Tour de Ski 2016. Justyna Kowalczyk: Sprint łyżwą? Przebiec, zapomnieć, uciec. Jakaś matnia się stworzyła, nie takich wyników się spodziewałam

- Najlepiej byłoby przebiec, zapomnieć i uciec - mówi o zaczynającym Tour de Ski sprincie łyżwą Justyna Kowalczyk. W wywiadzie dla TVP opowiedziała też o niedosycie po początku sezonu: - Przeholowałam z treningami, organizm nie wytrzymał. Mam nadzieję, że się zdążę wygrzebać do normalnej formy, choć czasu mało. O 13.25 eliminacje sprintu, wyścigi i relacja na żywo w Sport.pl od 15.55.

Sprintem łyżwą w szwajcarskim Lenzerheide zaczyna się dziesiąty Tour de Ski. Zapewne ostatni Tour w karierze Justyny Kowalczyk, która wygrywała go już cztery razy, częściej niż ktokolwiek inny (najlepszy wśród mężczyzn Dario Cologna ma trzy zwycięstwa). Jak mówi Kowalczyk w rozmowie z Aleksandrem Dzięciołowskim z TVP http://sport.tvp.pl/23401691/kowalczyk-przeholowalam-trudno-bedzie-sie-wygrzebac, chciałaby żeby ten ostatni wyścig był dobry sportowo, ale forma nie daje jej prawa do myślenia "o takich celach, o jakie walczyłam tu kiedyś". - Nie jestem w stanie wiele powiedzieć o tym na co mnie stać. Na pewno nie jest się w stanie przeskoczyć w dwa tygodnie takiej różnicy jaka była w Toblach - tłumaczy. W biegu na 10 km stylem klasycznym w Toblach, w ostatniej próbie przed Tour de Ski, zajęła ósme miejsce. Drugie już w tym sezonie ósme miejsce w tej konkurencji (miała ósmy czas na finałowym etapie Ruka Triple w Kuusamo). To jej najlepsze występy w obecnym sezonie. Ale ósme miejsce w Kuusamo, gdzie biegła chora, uznała za bieg na miarę możliwości. A po Toblach czuła niedosyt, przed sezonem zakładała, że tam już będzie w dobrej formie. Po drodze były jednak i wspomniane przeziębienie i nieplanowany zabieg prawego kolana. - Jakaś matnia się stworzyła, jestem w niekończącej się chorobie, to nie są takie wyniki jakich się spodziewałam. Letnia praca nie procentuje ani trochę. Już pierwsze wnioski wyciągnęliśmy. Jakie? Jak to z Justyną, że przeholowała - mówi Kowalczyk. Analizując wyniki z obecnego sezonu doszli z trenerem Aleksandrem Wierietielnym do wniosku, że organizm nie jest już w stanie znieść tak mocnej pracy jak kiedyś.

- Nałożyłam na siebie presję treningową, trzy miesiące pracy były naprawdę mocne, a widać organizm w tym wieku już nie wytrzyma - tłumaczy Justyna. - W Tourze muszę walczyć jak najlepiej. I skupiać się na biegach klasycznych jako okazji do walki o wszystko. Mam nadzieję, że się wygrzebię do normalnej formy, choć czasu mało.

W Lenzerheide zostaną rozegrane pierwsze trzy etapy Touru, dwa z nich to konkurencje, w których Kowalczyk czuje się źle: sprint stylem dowolnym w Nowy Rok i 5 km stylem dowolnym 3 stycznia. - Najlepiej byłoby przebiec, zapomnieć i uciec - mówi Justyna o sprincie łyżwą, którego eliminacje przebrnęła w ostatnich latach tylko dwukrotnie. - Ale w Tourze jest niestety tak, że co się zrobi dziś, będzie miało konsekwencje jutro. Miejsce w sprincie wyznaczy miejsce na starcie następnego biegu, na 15 km stylem klasycznym (2 stycznia, to bieg ze startu wspólnego - red.). A to miejsce będzie bardzo ważne, bo trasa jest wąska i powykręcana. . Chciałoby się jak najlepszego miejsca w sprincie. Ale pewnych rzeczy na pewno nie jestem w stanie przeskoczyć - mówi Kowalczyk. Po Lenzerheide Tour przeniesie się do Oberstdorfu na dwa biegi klasyczne. Tamtejszego sprintu stylem klasycznym (5 stycznia) Polka jest ciekawa najbardziej. - Dawno nie byłam w Oberstdofie na klasykiem, a ta trasa pasowała mi kiedyś najlepiej na świecie. Nie wiem jak będzie pasowała do obecnej dyspozycji. Ale jestem ciekawa tego co się zdarzy w Oberstdorfie.

Więcej o:
Copyright © Agora SA