- Doping bierze 25-30% sportowców - przyznał. - Technika idzie naprzód. Teraz 20 minut przed biegiem sportowiec może coś wziąć, co da mu przypływ energii, a w drodze na badanie po biegu nie będzie już śladu po dopingu - wyjaśnił Johnson.
Dziennikarze TVN rozmawiali z Kanadyjczykiem w kontekście wpadki Kornelii Marek, w organizmie której po igrzyskach stwierdzono EPO. Największymi sukcesami Johnsona było zdobycie złotych medali w biegu na 100 m podczas MŚ w Rzymie w 1987 r. i rok później na igrzyskach w Seulu. Oba tytuły zostały mu odebrane, gdy w moczy zbadanym po triumfie na igrzyskach znaleziono sterydy.
Według niego doping nie przekłada się na lepsze wyniki, ale pozwala częściej trenować. - Jeśli ktoś nie ma talentu i predyspozycji, tak jak ja, to żaden doping mu nie pomoże. Trenowałem przez 12 lat, sześć dni w tygodniu. Dzięki temu mogłem osiągać rekordy. Doping sprawiał, że szybciej się regenerowałem po wysiłku i mogłem więcej trenować - tłumaczył
- Do dopingu zachęcają pieniądze. Sponsorzy motywują sportowców. Za sukces dają pieniądze. Stawiają cele, z które można dostać jeszcze więcej pieniędzy. Tylko trzeba być jeszcze lepszym. To psuje sport - dodał Kanadyjczyk.
Kornelia Marek ? zawieszona. Witalij Trypolski zwolniony