PŚ w biegach. Łuszczek prognozuje: Kowalczyk jak zwykle, Jaśkowiec i Staręga mogą zaskoczyć

- O Justynę wcale się nie martwię. Dziewczyna jest twarda, znów będzie walczyła z Norweżkami - mówi Józef Łuszczek przed startem nowego sezonu PŚ w biegach narciarskich. Mistrz świata z 1978 roku twierdzi nawet, że późniejsze niż zwykle wejście Kowalczyk w okres przygotowawczy może wyjść jej na dobre. - Nie nastawiajmy się, że jak na ?dzień dobry? jest klasyk w Kuusamo, to ona od razu wygra. Ale już na Tour de Ski będzie bardzo mocna - przekonuje Łuszczek. I prognozuje, na co będzie stać innych reprezentantów Polski. W sobotę w Kuusamo sprinty stylem klasycznym. Relacja na żywo w Sport.pl od godz. 12.

W oczekiwaniu na pierwszy weekend Pucharu Świata Łuszczek śledził wyniki Pucharów FIS rozgrywanych w ostatnich dniach w Finlandii, Norwegii i Szwecji. - Trudno porównać formę najlepszych, bo ci nie chcieli się sprawdzać w bezpośrednich pojedynkach. Wiemy tylko, że mocne są Marit Bjoergen i Therese Johaug, które wygrały po jednym starcie [Johaug pokonała starszą koleżankę w biegu stylem klasycznym, Bjoergen jej się zrewanżowała w dowolnym], a Justyna też nie zapomniała, jak biegać i wygrywać. Rewolucji nie będzie. Do walki z tą trójką w Pucharze Świata może jeszcze włączyć się Charlotte Kalla, a w niektórych startach Heidi Weng - ocenia Łuszczek.

Spokojna głowa i talent do jednej rzeczy

Były mistrz przestrzega niecierpliwych kibiców przed skreślaniem Kowalczyk, jeśli nie dotrzyma ona kroku rywalkom w niedzielnym biegu na 10 km "klasykiem". Ta konkurencja jest specjalnością Polki, to w niej wygrała w ostatnich latach większość startów w Pucharze Świata, a w Soczi zdobyła olimpijskie złoto, mimo że biegła ze złamaną nogą. Z drugiej strony nigdy klasycznej "10" Kowalczyk nie musiała biegać już na samym początku sezonu. Podopieczna Aleksandra Wierietielnego zawsze rozpędza się w Pucharze Świata dopiero po kilku startach. Teraz może być podobnie. Zwłaszcza że przez problemy osobiste Polka później niż zwykle zaczęła przygotowania do tej zimy.

- Tym, że wzięła się do pracy dwa miesiące później niż zazwyczaj, wcale się nie martwię. Widać też, że z depresją sobie radzi, że jej głowa jest już spokojna. To jest twarda dziewczyna i może nawet okaże się, że odpoczynek fizyczny, jaki z konieczności miała, dobrze jej zrobi - mówi Łuszczek. - Ale jeśli od razu nie będzie wygrywać, to musimy być spokojni. W sobotę będzie sprint, a pamiętajmy, że to loteria. W niedzielę Justyna może sobie pozwolić na zajęcie miejsca za Bjoergen, Johaug czy Kallą. Najważniejsza część sezonu zacznie się od Tour de Ski. Kowalczyk na pewno przygotuje formę na tę imprezę, a później na mistrzostwa świata. Wcale się o nią nie boję, bo wiem, że ona ma wielki talent do jednej rzeczy: do ciężkiej pracy - dodaje były mistrz.

Jaśkowiec już po medal?

Do sezonu, który ruszy w sobotę, Kowalczyk przygotowywała się, mając w ekipie koleżankę. Po odejściu z kadry Ivana Hudacza pod skrzydła trenera Wierietielnego trafiła Sylwia Jaśkowiec. - Bardzo dobrze, że do niego poszła. Moim zdaniem ona nawet już tej zimy będzie miała szansę na medal mistrzostw świata - mówi Łuszczek. Nie jest jednak aż takim hurraoptymistą, by wierzyć, że zawodniczka, która dopiero raz w karierze wbiegła na podium zawodów PŚ, nagle wywalczy krążek mistrzowskiej imprezy w indywidualnym starcie. - W sztafecie też szans na medal nie mamy, ale w sprintach drużynowych Sylwia i Justyna mogą być bardzo mocne. Tam może być niespodzianka - prognozuje Łuszczek.

Staręga nadzieją

Niespodziankę, ale przykrą, wiosną zrobił polskim biegaczkom wspomniany Hudacz. Słowak zrezygnował z pracy dla Polskiego Związku Narciarskiego, tłumacząc, że chce poświęcić się życiu rodzinnemu z Petrą Majdić, czyli swą byłą zawodniczką, a teraz partnerką. Wkrótce jego angaż ogłosili Szwajcarzy. Rolę pierwszego trenera kadry zarówno kobiet, jak i mężczyzn przejął Janusz Krężelok, który dotąd zajmował się tylko biegaczami.

- Hudacz zachował się nieładnie, ale nie ma co płakać. Córka [Paulina Maciuszek] mówi mi, że wcale źle z Krężelokiem nie jest. Kornela Kubińska też chwali współpracę z nim, więc może wreszcie obie będą regularnie punktować - mówi Łuszczek.

Więcej były biegacz obiecuje sobie po Macieju Starędze. 24-latek specjalizujący się w sprincie zajmował już miejsca w drugiej "dziesiątce", a w Asiago, w ubiegłym sezonie, był nawet dziewiąty w sprincie "klasykiem", a więc w takim, jaki zostanie rozegrany w sobotę w Kuusamo i w lutym na mistrzostwach świata w Falun.

- W Soczi chłopak miał pecha, przewrócił się. Teraz dał ładną zapowiedź swoich startów, zajmując drugie miejsce na zawodach w Szwecji. Krężelok sam był dobrym sprinterem [wygrał nawet jeden start w Pucharze Świata], dlatego mam nadzieję, że doprowadzi Staręgę do bardzo dobrych wyników. Chłopak ma talent, czuję, że coś z niego będzie. Bardzo bym tego chciał, bo już bardzo wiele lat czekam na mężczyznę, który nawiąże do moich sukcesów i powalczy ze światową czołówką - kończy Łuszczek.

Zobacz wideo

Za co kochamy Piotra Żyłę (poza skokami) [THE BEST OF]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.