Po 16. miejscu w sprincie stylem klasycznym i 53. pozycji w biegu na 5 km "łyżwą" w niedzielę w Lillehammer Justyna Kowalczyk ruszy na trasę 10 km "klasykiem" dopiero jako 46.
Miało być słabo i było - 5 km stylem dowolnym z 76 zawodniczek jakie stanęły na starcie Kowalczyk pokonała z dopiero 53. czasem. Dwukrotna mistrzyni olimpijska tego stylu już nawet nie trenuje, nie pozwalają jej na to bolące piszczele. W Lillehammer na "piątkę" podopieczna Aleksandra Wierietielnego postanowiła się przemęczyć, by mieć prawo pobiec w niedzielę. Na ten dzień zaplanowano bieg pościgowy na 10 km "klasykiem". To kolejne przetarcie przed "klasycznymi" 10 kilometrami na przyszłorocznych MŚ w Lahti, gdzie Justyna będzie chciała zdobyć medal.
O dobry wynik na mecie w niedzielę Polce będzie trudno, bo wyruszy dopiero jako 46., minutę i 46 sekund po Heidi Weng, która jest liderką minicyklu. Do Hanny Falk, która wystartuje jako 10. strata Polki wynosi 50 sekund, czyli też bardzo dużo.
- Nieważne. Tydzień temu, zaraz po startach w Kuusamo, Justyna mówiła, że w Lillehammer będzie chciała być w "szóstce", ale chyba zapomniała powiedzieć, że ma na myśli tylko czas niedzielnego biegu. Jeśli myślała o całej, trzydniowej rywalizacji, to strasznie poniósł ją optymizm i już została sprowadzona na ziemię - mówi Budny.
Czas netto w pierwszej szóstce 10 km "klasykiem" to na pewno rzecz do zrobienia, nawet mimo slalomu, jaki na pewno Kowalczyk będzie musiała prezentować, chcąc wyprzedzać na trasie wiele zawodniczek, które wyruszą przed nią. W Kuusamo w biegu na 10 km tym stylem była dziewiąta, a do szóstego miejsce zabrakło jej tylko 2,5 sekundy.
Budny martwi się o jedno - smarowanie. - W piątkowym sprincie miała za mocno posmarowane. Trzymało ją na podbiegach, ale za to narty nie jechały na zjazdach. Oby znów nie kazała sobie nałożyć pod stopy tyle smaru - mówi. - Ona chce mocnego trzymania pod stopą, bo nie biega najlepiej technicznie. Za bardzo się pochyla i wtedy narty uciekają. Pionizacja postawy zawsze sprawia, że narty trzymają się lepiej. Kowalczyk biega jak kiedyś Rosjanki, jej już się nie przestawi. No ale jak jest w swojej najwyższej formie, to wystarcza jej siły na taką harówkę - dodaje Budny.
Na swoją najlepszą dyspozycję przez najbliższe dwa miesiące Kowalczyk ma pracować poza Pucharem Świata. To dlatego, że w kalendarzu będą dominować starty stylem dowolnym. - Im zawodnik jest starszy, tym trudniej jest mu dojść do formy treningiem. Trzeba szukać startów. Boję się, że wycofując się z Pucharu Świata na dwa miesiące Justyna może mieć problem. Oby nie wybierała biegów turystycznych, tylko mocne starty w Pucharze FIS, najlepiej w Skandynawii. Przecież Norwegia ma mnóstwo świetnych zawodników i nie przestaje biegać dlatego, że kilka zawodniczek jedzie gdzieś na Puchar Świata. Można wybrać dużo porządnych "klasyków" i spróbować zbudować formę. Ale na pewno będzie trudno - mówi Budny. - W każdym razie my się nie mamy co martwić, my jesteśmy kibicami na śmierć i życie. Niech się martwią Justyna i trener Wierietielny - kończy Budny.