Apoloniusz Tajner: Bardzo dobrze. Zwłaszcza że zdobyło je sześcioro zawodników, co motywuje dużą grupę do dalszej pracy. Zostały nam trzy lata do igrzysk w Pjongczang, mamy świetną pozycję wyjściową.
- O Justynę jestem spokojny, ona wie, co robi. Dajemy jej wolną rękę, jak zawsze. Pozostałych zawodniczek na pewno nie zostawimy bez pomocy.
- Był taki pomysł. W Falun rozmawiałem o nim z trenerem. Prawdopodobnie zespół Justyny zostanie jednak w takim składzie jak teraz. Mówię "prawdopodobnie", bo nie chcę niczego przesądzać przed końcem sezonu.
- Bo Olek woli trzymać się sprawdzonego układu. Ma 67 lat. Mówi, że i tak ma mnóstwo obowiązków. Nie chce roli ani głównego trenera, ani koordynatora. Chce dalej szefować zespołowi, którzy stworzył. Pewnie będziemy musieli to uszanować.
- Warunki to my już dajemy dobre. A Justynie - bardzo dobre. Dziewczynom pomogły dwa lata pracy z Ivanem Hudaczem. Teraz prowadził kadrę Janusz Krężelok... i mamy nad czym popracować.
- Wszystko ustalimy po zakończeniu sezonu. Myślimy nie tylko o dziewczynach, ale też o sprinterach - Macieju Starędze i młodym Konradzie Motorze. Za trzy lata na igrzyskach w sprincie drużynowym możemy się cieszyć nie tylko z duetu Kowalczyk-Jaśkowiec.
- W biegach raczej nie ma takiej specjalizacji. Wszyscy muszą biegać dystanse, bo i w tzw. sprintach trzeba końskiej wytrzymałości. Musimy pójść w kierunku wszechstronności. Chodzi nie tylko o trenerów, ale też o montaż całego szkolenia. Widzę, jak fajnie zaktywizował się zespół młodych serwismenów. Świetnie współpracują ludzie od Justyny i ci z kadry A. Mamy siedmiu Polaków, którzy już są gotowi do samodzielnego przygotowywania nart.
- Przyłączam się do apeli.
- To nie PZN jest od takich inwestycji. Przeprowadza się je na terenach gminnych, sołeckich, tam, gdzie jest wola, żeby coś takiego zbudować, albo na terenach Centralnego Ośrodka Sportu. Nam jest bardzo potrzebna trasa na Kubalonce, co zależy od COS-u. Myśmy plany zrobili, wydaliśmy na nie 55 tys. zł, ale odkąd je przekazaliśmy, sprawa wisi. Druga trasa nartorolkowa jest w planach w Szklarskiej Porębie. Inwestycja na Polanie Jakuszyckiej ma się zacząć jeszcze w tym roku. Gdybyśmy mieli dwa porządne miejsca, w których można biegać bez względu na pogodę, to nie martwilibyśmy się, czy uda nam się powołać kadrę z danego rocznika.
Finansowo projekty wspiera Ministerstwo Sportu i Turystyki, dlatego zapraszam do nas, zawsze pomożemy, chętnie za takimi inicjatywami będziemy lobbować. Walczymy od dawna, ale zbyt często przegrywamy. Nie zawsze jest tak jak w Tomaszowie Lubelskim, gdzie dzięki bardzo przychylnym władzom wszystko poszło błyskawicznie. Tam trasa jest krótka, 800-metrowa, ale - nie tylko moim zdaniem - najfajniejsza w Polsce. Juniorzy jeżdżą na nartorolkach i są chyba najlepsi w kraju.
- Nie ma racji, winiąc za to PZN. Związek nie wykłada pieniędzy na przygotowanie obiektów. To nie jest nasze zadanie. Szykujemy tylko skocznię w Wiśle i trasy na Kubalonce, dlatego że te obiekty mamy w dzierżawie.
- Odetchnąłem, bo początek zimy był słaby, doszła kontuzja Kamila Stocha, ale chłopcy robili postępy i na MŚ przyjechali dobrze przygotowani. W drużynówce skakali koncertowo, zdobyli medal bezdyskusyjnie.
- Oczywiście, że nie. Widziałem, jak siedzi godzinami pod moim pokojem i coś ogląda na telefonie. Ładował się czy rozładowywał - nie wiem. Skoczkowie to ludzie z charakterem. U nich jest dynamit, jest odwaga, oni muszą być ostrzejsi od zwykłych ludzi. Ważne, że nie kończy się rzucaniem przedmiotami. Złość Janka trzeba było potraktować ze zrozumieniem i z lekkim przymrużeniem oka. Łukasz tak zrobił i Janek w euforii wrócił do kraju.
- Kruczek to autorytet, jest jednym z najlepszych trenerów na świecie. Nikogo więcej nam nie trzeba. Śpię spokojnie, wiedząc, że będzie kontynuował pracę. Ma taką renomę, że szybko znalazłby nowe zatrudnienie. Grupa mu się rozrosła, dlatego doszło dużo rzeczy, na które trener nie ma wpływu. Po dwóch udanych sezonach trochę nam chłopcy gwiazdorzyli. Zainteresowanie zawodnikami - medialne i marketingowe - stało się tak duże, że zaburzyło funkcjonowanie grupy. Co ten biedny Kruczek ma zrobić? Program przecież realizuje. Zresztą - nie przesadzajmy z tymi problemami. W Szwecji, w klasztorku, w którym się zatrzymaliśmy, przez 11 dni widziałem, jak fajnie oni wszyscy ze sobą żyją, współpracują. Znam objawy wypalenia. O niczym takim nie ma mowy.
Wielka radość polskich skoczków po zdobyciu brązowego medalu [ZDJĘCIA]
źródło: Okazje.info