M¦ w Falun. Sztafeta, czyli nowy polski duch

W czwartek o 13.30 wielka walka kobiecych sztafet: Szwecja kontra Norwegia, rewanż za igrzyska. A Polska drużyna marzy o najlepszym wyniku od lat. Relacja Z Czuba i na żywo w Sport.pl. transmisja w Eurosporcie i TVP.

W norweskim tirze serwisowym przy trasie światło nie gaśnie, spokój tam szybko nie wróci. Bieg kobiet na 10 km był katastrofą norweskich smarowaczy, w biegu mężczyzn na 15 km pocieszenie nie nadeszło, znów złoto przypadło Szwecji. A już wybija godzina sztafet. To jest w Skandynawii sprawa honoru. O niektórych sztafetach układano tu pieśni, jak o norweskiej drużynie z mistrzostw 1982 roku w Oslo, w której Oddvar Bra na ostatniej zmianie złamał kijek, ale nie dał się wyprzedzić Aleksandrowi Zawiałowowi

W Falun będą rachunki do wyrównania, w obu sztafetach. Rok temu w Soczi na źle posmarowanych nartach niedawne dominatorki z Norwegii zostały bez medalu, na piątym miejscu. A Norwegowie stracili ponad minutę do zwycięzców. Obydwa złote medale wzięła Szwecja, wśród kobiet po fantastycznym biegu Charlotte Kalli, która turbofiniszem wyprzedziła Niemki i Finki.

W środę o 13.30 następne starcie: cztery najmocniejsze Szwedki przeciw najlepszym Norweżkom, 13 par rąk w szwedzkiej załodze serwisowej kontra 18 w norweskim tirze. W dwóch ostatnich mistrzostwach świata sztafety były paradą Norweżek. Ale to już nie jest tak zżyta ze sobą drużyna jak wtedy, gdy razem z Marit Bjoergen i Therese Johaug biegały Vibeke Skofterud i Kristin Stoermer Steira, a trener Egil Kristiansen wzbraniał się przed zmianami, nawet gdy miał kandydatki, które się wydawały mocniejsze. Dziś to jest znakomity skład, z Heidi Weng i Astrid Jacobsen, ale radość ze wspólnego biegania już nie ta.

W polskiej sztafecie odwrotnie: rodzi się coś nowego, grupa Justyny Kowalczyk i Sylwii Jaśkowiec zapewnia zawodniczkom z kadry najlepsze narty i pomaga przy smarowaniu. W środę się okaże, czy wyniki dorównają atmosferze. Justyna Kowalczyk mówi, że miejsce Polek jest w pierwszej szóstce, że otwiera się szansa na bardzo dobry wynik. - I ze względu na naszą siłę, i ze względu na słabość rywalek. Są Szwedki, są Norweżki, ale oprócz nich nie ma już żadnej sztafety, w której są cztery równie mocne dziewczyny. W niektórych trudno znaleźć trzy równe. I to może być nasza szansa. To jest optymistyczna wersja. Ta mniej optymistyczna: ścigamy się z rozdrażnionymi niepowodzeniami Niemkami, Finkami, trzeba też uważać na Rosjanki. Niemki, nawet jeśli im indywidualnie nie idzie, to czasem w sztafecie potrafią bardzo mocno walczyć. Nie lekceważymy też Francuzek. Ale wierzymy w siebie. Po biegu łączonym była euforia, że damy radę. Na 10 km dziewczynom poszło gorzej, ale jeśli do tej wcześniejszej euforii dołożymy pokorę, źle nam to nie zrobi - mówi Kowalczyk.

Na pierwszej zmianie klasycznej pobiegnie Kornelia Kubińska, na drugiej Kowalczyk i będzie walczyć z Therese Johaug i Charlotte Kallą. W stylu klasycznym będą dwa podbiegi, małe jak na to co lubią Kowalczyk i Johaug, ale lepsze to niż płaska trasa, którą początkowo zapowiadano. Trzecia biegnie Ewelina Marcisz, a wyścig kończy Sylwia Jaśkowiec. Na zmianie z Marit Bjoergen i Stiną Nilsson.

Szóste miejsce to już byłby bardzo dobry wynik, wyżej Polki były w ostatnich 50 latach tylko raz, w igrzyskach Grenoble w 1968 (był też taki czas, i to nie tak dawno, gdy nie było z kogo złożyć sztafety). Szóste miejsce zajmowały w ostatnich latach dwa razy: w 2009 w Libercu, gdy Justyna zbierała złote medale i rok później w Vancouver, ale ten drugi wynik trzeba było wykreślić z tabel przez doping Kornelii Kubińskiej (wówczas Marek). Rok temu w Soczi polska sztafeta była siódma. A wcześniej w MŚ w Val di Fiemme było wielkie rozczarowanie: dziewiąte miejsce, stracona szansa, gdy przejmująca drużynę na pierwszym miejscu Paulina Maciuszek niepotrzebnie starała się utrzymać tempo Kristin Stoermer Steiry i za szarżę zapłaciła kryzysem nie do przewalczenia.

Tym razem ma być bez szarż. A walka Szwedek z Norweżkami może da jakąś podpowiedź co do formy norweskich gwiazd, zwłaszcza Marit Bjoergen. Czy w biegu na 10 km zawiedli wyłącznie serwismeni, którym takie wpadki jak tutaj zdarzały się również w innych wielkich imprezach, w igrzyskach w Turynie w 2006 i w Soczi. Marit była trzecia wśród Norweżek na 10 km, a wszystkie miały źle dobrany sprzęt. Nawet po wygranej w sprincie skarżyła się, że mięśnie nie pracowały tak jak oczekiwała, potem w dwóch kolejnych biegach została bez medalu. Kolejny taki start to byłaby już sensacja.

śliczna Miss Podhala w kadrze na Falun [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.