Wszystko o mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym w specjalnym serwisie Sport.pl
Egi Kristiansen: Przepraszam (śmiech). Mieliśmy szczęście, dobrze przygotowane narty i sportowców w bardzo wysokiej formie.
- Na pewno dla Marit, która chciała wygrać, bo dwa poprzednie starty na wielkich imprezach na 30 km przegrała najpierw z Justyną na igrzyskach w Vancouver, a potem z Therese na MŚ w Oslo dwa lata temu.
- Tak, pamiętam. I wiem, że Marit nie była zbytnio zadowolona z tamtego startu, dlatego tak bardzo chciała tu wygrać. Szczególnie, że to klasyk.
- Justyna biegła dobrze, ale o medalach decydowała taktyka. To samo widzieliście w biegu łączonym, tyle że tam był jeden "przystanek" na trasie, na trzydziestce więcej. Wiadomo, że tym, które jechały z tyłu było łatwiej. Momentami, kiedy się zatrzymywały i przepuszczały na prowadzenie, to był zabawny bieg.
- Nie wiem, czy dokładnie o takie określenie chodzi, ale wiele o tym wyścigu rozmawialiśmy przed startem. Śnieg nie był najlepszy, roztapiał się w tym słońcu, z każdym okrążeniem liderce było trudniej. Narty jechały lepiej tym, które były za nią. Therese czy Marit czasem prowadziły, ale to głównie Justyna dyktowała tempo. To była jej ulubiona technika i to miał być jej wyścig. Marit i Therese już miały złote medale na tych mistrzostwach, więc Justyna musiała jechać z przodu. Marit wiedziała, że ma dobry finisz, dlatego czekała do końca. Ktoś musiał jechać pierwszy (śmiech). Justyna wykonała największą część pracy w tym biegu.
- Chyba tak, słyszałem jak mówiła, że pojedzie do Szwecji. Mam nadzieję, że w 2015 roku wciąż będzie na tyle dobrym sportowcem, by w Falun walczyć o medale.
- (śmiech). Nie. Ale myślę, że Justyna wróci w następnych wyścigach. I będzie mocna.
- Każdy ma swoje priorytety. Naszym głównym celem były mistrzostwa świata. Jesteśmy zadowoleni z tego, co osiągnęliśmy. Trudno nie być. Drugim celem było Tour de Ski, ale Marit nie przyjechała ze względu na problemy z sercem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!