Polka świetnie zaprezentowała się w pierwszym przejeździe, gdy miała czas 1:10:81 i zajmowała dwunastą pozycję, tracąc do liderki, Słowaczki Petry Vlhovej 1,99 sekundy. W trakcie zawodów coraz mocniej padał śnieg i utrudniał warunki zwłaszcza pierwszym zawodniczkom, które rozpoczynały swój drugi przejazd. Wiele z nich wypadało z trasy lub traciło szansę na dobry wynik.
Gdy przyszedł czas na start Maryny Gąsienicy-Daniel, widać było, że na trasie jest sporo świeżego śniegu, a narty brzmiały, jakby był on bardzo twardy. Polka dobrze rozpoczęła swój przejazd i pierwsze bramki mijała dynamicznie, ale z opanowaniem. Niestety tuż przed drugim punktem pomiaru czasu w górnej części trasy Polka straciła równowagę, dotknęła ręką podłoża i podniosła w górę jedną z nart, ratując się przed upadkiem.
Gąsienica-Daniel kontynuowała jazdę, ale już bez szans na tak dobry wynik, na jaki mogła liczyć jeszcze przed drugim przejazdem. Ostatecznie skończyła rywalizację z łącznym czasem 2:24:74 (czas drugiego przejazdu - 1:13:93). To dało jej 21. miejsce ze stratą 5,71 sekundy do zwyciężczyni Włoszki, Marty Bassino.
Polce trzeba oddać, że w tak trudnych warunkach i po takim problemie na trasie, udało jej się ukończyć przejazd. Jadącej po Gąsienicy-Daniel trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej, Wendy Holdener to się nie udało. Szwajcarka wypadła z trasy po problemach niemalże w tym samym miejscu co u Polki.
Zawodniczka z Zakopanego wcześniej w tym sezonie osiągnęła swój najlepszy rezultat w karierze - była dziewiąta podczas zawodów PŚ w Lech w Austrii. - Oczywiście, że mam odwagę wybiegać marzeniami daleko. Ale wydaje mi się, że nawet gdybym osiągnęła trochę mniej niż Janica [to czterokrotna mistrzyni olimpijska, pięciokrotna mistrzyni świata i zdobywczyni trzech Pucharów Świata], to i tak byłabym usatysfakcjonowana. Medal na igrzyskach marzy się chyba każdemu sportowcowi - mówiła w rozmowie z Łukaszem Jachimiakiem.