie wie, jak to zrobiła. Ona chce to zobaczyć na powtórkach - mówi nam prezes Blauth.
Po swoim drugim przejeździe Gąsienica-Daniel była druga. Później okazało się, że i tak awansowała. Na szóste miejsce. Błąd na pewno kosztował Marynę utratę kilku pozycji. Ale to bardzo dobrze, że ona pojechała odważnie, ofensywnie. - Trzeba gratulować i strasznie się cieszyć, a nie myśleć o niedosycie. Maryna jest niesamowicie podekscytowana. Zrobiła jeden błąd i trudno, to jest sport. Na pewno byłoby jeszcze lepiej, gdyby pojechała bezbłędnie, ale i tak jest wspaniale! Cieszmy się z tego niesamowitego wyniku - mówi Blauth.
Szef polskiego narciarstwa zjazdowego z trudem znajduje słowa, żeby opisać, jak wielką rzecz zrobiły w czwartek w Cortinie Gąsienica-Daniel i Łuczak. Bo i 19-letnią Magdę trzeba bardzo pochwalić. Dla niej kluczową imprezą będą przecież inne mistrzostwa świata, juniorskie. One odbędą się w marcu w Bułgarii. Magda jest jednak tak dużym talentem, że PZN postanowił już teraz dać jej możliwość debiutu na seniorskich mistrzostwach.
- Gdybyśmy jeszcze parę lat temu mieli w związku beczkę złotych monet, to oddalibyśmy ją za taki wynik - mówi Blauth. - W gigancie, czyli w koronnej konkurencji całego narciarstwa alpejskiego, mamy Polkę na miejscu szóstym. I jeszcze do tego debiutantkę w czołówce. Gigant jest jak 100 metrów w lekkoatletyce. Najbardziej prestiżowa konkurencja! - cieszy się Blauth.
- Maryna jest wielka, chwalcie ją, doceniajcie jak tylko możecie, ale i Magdę zauważcie - mówi jeszcze prezes. - Ta dziewczyna też nam sprawiła olbrzymią radość. Jej trener do końca się zastanawiał czy ją wystawić na tak trudną trasę. Po wszystkim Magda powiedziała, że tak trudnego giganta nie jechała nigdy. A tak się spisała! To jest nasz dzień. Mamy potwierdzenie, że idzie u nas robota, że mamy gwiazdę Marynę, ale że to nie jest nasza jedyna zawodniczka - podsumowuje szczęśliwy wiceprezes PZN-u.