Sporty zimowe. Tajner: To nie my jesteśmy od budowania tras nartorolkowych

Wiem, że Justyna Kowalczyk, Sylwia Jaśkowiec i inni biegacze potrzebują tras do nartorolek w Polsce. Ale my nie jesteśmy od budowania - mówi prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner.

Łukasz Jachimiak: W najtrudniejszym sezonie w karierze Kowalczyk i najsłabszym od lat skoczków Polacy wyjechali z MŚ z dwoma medalami...

Apoloniusz Tajner: Bardzo dobrze. Zwłaszcza że zdobyło je sześcioro zawodników, co motywuje dużą grupę do dalszej pracy. Zostały nam trzy lata do igrzysk w Pjongczang, mamy świetną pozycję wyjściową.

Ale też sporo problemów. Tak często jak dotąd nie będzie startować Kowalczyk, pozostałym trzeba będzie pomóc.

- O Justynę jestem spokojny, ona wie, co robi. Dajemy jej wolną rękę, jak zawsze. Pozostałych zawodniczek na pewno nie zostawimy bez pomocy.

Wiceprezes PZN Andrzej Wąsowicz mówił, że chcecie zaproponować trenerowi Aleksandrowi Wierietielnemu prowadzenie poza Justyną i Sylwią Jaśkowiec również Eweliny Marcisz i Kornelii Kubińskiej.

- Był taki pomysł. W Falun rozmawiałem o nim z trenerem. Prawdopodobnie zespół Justyny zostanie jednak w takim składzie jak teraz. Mówię "prawdopodobnie", bo nie chcę niczego przesądzać przed końcem sezonu.

Dlaczego trener mówi "nie"?

- Bo Olek woli trzymać się sprawdzonego układu. Ma 67 lat. Mówi, że i tak ma mnóstwo obowiązków. Nie chce roli ani głównego trenera, ani koordynatora. Chce dalej szefować zespołowi, którzy stworzył. Pewnie będziemy musieli to uszanować.

To jak zamierzacie stworzyć połowie sztafety odpowiednie warunki?

- Warunki to my już dajemy dobre. A Justynie - bardzo dobre. Dziewczynom pomogły dwa lata pracy z Ivanem Hudaczem. Teraz prowadził kadrę Janusz Krężelok... i mamy nad czym popracować.

Biegacze nie chcą z nim pracować, a biegaczki zrezygnowały z niego wcześniej. Marcisz trenuje u Wiesława Cempy w kadrze młodzieżowej, Kubińska właśnie u niego robiła ostatni szlif przed Falun. Znajdziecie pieniądze na fachowca klasy Hudacza?

- Wszystko ustalimy po zakończeniu sezonu. Myślimy nie tylko o dziewczynach, ale też o sprinterach - Macieju Starędze i młodym Konradzie Motorze. Za trzy lata na igrzyskach w sprincie drużynowym możemy się cieszyć nie tylko z duetu Kowalczyk-Jaśkowiec.

Chcecie sprowadzić trenera, który specjalizuje się w szkoleniu sprinterów?

- W biegach raczej nie ma takiej specjalizacji. Wszyscy muszą biegać dystanse, bo i w tzw. sprintach trzeba końskiej wytrzymałości. Musimy pójść w kierunku wszechstronności. Chodzi nie tylko o trenerów, ale też o montaż całego szkolenia. Widzę, jak fajnie zaktywizował się zespół młodych serwismenów. Świetnie współpracują ludzie od Justyny i ci z kadry A. Mamy siedmiu Polaków, którzy już są gotowi do samodzielnego przygotowywania nart.

Byli zawodnicy i trenerzy, z którymi podczas MŚ rozmawialiśmy, prosili, byśmy upominali się o trasy nartorolkowe, o zaśnieżanie tras. Bez takich inwestycji będzie tak jak w tym roku, gdy na MŚ juniorów nie wysłaliście żadnej Polki.

- Przyłączam się do apeli.

Jak to? A to nie do pana, jako szefa PZN-u, trzeba apelować?

