Polska kadra olimpijska w rozsypce. Wybrały emigrację. Liderka odłącza się od grupy

Mateusz Król
Niespełna dwa lata temu polskie biegaczki narciarskie otarły się o medal mistrzostw świata juniorek w sztafecie, teraz szykują się na swoje pierwsze igrzyska. Problem w tym, że wiele wskazuje na to, że zdolna reprezentacja jest w rozsypce. Wszystko przez ryzykowne decyzje o studiach w USA i indywidualne treningi liderki kadry z Justyną Kowalczyk-Tekieli.

Polski Związek Narciarski opublikował pełny skład poszczególnych kadr na igrzyska w Pekinie. Oprócz skoczków, których nazwiska poznaliśmy w niedzielę, do Pekinu polecą skoczkinie oraz przedstawiciele narciarstwa alpejskiego, snowboardu, kombinacji norweskiej i biegów narciarskich.

Zobacz wideo Rafał Kot przestrzega ws. Kamila Stocha. "Może to się srogo zemścić" [Sport.pl LIVE #5]

Igrzyska za pasem, a polska kadra w rozsypce. Winne studia w USA

W przypadku tej ostatniej dyscypliny powołania są dość zaskakujące. Do Chin poleci Magdalena Kobielusz, która nie była objęta szkoleniem kadrowym. Potwierdziła jednak wysoką formę, bo zdobyła dwa medale mistrzostw Polski w Zakopanem. Na liście nazwisk widnieje też Zuzanna Fujak, która określana jest mianem tej utalentowanej, ale ma dopiero 17 lat. Brakuje za to Karoliny Kalety, która w ubiegłym roku zdobyła brązowy medal mistrzostw świata juniorów. 

Okazuje się, że nieobecność Kalety to pokłosie jej decyzji o wylocie do Stanów Zjednoczonych, gdzie podjęła studia. - Od kiedy wyjechała, miała ogromny regres formy. Wiadomo było zatem, że ona właściwie już nie walczy o igrzyska. Rywalizacja toczyła się między Zuzią, Karoliną Kukuczką i Darią Szkurat - tłumaczy w rozmowie ze Sport.pl Jan Winkiel, sekretarz generalny Polskiego Związku Narciarskiego

Na taki wyjazd do USA zdecydowała się rok wcześniej starsza siostra Karoliny - Weronika Kaleta. Ona została powołana, ale podczas ostatniego Tour de Ski też nie zaprezentowała wysokiej formy. Ubiegłej zimy sięgała po punkty Pucharu Świata. Teraz najwyżej była 47. 

- Mamy wątpliwości co do tej amerykańskiej drogi. Zgłaszaliśmy je zawodniczkom. Sporty wytrzymałościowe wymagają rygoru, nadzoru i dyscypliny. Szczególnie ten wyjazd krytykowaliśmy w przypadku Karoliny, bo będąc tej klasy zawodniczką, powinna zostać i trenować na miejscu, ale niektórych rzeczy nie zatrzymamy. Daliśmy jej jeszcze szansę, ale te decyzje ostatecznie dziewczyny same podejmują - mówi Jan Winkiel. Dodaje też, że podobna sytuacja dotyczy Magdaleny Łuczak, obiecującej polskiej narciarki alpejskiej, która też studiuje w USA.

- Tu będziemy jednak bardziej rygorystyczni, bo Magda prezentuje dużo wyższy poziom sportowy. Ona chce wrócić do USA w połowie igrzysk, ale powiedzieliśmy już trenerowi, że jeśli chce to zrobić, to musi zwrócić pieniądze za czteroletnie przygotowania - podkreśla Winkiel.

Liderka polskich biegaczek odłącza się od grupy. Trenuje z Kowalczyk-Tekieli

W biegach narciarskich podczas igrzysk Polskę reprezentować będą oczywiście dwie liderki naszej kadry - Monika Skinder i Izabela Marcisz. Jednak także ruchy tej ostatniej zaczynają niepokoić osoby ze środowiska biegów i samych działaczy. Chodzi o jej indywidualną współpracę z Justyną Kowalczyk-Tekieli, która po ubiegłym sezonie przestała trenować biegaczki i odeszła do biathlonu, gdzie jest dyrektorką sportową.

- Bardzo ufam temu, co mówi Justyna - przyznała w rozmowie z nami Marcisz. - Będę czerpać z jej doświadczenia. Ona dobrze wie, co, kiedy i jak powiedzieć. Myślę, że trzeba ufać jednemu zdaniu, jednej osobie - dodawała w kontekście igrzysk, na które pojedzie pierwszy raz w karierze. Marcisz nie ma też powodów, żeby nie ufać najlepszej polskiej biegaczce. Pod jej okiem poprawia formę i sięga po punkty PŚ. Niektórzy jednak zastanawiają się, czy treningi z Kowalczyk nie są podważeniem pracy trenera zatrudnionego do kadry przez PZN. 

- Odpowiem w ten sposób: między naszymi obozami dziewczyny mają przerwę na indywidualny trening. Nie wpływam na to, z kim wówczas pracują. Mają prawo trenować z trenerami klubowymi czy też właśnie z Justyną. Iza tak ten czas wykorzystała i dla mnie to nie stanowi problemu - twierdził w przedsezonowej rozmowie z portalem sportsinwinter.pl trener naszych biegaczek, Martin Bajciciak. Nieoficjalnie mówi się jednak, że młodzieżowa mistrzyni świata niemal całkowicie odłączyła się od jego grupy.

- Rzeczywiście, mamy trochę obaw z tym związanych. Zastanawiamy się, jak to poukładać po sezonie - potwierdza Winkiel. Związek ma pewien plan na tę grupę, która aktualnie wygląda na - delikatnie mówiąc - rozsypaną. A przecież niespełna dwa lata temu, kiedy kadrę prowadzili jeszcze Aleksander Wierietielny razem z Kowalczyk-Tekieli, młode biegaczki otarły się o złoto mistrzostw świata juniorów w sztafecie (ostatecznie były zdyskwalifikowane). Teraz wygląda na to, że niemal każda ciągnie w inną stronę. - Będziemy wymagali od dziewczyn jakichś deklaracji. Potem krok po kroku trzeba będzie to odbudować - zakończył Winkiel.

W Pekinie zobaczymy też męską kadrę. Powołani zostali Maciej Staręga, Dominik Bury, Kamil Bury oraz Mateusz Haratyk. Ten ostatni nie ma jeszcze oficjalnej potwierdzonej kwalifikacji, jednak sekretarz generalny PZN twierdzi, że swojego miejsca prawdopodobnie nie wykorzystają Brytyjczycy, zatem Haratyk niemal na pewno pojedzie. To będzie oznaczało, że biało-czerwoni będą mogli wystawić sztafetę pierwszy raz od igrzysk w Soczi (2014). 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.