Lekarz Johaug: - Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego nie wychwyciłem że to doping. Norweska telewizja TV2: - Ale na tym kremie jest informacja, że to doping

Doktor norweskiej kadry nie sprawdził dokładnie, jaki jest skład kupionego we Włoszech i zastosowanego przez Therese Johaug kremu na oparzenia? Być może miał pecha: na wielu opakowaniach tego maść jest ostrzeżenie, że zawiera środki dopingujące

Kontrola dopingowa przeprowadzona w połowie września wykazała u Therese Johaug ślady clostebolu, sterydu anabolicznego, popularnego kiedyś wśród enerdowskich dopingowiczów. Lek, według tłumaczeń Johaug i lekarza kadry norweskich biegaczek Fredrika Bendiksena, był w kremie Trofodermin, którym Norweżka posmarowała oparzone słońcem usta.

- Oparzyłam dolną wargę pod koniec sierpnia, trzeciego dnia zgrupowania wysokogórskiego w Livigno - mówiła Johaug na konferencji prasowej zorganizowanej w czwartek, po tym, jak wiadomość o pozytywnym wyniku testu podały media (federacja narciarska zna wynik od 4 października). - Miałam dużą otwartą ranę, bolało, krwawiło. Potrzebowałam chusteczki żeby zatamować krwawienie. Fredrik powiedział, że znajdzie jakąś odpowiednią maść, ale nie miał niczego w swojej torbie. Kupił dwa kremy. Jednego użyłam. Zapytałam, czy jest na liście zakazanych. Odpowiedział że nie. Pierwszy krem nie zadziałał, dostałam drugi. Zapytałam czy jest na liście zakazanych. Nie. Zaufałam mu w stu procentach. Wiem, że to ja jestem odpowiedzialna za to co się znajdzie w moim organizmie. I wykazałam tę odpowiedzialność pytając Fredrika, czy lek ma jakąś substancję zakazaną. Fredrik to lekarz z 30-letnim doświadczeniem, dlaczego miałam mu nie ufać - opisuje sytuację Johaug.

- Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego się nie zorientowałem, że tam może być coś zakazanego. Widziałem, że jest tam notka o clostebolu, ale nie skojarzyłem tego z listą zakazanych środków WADA. Przez ostatnie osiem dni, od kiedy znamy wynik testu, myślałem dniami i nocami, dlaczego nie skojarzyłem, ale nie mam wytłumaczenia - mówił Bendiksen, który podczas wspomnianej konferencji podał się do dymisji. - Może stało się tak dlatego, że w Norwegii clostebolu nie wolno używać w lekarstwach. Podobnie jest w USA. Z tego co czytałem, to jest substancja popularna wśród kulturystów w Brazylii, i że tam można ją kupić. Oraz we Włoszech i kilku innych miejscach - mówił Bendiksen.

Niedługo po jego słowach norweska telewizja TV2, ta sama która latem 2016 ujawniła w reportażu, że w norweskiej kadrze zachęcano zdrowych biegaczy (nie biegaczki, chodziło tylko o kadrę mężczyzn) do brania lekarstw na astmę, pokazała zdjęcie opakowania Trofoderminu, kupionego w czwartek we włoskiej aptece. Na opakowaniu jest znak ostrzegający sportowców, by nie stosowali akurat tego kremu, bo zostaną złapani podczas kontroli. Nie ma jednak dowodów, że Bendiksen kupił akurat lek w tej wersji opakowania, na której jest ostrzeżenie. On sam nie pamięta, żeby takie się na opakowaniu znajdowało.

Na clostebolu złapano wcześniej 27 sportowców, większość z nich dostała dyskwalifikacje na co najmniej rok. Międzynarodowa Federacja Narciarska nie chce na razie informować, jaka kara może grozić Johaug, bo sprawą zajmuje się na razie norweska agencja antydopingowa. Clostebol to środek syntetyczny, przypomina testosteron, choć działa słabiej.

Zobacz wideo

39 niezwykłych sportowych ciekawostek! [KLIKNIJ]

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.