- To nie PZN jest od takich inwestycji. Przeprowadza się je na terenach gminnych, sołeckich, tam, gdzie jest wola, żeby coś takiego zbudować, albo na terenach Centralnego Ośrodka Sportu. Nam jest bardzo potrzebna trasa na Kubalonce, co zależy od COS-u. Myśmy plany zrobili, wydaliśmy na nie 55 tys. zł, ale odkąd je przekazaliśmy, sprawa wisi. Druga trasa nartorolkowa jest w planach w Szklarskiej Porębie. Inwestycja na Polanie Jakuszyckiej ma się zacząć jeszcze w tym roku. Gdybyśmy mieli dwa porządne miejsca, w których można biegać bez względu na pogodę, to nie martwilibyśmy się, czy uda nam się powołać kadrę z danego rocznika.

Finansowo projekty wspiera Ministerstwo Sportu i Turystyki, dlatego zapraszam do nas, zawsze pomożemy, chętnie za takimi inicjatywami będziemy lobbować. Walczymy od dawna, ale zbyt często przegrywamy. Nie zawsze jest tak jak w Tomaszowie Lubelskim, gdzie dzięki bardzo przychylnym władzom wszystko poszło błyskawicznie. Tam trasa jest krótka, 800-metrowa, ale - nie tylko moim zdaniem - najfajniejsza w Polsce. Juniorzy jeżdżą na nartorolkach i są chyba najlepsi w kraju.

To nie wystarczy. Edward Budny złości się, że przy kiepskich zimach zawsze zaśnieża się u nas sztucznie sześć skoczni i żadnej trasy...

- Nie ma racji, winiąc za to PZN. Związek nie wykłada pieniędzy na przygotowanie obiektów. To nie jest nasze zadanie. Szykujemy tylko skocznię w Wiśle i trasy na Kubalonce, dlatego że te obiekty mamy w dzierżawie.

Odetchnął pan po brązie skoczków?

- Odetchnąłem, bo początek zimy był słaby, doszła kontuzja Kamila Stocha, ale chłopcy robili postępy i na MŚ przyjechali dobrze przygotowani. W drużynówce skakali koncertowo, zdobyli medal bezdyskusyjnie.

Interweniował pan, gdy Jan Ziobro nie potrafił się pogodzić z tym, że nie dostał miejsca w drugim konkursie indywidualnym?

- Oczywiście, że nie. Widziałem, jak siedzi godzinami pod moim pokojem i coś ogląda na telefonie. Ładował się czy rozładowywał - nie wiem. Skoczkowie to ludzie z charakterem. U nich jest dynamit, jest odwaga, oni muszą być ostrzejsi od zwykłych ludzi. Ważne, że nie kończy się rzucaniem przedmiotami. Złość Janka trzeba było potraktować ze zrozumieniem i z lekkim przymrużeniem oka. Łukasz tak zrobił i Janek w euforii wrócił do kraju.

Czy przed konkursem drużynowym słyszał pan pogłoski, jakoby w kadrze coś się wypaliło i Kruczka warto byłoby zmienić lub go wesprzeć ?

- Kruczek to autorytet, jest jednym z najlepszych trenerów na świecie. Nikogo więcej nam nie trzeba. Śpię spokojnie, wiedząc, że będzie kontynuował pracę. Ma taką renomę, że szybko znalazłby nowe zatrudnienie. Grupa mu się rozrosła, dlatego doszło dużo rzeczy, na które trener nie ma wpływu. Po dwóch udanych sezonach trochę nam chłopcy gwiazdorzyli. Zainteresowanie zawodnikami - medialne i marketingowe - stało się tak duże, że zaburzyło funkcjonowanie grupy. Co ten biedny Kruczek ma zrobić? Program przecież realizuje. Zresztą - nie przesadzajmy z tymi problemami. W Szwecji, w klasztorku, w którym się zatrzymaliśmy, przez 11 dni widziałem, jak fajnie oni wszyscy ze sobą żyją, współpracują. Znam objawy wypalenia. O niczym takim nie ma mowy.

Wielka radość polskich skoczków po zdobyciu brązowego medalu [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o: