Biegi w Kuusamo. Justyna Kowalczyk odpadła w ćwierćfinale sprintu. "Źle wybrałam tor, mogło być lepiej. Ale i gorzej. Czekam na lepszą dyspozycję"

Justyna Kowalczyk dwudziesta w szalonym sprincie w Kuusamo. Wiele gwiazd opadło już w kwalifikacjach, Polka dopiero w ćwierćfinale miała kłopoty w zasypywanych śniegiem torach. Wygrała Stina Nilsson

- Mogło być dużo lepiej. Ale mogło być i dużo gorzej – mówiła Justyna Kowalczyk za metą w rozmowie z TVP. Mogło być lepiej, gdyby w ćwierćfinale udało się szybciej przepchnąć do przodu, oszczędzić więcej sił, mieć ułamek sekundy więcej na lepszy wybór toru przed podbiegiem. – Wybrałam tor po największym obwodzie i jeszcze zasypany śniegiem. Błąd taktyczny – tłumaczyła Kowalczyk. Przybiegła do mety czwarta, Stina Nilsson i Katherine Harsem były nie do złapania, do awansu z czasem zabrakło ponad sekundy.

Tak jak rok temu, Polka skończyła wyścigi w Kuusamo w ćwierćfinale. Z niedosytem, bo w sezonie olimpijskim chciała mieć jak najwięcej okazji do sprinterskiej walki ramię w ramię z najlepszymi. W Finlandii skończyło się na zaledwie jednej takiej okazji. Ale, jak mówiła, mogło być też gorzej: wiele świetnych sprinterek nie miało w piątek ani jednego wyścigu, odpadły już po biegu kwalifikacyjnym. Tam zakończyła starty nawet Maiken Caspersen Falla, która rządzi sprintem razem ze Stiną Nilsson, odpadła obrończyni Kryształowej Kulki Heidi Weng, Marit Bjoergen, Ingvild Flugstad Oestberg. A w ćwierćfinale pożegnała się jeszcze często stająca ostatnio na podium sprintów Hanna Falk. Norweżki miały taki problem z nartami, że Heidi Weng w kwalifikacjach była tylko o 0,37 s szybsza od Urszuli Łętochy. Wygrała wielka faworytka Stina Nilsson, niepokonana w Pucharze Świata od blisko roku. Ale też wielka przegrana mistrzostw świata w Lahti.

Kowalczyk zajęła 20. miejsce, zyskała jeszcze cztery bonusowe sekundy nad rywalkami, które odpadły w kwalifikacjach. W sobotę jest w Ruce 10 km stylem klasycznym, czyli okazja by bronić tej przewagi. A w niedzielę ostatni etap Ruka Triple, bieg pościgowy łyżwą, czyli trening w warunkach startowych: jak najmniej stracić, jak najdłużej trzymać się za rywalkami, które będą ruszać później (startuje się w kolejności i odstępach wyznaczonych przez klasyfikację po dwóch biegach)

– Załamana nie jestem, szczęśliwa też nie. Pocieszające, że jestem tu szybsza niż byłam tydzień temu w Saariselce, nie mówiąc o tym co było przed dwoma tygodniami w Muonio. Droga wyświeżania, którą przyjęliśmy, na razie wydaje się dobra. Trzeba czekać na trochę lepszą dyspozycję – tłumaczyła. W lepszej dyspozycji pewnie potrafiłaby odrobić straty na długim podbiegu, i potem próbować bronić pozycji na płaskim odcinku do mety. Ale jeszcze nie ma tego przyspieszenia pod górę, które miewała w najlepszych momentach.

W pewnym sensie w sezonie olimpijskim Kowalczyk wymyśla siebie jako sprinterkę na nowo. Ze światowej czołówki sprintu wypadła po mistrzostwach świata w Falun. Tam ostatni raz była w sprinterskiej formie na medal. Potem w finale była tylko raz: w próbie przedolimpijskiej w Pjongczang. Teraz chciałaby powtórzyć tamtą zimę 2015: trafić z formą na najważniejszy moment sezonu.

Piotr Żyła w "Wilkowicz Sam na Sam": Skoki to jest uzależnienie. Jeśli nie przestajesz o nich myśleć, to ci zaszkodzi. Ja miałem z tym uzależnieniem problem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.