Święta u Justyny Kowalczyk: Nie da się tak zupełnie zatrzymać po sporcie

Kacper Sosnowski
- Biegówki dają dużo frajdy, nawet przy kilku wywrotkach na początku. Zapewniają fajny kontakt z naturą - tłumaczy Justyna Kowalczyk-Tekieli w świątecznym wywiadzie w radiu Złote Przeboje.

- Weszłam w spokojniejszy etap mojego życia - mówiła Justyna Kowalczyk w programie "Święta w biegu" w radiu Złote Przeboje. - Ponieważ mam męża, który jest alpinistą, to nawet jeśli ja trochę przystopowałam, to sport w naszym życiu nadal zapisany jest przez wielkie "S" - dodała.

 

Kowalczyk niedawno wróciła z Włoch i Austrii, gdzie Polacy wygrali w supermikście i sztafecie w Pucharze IBU Juniorów. Dyrektorem sportowym Polskiego Związku Biathlonowego jest zaangażowanym, nie przyspawała się do biurka. Kowalczyk ma pomagać biathlonistom przede wszystkim w technice biegania i odpowiednim przygotowaniu fizycznym. Sama wciąż często wkłada biegówki i ćwiczy z resztą kadry.

Zobacz wideo Justyna Kowalczyk w "Wilkowicz Sam na Sam": Wciąż nie zasypiam bez leków nasennych. Ale teraz przyszedł czas, żeby już chociaż nie było widać tego umartwienia

"Wigilia to był jedyny taki dzień w roku"

Dla byłej biegaczki narciarskiej, która w dorobku ma pięć medali olimpijskich, grudzień był czasem ciężkiej pracy. Zawody Pucharu Świata odbywały się kilka dni przed Bożym Narodzeniem, a w Nowy Rok biegacze wchodzili prestiżową rywalizacją w Tour de Ski.

- W czasie kariery Wigilia była dla mnie tym dniem, kiedy zawsze byłam wtedy w domu. Pierwszy raz nie pojawiłam się na Wigilii w Kasinie Wielkiej chyba dwa lata temu, gdy spędzałam ten dzień z mężem w jego rodzinnym domu. Na razie Świąt u siebie nie wyprawiamy, jesteśmy mocno związani ze swymi rodzinami. Póki mamy siłę i czas jeździmy do nich - mówiła Kowalczyk. Tak jest też w te święta. W Wigilię Kowalczyk wraz z mężem Kacprem odwiedzi Kasinę Wielką, a na pierwszy dzień świąt jedzie już do Gdańska, do rodziny męża Kacpra. 650 km to spory dystans i nieco inne świąteczne zwyczaje.

"Biegówki dają fajny kontakt z naturą"

- Jeśli chodzi o kolędowanie, to bardziej tradycyjnie jest w Gdańsku, tam chętniej się śpiewa. U nas mniej. Za to innych zwyczajów nie brakuje: jest siano pod obrusem, jest snopek owsa. Resztki ze stołu zjadają zwierzęta. Każdy się stara te święta jak najlepiej przygotować, więc czasem jest nerwowo. Jest nawet takie powiedzenie: We Wigilię dzieci biją, jeść nie dadzą, za piec wsadzą! Trochę tych wiejskich naleciałości mamy - opowiadała. - Do stołu nie usiądziemy, zanim nie umyjemy twarzy pieniążkiem, monetą, co pozwala być zdrowym przez cały rok. Bratowa przyniosła znany w Polsce zwyczaj wkładania łuski Karpia do portfela. To wszystko czyni te święta w moim rodzinnym domu czasem specjalnym.

Kowalczyk, choć - jak mówi - jest wielkim zmarzluchem, namawia, by cieszyć się zimą na sportowo. Poleca ukochane narty biegowe, których można używać też na trasach coraz częściej robionych zimą na terenach zielonych czy w lasach wielkich miast.

- Biegówki to taka forma ruchu, która angażuje wszystkie mięśnie. Daje dużo frajdy, nawet przy kilku wywrotkach na początku, bo te są nieuniknione. Biegówki nie są też specjalnie kontuzjogenne, zapewniają nam fajny kontakt z naturą - polecała mistrzyni olimpijska.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.