Izabela Marcisz: Przyjechałyśmy tu, żeby przeżyć dobrą naukę, podpatrzeć najlepsze zawodniczki na świecie. Tak jak powiedziała nasza pani trener Justyna, to będzie sroga nauka. To zderzenie z rzeczywistością. To nie są mistrzostwa świata juniorów, gdzie mogłyśmy walczyć o medale. Tu musimy walczyć o przetrwanie. Jeszcze w tym roku musimy.
- Chciałabym być zawodniczką bardzo wszechstronną. Może w tym rok sprint mi jeszcze nie idzie, ale pracuję nad formą dopiero od dziewięciu miesięcy, dlatego jeszcze lepiej mi idzie na dystansach. A czy jestem zawiedziona? Chyba nie. Mam dopiero 18 lat i myślę, że na wielkie sukcesy jeszcze przyjdzie pora, a teraz trzeba się trochę nauczyć pokory. Takiego wyniku można się było spodziewać. Przynajmniej widzę, że mam jeszcze bardzo duży zapas, jeśli chodzi o progres. Trzeba jeszcze pracować nad sprintem, żeby być w nim najlepszą.
- Nie liczę na nic. Po prostu staję na starcie i startuję, i walczę do samego końca. Czy będzie dobrze, czy będzie źle, będę z siebie zadowolona. Chociaż liczę, że będzie dobrze.
- Byliśmy tu na obozie w styczniu, przepracowaliśmy trasy bardzo dobrze. Są bardzo wymagające. Na „klasyk” trasa jest troszkę łagodniejsza niż na „łyżwę”, ale mimo wszystko będzie trzeba cały czas pracować, bo nie ma długich zjazdów, na których można odpocząć. Ale, kurczę no, to już jest poziom światowy, prawda? Nie ma, że gdzieś się odpocznie. Trzeba pracować, żeby być jak najwyżej.
- Polacy to są bardzo specyficzni ludzie. Kiedy jest źle, to jest bardzo źle. A kiedy zaczyna być dobrze, to od razu jest hurra, wszyscy są wniebowzięci. Ja uważam, że nie ma co z nikogo robić gwiazdy. Gdybym była najlepsza, mogłabym się za taką uważać. Ale widzę, że na 15 km „klasykiem” przegrałam bardzo dużo, bo dwie minuty. Mimo że biegłam taki dystans pierwszy raz w życiu to dwie minuty straty to jest ogrom. Ja się zupełnie nie uważam za gwiazdę i bardzo bym nie chciała, żeby ludzie ze mnie gwiazdę robili.
- Oczywiście, że wierzę, oczywiście, że trzeba mieć nadzieję, że tak będzie. Ale wolę twardą nogą stąpać po ziemi, mieć świadomość, że trzeba pracować, że nic nie przyjdzie za darmo.
- To jest ogromna różnica. Jak niebo i ziemia. Na wiosnę każda z nas była świadoma, że to będzie bardzo ciężka praca, że będzie bardzo dużo wyrzeczeń i że będzie trzeba bardzo dużo zmienić w głowie. Myślę, że przede wszystkim potrzebna była właśnie zmiana w głowie. Ja jestem jak najbardziej zadowolona i jestem dumna, że mogę z takimi ludźmi pracować.
- Myślę, że komplementem dla Justyny będzie jeśli powiem, że jest bardzo wymagająca. A ja jestem bardzo zadowolona, że tak jest, bo lubię dostawać trudne zadani