PŚ w Pjongczang. Kowalczyk wygrała bieg łączony. Łuszczek: Medal w Lahti? Wróciła nadzieja, ale to nie był prawdziwy sprawdzian

- Biegła bardzo fajnie technicznie, dla oka to było piękne - mówi Józef Łuszczek o sobotnim występie Justyny Kowalczyk w Pjongczang. Polka wygrała bieg łączony, wyprzedzając drugą na mecie Elizabeth Stephen aż o 56 sekund. - Wróciła nadzieja na medal Justyny w MŚ w Lahti, ale prawdziwy sprawdzian dopiero przed nią, bo trzeba pamiętać, że w Korei nie było ponad 20 najlepszych zawodniczek - dodaje mistrz świata z Lahti z 1978 roku

Obserwuj @LukaszJachimiak

Po piątkowym czwartym miejscu w sprincie "klasykiem" Kowalczyk na trasę sobotniego biegu łączonego ruszyła z zamiarem mocnego pokonania pierwszej części dystansu. 7,5 km stylem klasycznym Polka przebiegła zdecydowanie najlepiej, po zmianie nart miała 52,2 s przewagi nad drugą wówczas Anną Svendsen z Norwegii. W części "łyżwowej" Kowalczyk zaskakująco łatwo kontrolowała sytuację i ostatecznie drugą na mecie Elizabeth Stephen wyprzedziła o 56 sekund.

- Jestem zaskoczony - mówi Łuszczek. - Justyna biegła bardzo fajnie technicznie, z poślizgiem, a nie tylko na nogach, jak dzień wcześniej w sprincie. Klasykiem było elegancko. I jeszcze do tego łyżwą nie straciła. Bo trochę szybciej od niej pobiegła chyba tylko Stephen [o dziewięć sekund - w połowie rywalizacji traciła do polskiej liderki minutę i pięć sekund, ostatecznie przegrała o 56 s], ale to jest dobra "łyżwiarka", dziewczyna, która w tym stylu kilka razy stawała na podium Pucharu Świata - analizuje nasz pierwszy w historii mistrz świata.

Łuszczek cieszy się z 50. zwycięstwa Kowalczyk w jej pucharowych startach (lepsza w całej historii jest tylko Marit Bjoergen, która wygrała aż 105 biegów), ale twierdzi, że trudno z tej wygranej wyciągnąć daleko idące wnioski. - Dla oka było pięknie, tempo narzucone przez Justynę wyglądało na mocne, technika mi się podobała, ale nie wiadomo, jakie tempo by narzuciły Norweżki. Młoda mamusia Bjorgen jest w gazie, dopiero co wygrała 10 km "klasykiem" w mistrzostwach kraju z przewagą minuty nad drugą Ingvild Flugstad Oestberg - tłumaczy Łuszczek. - Jak naprawdę jest z formą Justyny, to się okaże dopiero za dwa tygodnie w Otepie. Trzeba pamiętać, że w Pjongczang zabrakło ponad 20 najlepszych zawodniczek. W Estonii już będą najlepsze Norweżki, Szwedki i Finki, i wtedy, na kilka dni przed MŚ w Lahti, zobaczymy, jak Justyna wypadnie. Na razie wróciła nadzieja, że na 10 km "klasykiem" w Lahti Kowalczyk będzie walczyła o medal, ale nic więcej powiedzieć nie można. Prawdziwy sprawdzian dopiero przed nią - kończy Łuszczek.

Czterokrotna mistrzyni olimpijska kończy karierę! Oj, będziemy tęsknić [ZDJĘCIA]

Więcej o: