Przez trzy ostatnie sezony Justyna Kowalczyk zdobyła w sporcie wszystko. W Vancouver sięgnęła po olimpijskie złoto, w Libercu wygrywała mistrzostwa świata, a w drodze po te trofea triumfowała w Tour de Ski i Pucharze Świata. Mimo to do bieżącego sezonu najlepsza polska sportsmenka szykowała się bez taryfy ulgowej. Katorżnicze treningi z dala od domu, mnóstwo wyrzeczeń, krew, pot i łzy - wszystko po to, by tej zimy znów walczyć z niesamowitą Marit Bjoergen. Jednak na razie norweska mistrzyni jest poza zasięgiem naszej biegaczki. Kowalczyk przegrała z Bjoergen każdą z sześciu konfrontacji. W tych biegach rywalka Polki zdobyła aż o 304 punkty więcej od niej, tym samym mocno podkreślając, że to ona jest murowaną faworytką do wygrania Pucharu Świata. W jego klasyfikacji generalnej Kowalczyk jest dopiero szósta, bo biega wolniej także m.in. od koleżanek Bjoergen z norweskiej kadry.
Z Vibeke Skofterud, a nawet ze świetną Therese Johaug podopieczna Wierietielnego lada chwila powinna zacząć sobie radzić. Ale czy ma jeszcze szanse dogonić Bjoergen?
- Wszyscy byśmy bardzo chcieli, żeby Justyna ją dopadła i pokonała. W najbliższą sobotę będzie na to szansa na pewno większa niż w poprzednich biegach - mówi znawca narciarstwa biegowego, Kierownik Katedry Sportów Zimowych w krakowskiej AWF, prof. Krasicki.
Na sobotę w słoweńskiej Rogli zaplanowano coś, w czym Kowalczyk czuje się wyjątkowo dobrze - bieg na 10 km stylem klasycznym ze startu wspólnego. - Trasy w Rogli są trudne, położone na wysokości 1500 m nad poziomem morza, mają ciężkie podbiegi i łagodne zjazdy, a to mi pasuje - mówi Justyna. A Krasicki przekonuje, że nasza zawodniczka dochodzi już do swej najwyższej dyspozycji. - Od lat wiemy, że Justyna jest takim typem biegaczki, która musi mieć dość dużo silnych bodźców startowych, żeby wejść na wysokie obroty. Starty, które miała do tej pory, chyba już spełniły swoją rolę i doprowadziły ją do bardzo wysokiego poziomu. To było widać w niedzielnym sprincie w Davos. Justyna było dobrze dysponowana, biegła mocno i tylko ten przypadkowy incydent z Chandrą Crawford [Kanadyjka nastąpiła na osłonkę kijka Polki, wytrącając ją z rytmu biegu] sprawił, że zabrakło jej w finale. W tym samym biegu widać było też oznaki zmęczenia Bjoergen. Trudno powiedzieć, czy to było jednorazowe, ale w biegu na 10 km klasykiem przy wspólnym starcie Justyna na pewno ma bardzo duże szanse, żeby z koalicją Norweżek powalczyć - ocenia Krasicki.
W Rogli, w ostatniej próbie sił przed Tour de Ski, Kowalczyk będzie walczyła o własny spokój. Pozycja w pierwszej trójce sobotniego biegu i dobry występ w niedzielnym sprincie "łyżwą" są podopiecznej Wierietielnego naprawdę potrzebne. Justyna na podium zawodów Pucharu Świata nie czekała bowiem tak długo jak obecnie w żadnym z czterech ostatnich sezonów. Przed rokiem 18 grudnia we francuskim La Clusaz meldowała się na nim już po raz czwarty w sezonie. Teraz, 17 grudnia, będzie próbowała wdrapać się na "pudło" po raz pierwszy.
- Nie wiem, czy się uda. Najgorszy będzie start. Pójdzie razem sześć, siedem Norweżek i będą jechać jak kolarze, zmieniać się, męczyć całą resztę. Niestety, te Norweżki są za mocne i jest ich za dużo. Przecież one cztery sztafety potrafią wystawić. Mają wielkie pieniądze, mają pogodę do treningów, reszta jest w tyle - mówi Łuszczek.
Nie znaczy to jednak, że były mistrz świata skreśla swą następczynię. - Justyna jest silna i fizycznie, i psychicznie, a sezon jest długi. Ona to wytrzyma, a zobaczymy, czy wytrzyma Bjoergen. Pucharu Świata raczej nikt jej zabierze, ale wcale nie musi ciągle wygrywać. W poprzednich latach dużo startów przecież odpuszczała, żeby odpocząć - mówi Łuszczek.
Teraz o odpuszczaniu nie ma mowy. Norweżka celuje bowiem w zwycięstwo w Tour de Ski, którego w swym bogatym dorobku jeszcze nie ma. O tym, że Bjoergen dopisze ten triumf do listy swych osiągnięć przekonani są bukmacherzy. Jeśli Norweżka wygra cykl, każdy kto postawi na to złotówkę w serwisie bwin.com, na czysto zarobi tylko 30 groszy. Z kolei za każdą złotówkę zainwestowaną w Kowalczyk w przypadku jej triumfu otrzymamy aż 5 złotych.
- Uważam, że zarówno Justyna, jak i Johaug [kurs na jej zwycięstwo to 6:1] mają szansę zagrozić Bjoergen na Tour de Ski. Marit wcale nie musi biegać podczas tych zawodów z takim impetem, jak zwykle. A Justyna może się poczuć dużo pewniej, kiedy już stanie na podium. Jej i trenerowi brak takiego sukcesu na pewno chodzi po głowach. Znając tę dwójkę sądzę, że bardziej niepokoi się Justyna, a trener odgrywa w tym tandemie rolę uspokajającą. Napięcie jest konieczne, to nie ulega kwestii. Ale jak jest za duże, to człowiek nie może się skoncentrować, nie śpi. Dlatego warto, żeby Kowalczyk uspokoiła się naprawdę udanym startem - mówi Krasicki.
- Mnie takie notowania bukmacherów nie dziwią. Przecież na razie Bjoergen wszystkim pokazuje plecy. W Davos wygrała o 40 sekund z drugą na mecie [Skofterud]. To jest bardzo dużo - twierdzi z kolei Łuszczek.
Limit pecha Kowalczyk wyczerpany? Słabnie Bjoergen, koniec dominacji!
Z dominacji Bjoergen i jej koleżanek sprawę zdają sobie także Kowalczyk i Wierietielny. - Ilu Norweżki mają serwismenów? Jedni są od podkładów pod nartę, od proszków, od parafin, a jeszcze inni dobierają narty. To jest fabryka. Nie upominam się, broń Boże, o kolejnych serwismenów. Ale z Norwegami nie mamy szans - ocenia trener.
Zajmowania się rywalami ekipie Kowalczyk nie poleca trener umiejętności sportowych, Katarzyna Zygmunt. - Szukanie winnego albo jakiegoś wytłumaczenia w sporcie zawsze działa destrukcyjnie. Tak samo jak nakręcanie się na walkę z konkretną zawodniczką czy grupą. Justyna powinna skupić się wyłącznie na sobie, a cały team powinien ją dopingować i nie zwracać uwagi na rywalizację z Norweżkami. Sportową złość trzeba wykorzystać do tego, by znów wskoczyć na najwyższy poziom - przekonuje Zygmunt.
Tylko czy po kilku wspaniałych, ale i wyczerpujących sezonach Kowalczyć stać na kolejny równie wielki? - Po tym, co widziałem ostatnio, uważam, że zamiast obawiać się kryzysu, powinniśmy spodziewać się, że Kowalczyk za chwilę zacznie wchodzić na podium. Oczywiście jest niebezpieczeństwo, że w pewnym momencie organizm Justyny powie "już nie mogę więcej, już nie mogę tak szybko". Ona też nie wie dokładnie, gdzie leży jej granica wydolności, wytrzymałości, nie tylko fizycznej, ale i psychicznej. Przez lata na nią nakładały się naprawdę ogromne obciążenia. Wiem, że półtora roku temu był taki pomysł, żeby trwający właśnie sezon odpuścić, w ogóle w nim nie startować. Ale później Justyna z trenerem zrezygnowali z tego pomysłu i postanowili każdy sezon aż do igrzysk w Soczi traktować poważnie. Widać wspólnie uznali, że Justyna do 2014 roku to wytrzyma - podsumowuje Krasicki.
Od czterech sezonów Justyna Kowalczyk nie schodzi z podium klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Trzy ostatnie nasza mistrzyni olimpijska z Vancouver kończyła z Kryształową Kulą, a w sezonie 2007/2008 była trzecią zawodniczką globu. Za każdym razem drogę do końcowego sukcesu Polka rozpoczynała szybko pokazując swą siłę. Na podium stawała już w jednym ze swych pierwszych startów. Szczegółowo wyglądało to tak:
- sezon 2007/2008 - pierwsze podium w trzecim starcie, 2 grudnia, w Kuusamo, w biegu na 10 km stylem klasycznym (trzecie miejsce). Po sześciu startach dwa podia (drugie w czeskim Novym Meście - trzecie miejsce w prologu Tour de Ski)
- sezon 2008/2009 - pierwsze podium w drugim starcie, 29 listopada, w Kuusamo, w sprincie stylem klasycznym (trzecie miejsce). Po sześciu startach jedno podium
- sezon 2009/2010 - pierwsze podium w drugim starcie, 28 listopada, w Kuusamo, w sprincie stylem klasycznym (pierwsze miejsce). Po sześciu startach dwa podia (drugie w słoweńskiej Rogli - drugie miejsce w sprincie stylem klasycznym)
- sezon 2010/2011 - pierwsze podium w trzecim starcie, 27 listopada, w Kuusamo, w biegu na 5 km stylem klasycznym (drugie miejsce). Po sześciu startach trzy podia (drugie w fińskim Kuusamo - drugie miejsce w biegu na 10 km stylem dowolnym, trzecie w szwajcarskim Davos - drugie miejsce w biegu na 10 km stylem klasycznym)
Specjalny serwis Sport.pl - wszystko o Justynie Kowalczyk ?